Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


sobota, 23 stycznia 2021

Babci

 

Żyłaś obok
Niby tak blisko...
A tak daleka mi
Nie dałaś się poznać
Do końca.
Twój świat był dla niepoznaki
Prozaicznie bolesny
Ktoś machnąłby tylko ręką…
Oj, kolejna historia jakich wiele
Jakiś Niemiec rozjuszony
Krzyczał nad kołyską
Gdzie spało Twoje maleństwo
Nigdy nie chciałaś się
Już wybudzić z tego koszmaru…
Pokolenie, pokolenie stracone
Twoje wnuki wpatrzone w Twój
Obraz z przedwojennego monidła.
I ten zapach jabłek
Zbieranych w sadzie…
Pewnie Twój raj przypomina
I maj z kwitnącymi jabłoniami
Nieznana Ukochana…


zdjęcie - domowe archiwum, rodzice Mamy

czwartek, 14 stycznia 2021

Na wylocie(?)


Bardzo była z siebie zadowolona. Uff. Wreszcie opuściła urząd. Pozamykała wszelkie ważne, pilne sprawy. Teraz czekał ją urlop. Zaplanowany. Bilety kupione, zdjęcia hotelu oglądała w folderze wspólnie z dziećmi po tysiąc razy. Znaleźli wiele stron w Internecie, były opinie, filmy…Urzekało ją położenie budynku – jakby osadzony na wysokiej skarpie, w cieniu palm. W dole morze, nad głową szmaragdowe niebo. Tam zawsze jest ciepło. Nie chciała czekać do kwietnia, maja, wtedy już zjeżdża się wiele osób. Teraz było najpewniej. Odpocznie, nacieszy się z radości dzieci. Jechała patrząc na tłum biegnący po pasach. Już niebawem, już zaraz będzie w domu. Wbiegła na schody, nie było nikogo. Córka jeszcze w szkole, a syna miał odebrać z przedszkola mąż. Rozejrzała się po pokoju, właściwie wszystko było spakowane, gotowe do drogi. Jeszcze raz upewniła się, czy wszystkie dokumenty są, dowody szczepień.  Zostały ostatnie drobne zakupy. Egipt. Od dziecka marzyła o podróży w tamte rejony, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Najpierw – za drogie wycieczki, potem dzieci- za małe na tak daleką podróż. I wreszcie udało jej się wyszukać ciekawą ofertę. Zadzwoniła, potem poszli z mężem na spotkanie w biurze  i właściwie po rozmowie z miłym pracownikiem sfinalizowali zakup.  Właściwie wszystko organizowało biuro- przelot, hotel, były nawet w ofercie trzy trasy wycieczek po Egipcie. To miało być dziesięć dni w ciepłym słońcu, w cieniu piramid…Rozmarzyła się, aż stukot butów Mai obudził ją. Szykowała zaraz jakiś obiad naprędce, zaraz przyjadą głodni mężczyźni…

Wszyscy wieczorem byli ogarnięci jakąś paniką , ale to była ta podsycona niepokojem o udany przelot, czy zdążą itp. Nie słuchali wiadomości. Cos kilka dni temu mówiono o jakimś szczepie dziwnej grypy, ale nie wsłuchiwała się. Jak kiedyś- ten sars, ptasia grypa, ciągle gdzieś w Azji, nie przywiązywała do nich uwagi. Z dołu dobiegł ją głos męża. Najpierw go zbywała, dzieci powinny już iść spać. Zeszła na dół. Siedział nad szklanką drinka.

Co on robi- zdziwiła się.  Popatrzyła w ekran telewizora. Padały dziwne informacje o szerzącej się w Europie dziwnej epidemii, spiker mówił, żeby najlepiej teraz nigdzie nie podróżować. Dzieci miały mieć zawieszone zajęcia w szkołach. Nie wszędzie, ale w regionach, gdzie pojawiły się pierwsze przypadki, już wstrzymano zajęcia. Usiadła. Myślała, że to jakiś sen.  Nalała sobie też toniku z czystą…Nic nie mówili, patrzyli w ten migający ekran, jakiś przerażający obraz ludzi w ogromnym szpitalu, widok płuc po zaatakowaniu wirusem. I słowa-  Egipt zawiesił loty międzynarodowe, zamknął hotele i restauracje…

Nigdzie nie pojedziemy… Teraz nie będę narażać dzieci, siebie, męża. Na razie. Na razie. Może się uda… Później. Później, minie.. Usnęli na kanapie , pod kocem. Obudził ich dzwonek telefonu. Biuro informowało oficjalnie o zawieszeniu turnusu,  pani po drugiej stronie zapewniała, że wycieczka się odbędzie, na pewno, ale w innym terminie. Innym. Głos wznosił się , to znów opadał. Mówiła, jakby nie wierząc w swoje słowa. Ona też nic nie widziała. Wygłaszała wyuczoną formułkę Oni wiedzieli, że znów sen się nie spełni. Dzieci niech jeszcze śpią , niech śnią, nie budźmy ich- obydwoje rozumieli się bez słow. Walizki stały jak śmieszne atrapy.


grafika- darmowe zdjęcia, pxabay