Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


czwartek, 16 czerwca 2022

Weselnie

- Dlaczego ty masz taką skrzywioną minę? – pytała matka- No o co chodzi?

Nie czekając na odpowiedź pobiegła do drugiego pokoju. Coś tam jeszcze pokrzykiwała.
- Lecę jeszcze do sklepu, muszę też odebrać kwiaty. A ty się ogarnij, Anka. Ojciec zaraz wróci. I jedziemy. Twoja bratowa na pewno już wyszykowana. Ty masz tyle czasu i nie możesz się zebrać!
Nie słuchała w zasadzie, wyszła do swojego pokoju. Patrzyła na smętnie wiszącą sukienkę. Rano ojciec jeszcze krytykował jej kolor. Zdjęła szlafrok, powoli ubierała się, nie patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Matka zapukała do jej drzwi, szarpnęła klamką, ale Anka je zamknęła. Rozejrzała się po pokoju, zawiesiła na szyi łańcuszek, który kiedyś dostała od babci. Lekko pomalowała usta, spięła włosy. Siadła ciężko przy oknie. Patrzyła, jak jaskółki kołują wesoło nad trawnikiem. Niebo było wściekle niebieskie. O, poleżeć teraz gdzieś na kocu lub walnąć się do łóżka z powrotem.
- Aniu!- śpiewnie wołała matka.
Założyła buty na lekko podwyższonym obcasie. Wyszła do przedpokoju.
- No , jesteś! Weź zakładaj buty, wychodzimy, bo za pół godziny ślub!
Ojciec uśmiechał się patrząc na tę bieganinę , czule objął żonę. Na córkę nawet nie spojrzał. Dopiero na schodach obejrzał się i wystękał coś w rodzaju komplementu. W samochodzie Anka jeszcze słuchała dywagacji o tym, że powinna była kogoś jednak zaprosić , nawet jakiegoś kolegę z pracy. Potem jęki, że oni chyba nie doczekają jej ślubu. Lata lecą, lata lecą- nawet się nie spostrzeżesz, a stuknie ci trzydziestka.
- To już w tym roku jej stuknie- skwitował ojciec.
Pod kościołem czekał brat z żoną, matka podziwiała sukienkę synowej. Anka stała z boku, dopadła do niej ciotka całując i wykrzykując- Jak ty się poprawiłaś!- Rozmiar ciut w górę poszedł- rubaszne uwagi chyba słyszeli wszyscy zgromadzeni.
Czuła, że pali ją policzek, jakby jej ktoś wymierzył z liścia… Dobrze, że zaraz weszli do kościoła. Państwo młodzi - piękni, zadbani, zakochani. Stali przy ołtarzu, potem szli , sypało się konfetti i płatki róż. Organy grały anielski kanon.
Dom weselny, picie szampana, ona z matką i ojcem przy okrągłym stole. Jakiś gruby kuzyn poprosił ją do tańca. Widziała , że dwie piękne w kącie sali śmieją się, pewnie z nich - Dwa grubasy, dwie kiełbasy! – prawie dochodziły do niej słowa. Kuzyn ocierał pot z czoła, ona modliła się, by ten taniec się skończył. No i wreszcie siadła, dziękując Bartkowi czy Wojtkowi- sama nie pamiętała, jak ma na imię ten krewny. Potem siedziała i jadła, jadła.. Matka patrzyła na nią z naganą.
Był już późny wieczór, wyszła na taras, owiał ją chłodny wiatr. Jacyś mężczyźni palili papierosy. Dyskutowali zajadle. Poczuła rękę na plecach, to brat. Widział , że wyszła.
- Chodź, zaraz to wszystko się skończy , tort będzie..
- Nie, proszę, ja już tam nie wrócę. –Piłeś? – zapytała.
- Nie, dziś ja nie piję, żonka baluje.
- To zawieź mnie do domu.
Zeszli po schodach, zostawiła na sali szal, obiecał , że weźmie jej i podrzuci kiedyś tam.. Jedźmy, jedźmy… Ściemnij coś- powiedz, że źle się poczułam- poprosiła brata.
Pomachała mu stojąc już przy wejściu do domu, światła samochodu zamrugały pociesznie. Odjechał. Weszła do siebie, zrzuciła tę ohydną sukienkę i padła do łózka, nawet nie zmywając makijażu, owinęła się kocem jak w kokonie.



grafika- pixabay


poniedziałek, 13 czerwca 2022

Sortownia


A my tak lubimy sorty, podziały
na lepszych, gorszych
od przedszkola po starość
Rodzina, szkoła, praca
- Ja lepszy, ty gorszy!
-On pójdzie stąd!

Uśmiechy, "lajki"...
Opowiadamy dzieciom bajki
jak zły lis wykrada kury
A księżniczka na balu z księciem
Tylko lis czasem farbowany
a książę tylko przebrany
............................................................
Potem hurtem staniemy
Przed jednym sądem
Jednym sortem.
zdjęcie- własne



środa, 1 czerwca 2022

W różnym nastroju

 

Śpiewała stary szlagier, dla poprawy nastroju. Córka patrzyła na nią jak na wariatkę.

- Mamo, coś ci jest? - Wzięło cię na śpiewanie?

