Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


piątek, 10 maja 2024

Kobieta i gołębie

Wracacie do mnie , jesteście tu każdego poranka i później o naszych ustalonych porach. Gołębie. Braciszkowie moi, których nigdy nie miałam, a teraz na starość zlecieliście do mnie jak anioły z nieba. Nie lubiłam kiedyś was, denerwował mnie ten nieporządek, sąsiad darł się, że wystrzela te zasrańce…A ja nic mu nie mówiłam. Nie interesowało mnie to właściwie. Biegłam do pracy, zajmowałam się domem. Mieszkali z nami rodzice. Były obowiązki. Z mamą wieczne utarczki. Wymyślała wciąż jakieś dodatkowe zajęcia, sarkała, że nie doczekała się wnuków. Ojciec siedział  cały czas w fotelu i czytał gazetę. Usługiwałam im jak jakaś służąca. Kochałam, no bo jak nie kochać rodziców, ale na starość byli schorowani. A ja byłam z tym wszystkim sama. Potem poumierali.  I od rana do nocy -praca, praca, praca. Nie zdążyłam nawet zostać matką, bo mój Adam odszedł za wcześnie. Potem były jakieś przelotne związki, z których nic nigdy nie wyszło. Czasem pogadamy z kumplem z pracy, stary kawaler, ale lepiej mi się z nim gawędziło zawsze niż z najlepszą koleżanką.  Znajomi, hm… Jakoś ubywało ich- z dnia na dzień, z roku na rok. Jedni wyjeżdżali, niektórzy zmarli, inni o mnie zapomnieli. I mnie dopadła starość. No i emerytura, łażenie z kąta w kąt. Dopóki miałam sprawne oczy, ręce i maszyny jeszcze były potrzebne, to przepisywałam prace, magisterskie, wszelkie inne. A teraz to już maszyna stoi i się kurzy. Mają te swoje komputery. Ja odstawiona jak ta maszyna. A taka dobra firma. Pójdzie na złom. Chodzę  do sklepu , robię zakupy. Zawsze biorę kaszę, ziarna słonecznika. Kiedyś sypałam ptakom resztki chleba, ale posłuchałam audycji w radiu, mówił mądry jakiś profesor, żeby tego nie robić, że wszelkie pieczywo to zagrożenie dla ptactwa. No i szlaban. Teraz tylko kasze, ziarna, owoce,  a i jabłka kosy lubią.  Sąsiad , ten z góry, już mi groził, że się doigram, że przeze mnie ten nieporządek wokół kamienicy, na parapetach tylko sterty gówien. A jakby im nikt nie rzucał bułek , to i odchodów  by nie było- ja wciąż powtarzam. Ale sąsiada  chyba coś złożyło i ponoć żona koło niego chodzi, źle z nim. Gównateria nieraz kamieniami rzuca w ptaki, ale zawsze im grożę , że zaraz policję wezwę. Raz mi szybę wybili. Rano kosy pięknie wyśpiewują. Wszyscy jeszcze śpią, cisza , a tu taki piękny koncert. One już w lutym zaczynają te swoje pieśni miłosne, bo teraz to zostają na zimę. Stawiam na parapecie w chłodne dni karmnik- dla sikorek  mam słoninkę, niektóre gołębie na zimę odlatują, te dachowce są cały czas. Gdzieś tam się przytulą, siedzą w zakamarkach muru, przy kominach. A grzywacze to tylko na wiosnę się pojawiają, są całe lato. A i zjeść potrafi taki jeden wielki samiec , Czasem przypominają  kaczory, bo dzioby długie, zakrzywione. Oglądam te ich amory na gałęzi jesionu– zaraz na skwerze, widać z okna. Nie na darmo mówią – kochają się jak gołąbki…Latem i wodę w pojemniku  też mają na moim parapecie. Co z nimi będzie, jak mnie zabraknie, pewnie ich stąd pogonią. Gołębie to dadzą sobie radę, ale te małe kruszynki zimą…Co z nimi?  Moi jedyni przyjaciele. Moje fruwające, śpiewające stadko…Ile to radości. Jak mogłam kiedyś ich nie zauważać? Chyba przychodzi taka chwila, że zostajesz sam lub sama, nie masz do kogo gęby otworzyć i widzisz za oknem , jak łypie to małe , co się niedawno może wykluło… I wiesz, że masz przyjaciół- niezawodnych. Zazdrościsz im tej swobody, chcesz się zerwać do lotu, a tu nogi coraz cięższe. Ach niech pochwalone niech będą ptaki- chyba wiersz gdzieś mi taki się przypomniał. Może niedługo pofrunę z wami anioły moje.


autor zdjęcia- nieznany, galeria internetowa