Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


piątek, 17 stycznia 2020

Wspomnienie


Kiedy wszyscy wychodzili , ona jeszcze spała pod ciepłą kołdrą. Nieraz był z nią dziadek. Smakosz kawy zbożowej . I solił wszystko, chyba tylko kawy nie…Na kuchni stał niebieski czajnik, syczał. Dziadek, gdy miał dobry humor , coś podśpiewywał, żartował, by zmusić wnuczkę do wysunięcia choć głowy z pieleszy. Gdy sprawa się przeciągała, tracił cierpliwość i wtedy zaczynała się musztra. I wtedy musiał być zryw, w radiu z zielonym oczkiem nadawano audycje- poranek  z folklorem . Dziadek śpiewał razem z Mazowszem lub Śląskiem, a i nadawano koncerty kapeli Feliksa Nowowiejskiego.
Mycie, mydło jakieś szare, ale woda ciepła, ogrzewana bardzo sprytnym urządzenie- tzw. wężownicą. Na kuchni był stale ogień, zatem  i woda była wciąż w odpowiedniej temperaturze.
Po śniadaniu  stękanie przy wstrętnej kawie z mlekiem. Te kożuchy brr.. Grali tez z dziadkiem w karty. Czasem podczas przerwy wpadała mama, by sprawdzić co się dzieje. Przeczesywała zmierzwione włosy córki. Sarkała na ojca, w co dziecko ubrał. Dziadek  się wkurzał i już gotowy był  do wyskoku na wieś.  Zazwyczaj wcześniej czy później się wymykał. Mama prosiła córkę, by była grzeczna.  
-Czytaj coś sobie, baw się tu w pokoju, ja zaraz zajrzę…
To „zaraz” nieraz trwało dwie godziny…I to był wspaniały czas.  Czas na zabawę , zazwyczaj przed lustrem. Dziewczynka bawiła się najczęściej  w dom. Udawała ojca i matkę jednocześnie. Stawała na  wysokim stołku, mydliła sobie twarz i linijką  „goliła się”… Potem udawała, że pali papierosa , jak tato, zwijała kawałek bibuły i wkładała do ust.  Czytała gazetę. „Rodzice” prowadzili rozmowy. Gdy  stawała się mamą, wkładała jej sukienkę, buty, te białe z kokardką, na szyję korale, czasem brała jakiś szal.  W tzw. dużym pokoju przed wielkim tremo  malowała sobie usta szminką. Mama w pięknym pudełku trzymała swoje skarby. Podziwiała artystka swój wygląd.  Szklany wąski dzbanek robił za mikrofon i…nagle  występ znanej piosenkarki. Śpiewała piosenki – np. Tych lat nie odda nikt.. albo jakiś hit Czerwonych Gitar.  Wtedy wchodziła w rolę i artystki,  i konferansjerki. Nieraz w czasie tych improwizacji pojawiał się ktoś nieoczekiwanie- któreś z rodziców lub rodzeństwa. Mieli ubaw, ale i jej się dostawało, szczególnie od mamy za te buty i szminkę.
Z radia leciał komunikat- Ostatni krótki sygnał oznacza godzinę dwunastą! I wybrzmiewał hejnał z dalekiego Krakowa. Oczami wyobraźni widziała pana z trąbką, jak wchodzi po jakichś schodach, skrzypią deski. 
Po powrocie na dobre np. dziadka lub brata potulnie sprzątała swoje akcesoria. Pilnie zmywała makijaż. Czekała na obiad, czytała zbiór wierszy „Idzie niebo ciemną nocą". Bała się tej książki, obrazki były jakieś brzydkie.  Za oknem chwiały się topole, jesienią i zimą przypominały jej upiory, szczególnie, gdy zapadał wieczór. Znana wówczas piosenka zespołu Homo Homini też utwierdzała ją  że drzewa ruszą…Straszne! Spokój matki dawał nadzieję, że nic się nie stanie. Leżała już wieczorem w łóżku, obok radio z zielonym oczkiem. Snuła domysły, że  mieszka tam zielony krasnal, podobny trochę do Piaskowego Dziadka, coś jej opowiadał .  Nad łóżkiem wisiał portret rodziców i  obok świętej  rodziny. Mama zasłaniała okna płócienną firanką w geometryczne wzory.    Rodzice, dziadek, czasem ktoś z sąsiadów prowadzili rozmowy przy stole w kuchni, oglądali telewizję, ale przeważnie dziennik , potem dyskusje trwały,  mama grzała się przy kaflach.  Szum czajnika, drzew…Gwar gdzieś za drzwiami, pochrapywanie brata… Drzewa, skrzat radiowy , szum , szum i sen….

zdjęcie- z galerii własnej
 zdjęcie- galeria internetowa

niedziela, 5 stycznia 2020

***


Jeszcze łzy nie obeschły, jeszcze żal
Dławi serce, gardło ściśnięte


Miska na wodę, karma –nietknięta
Wyrzucić, by nie patrzeć?
Nie cierpieć przy każdym spojrzeniu
Tak , można wyrzucić
Wszystkie zabawki, skarpetę
I miskę , i torbę , i legowisko
Wyrzucić…można wszystko!


Ale w pamięci na zawsze
Już zostaniesz mój
Przyjacielu- jeden z niewielu
Cisza przy powitaniu
Przy drzwiach nie waruje…
Ze szczęścia już nie wariuje …
…………………………………………….
Jesteś gdzieś w swoim niebie

My wciąż kochamy Ciebie…

zdjęcie- domowe archiwum

środa, 1 stycznia 2020

Gap

 Gapuś....

ostatnie zdjęcie














                                            Żegnaj...dziś więcej nie mogę napisać