- A dlaczego dziwne, że sobie śpiewam. Serotonina, endorfiny – poczytaj sobie. To jest nam bardzo potrzebne , szczególnie teraz, w ten durny czas. Masz telefon – to sobie wygoogluj.

Dziecko posłuchało, poczytało i rzekło:

- A śpiewaj sobie, mnie tam w sumie to nie przeszkadza.

Przeglądała kanał muzyczny, szukała  hitów z napisami.

Nagle zadzwonił telefon. Chyba ktoś się do mnie dobija. Ściszyła muzykę. Brat.  O tej porze. Dziwne.

- No, co tam? – co bracie wielki słychać?

- A co ma być słychać? – odpowiedział pytaniem.

Wzruszyła ramionami, dała znać młodej, że kroi się jakiś durny dialog. Starała się samą siebie nie upominać, by się nie dać sprowokować. Nie dać się!

- Słuchaj, a ty byłaś u ojca dzisiaj? – pytał tak ni w pięć , ni w dziesięć. Widział dobrze, że była poprzedniego dnia wieczorem.  Zagajał, krążył…

- Zbyniu, weź zacznij temat, bo za chwilę szlag mnie trafi. O co ci chodzi?

- O, już jakoś nerwowo- podkręcał - sprawiało mu chyba to przyjemność, by wprowadzić siostrę z równowagi  już na samym wstępie.  – Dlaczego twoja córka nie odwiedza dziadka? – Co ma do roboty? Siedzi na tym zdalnym i mogłaby czasem do niego zajrzeć.

- A twoje dzieci kiedy ostatnio tam były? – zripostowała.

- Były, były. Są, kiedy mogą- dalej brnął w ten  swój wygodny rewir. Same też chorowały, były na kwarantannie. Poza tym teraz pracują,  nie mogą. – Jagoda też jeszcze się źle czuje.

-Biedactwa, nie mogą- ironicznie się zaśmiała. - Weronika też się sporo musi uczyć, czeka ją sesja. – Poza tym dlaczego ty mnie rozliczasz? – głos jej  już zdradzał zdenerwowanie, do którego tylko ten człowiek mógł ją zawsze doprowadzić. Dlaczego on mnie tak nienawidzi? Od dzieciństwa – wiecznie prześladował, bił, a potem latał do starych i bajdurzył swoje wersje. Ona jeszcze obrywała. Przed jej koleżankami zgrywał czułego lowelasa. Żadna nie wierzyła, że to taki wredny typ. Słyszała od nich-   oj, coś  chyba ty go nie lubisz… Ręce opadały. Zawsze śmiał jej się w nos. Zawsze cieszyły go jej przegrane, porażki. Czasem myślała, że to psychopata.  Ale dla swojej Jagódki był czuły , niemal całował ją w stopy, a dzieci ubóstwiał. Po śmierci matki,  jedynej osoby , która  trochę potrafiła go złajać, poczuł się jak bonzo, tym bardziej, że ojciec wierzył  w niego też jak wyrocznię.

Odsunęła na chwilę od siebie słuchawkę. Córka widząc, że jest wnerwiona,  pokazywała , żeby się rozłączyła. Ale nie mogła. No, nie mogła.

- Ale czego ode mnie oczekujesz?

- Żebyś pojechała dziś do ojca.

- Byłam wczoraj,  poza tym tato ma zostawiony obiad. Na dwa dni mu starczy.

- Ale on potrzebuje , żeby ktoś z nim był po prostu! – zaczynał swój ton władcy.

- Marek wróci i podjedziemy, wiesz, że ja nie mam prawa jazdy, a teraz nie ma tak sporo busów.

- I jak zwykle to ja będę musiał jechać?!- ryczał.

- Jak -ty? ! Mówię przecież, ze Marek mnie podrzuci. No, kurwa! – Nie słyszysz , co mówię?!

- Proszę nie tym tonem i nie rzucaj mi tu mięsem, znalazła się kulturalna osoba, intelektualistka. Chcę koronkę zaraz odmówić, potrzebuję się wyciszyć…A ta mi tu przeklina.

- To po co ty do mnie święty dzwonisz? Odmawiaj te koronki.

- Wiesz, nie dam się obrażać! -A twoja córka mogłaby zadzwonić do Jagody lub pogadać z Alą lub Wiolą. Nigdy nie dzwoni.

- A kiedy one do nas dzwoniły? Kiedy mnie odwiedziły? – była u kresu wytrzymałości.

- I to ma być rodzina? Jaki ty dajesz córce przykład? – bełkotał.  Po chwili się rozłączył.

Znów uleciał dobry humor. Endorfiny , serotonina…Znów czuła tak, jakby powietrze ktoś z niej  spuścił… W takich chwilach miała ochotę walnąć tym telefonem o ścianę. Znów zapunktował. Znów czuła się winna, znów myślała, że może rzeczywiście powinna  była rano pojechać do ojca. Ale przecież tam dziś będę. Pewnie tego toksyka,  ktoś wnerwił w pracy i wyżywa się na niej- jak zawsze. Może Jagódka go opieprzyła z rana.. Endorfiny, endorfiny i poczucie winy...

                                                                 zdj. własne