Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


niedziela, 21 lipca 2024

Pogawędka


(N- Nieznajoma. P- Pytana )

Nieznajoma-Jak długo pani mieszka tu?

Pytana- Długo. 40 lat , to chyba długo, prawie całe życie. Z wyjątkiem wczesnych lat dzieciństwa

-N- I jak upłynęło tych 40 lat?

P- Hm... Jak? Nie znoszę tej dziury! Tego pseudo miasta- wykrzyknęłam nie kryjąc emocji.

N- Dlaczego?- zapytała spokojnie nieznajoma.

P- Z dnia na dzień stałam się nikim. Moje splendory, jakiś  osiągnięty status runęły. Tak, wcześniej było kilkanaście dobrych lat, no, może kilka. Do czasu…

N- Co się wydarzyło?

P- W zasadzie nic nadzwyczajnego. Pojawiła się choroba. Paradoksalnie, wtedy powinna być mi okazana pomoc, a czułam się jak kopany szczeniak, który nie umie się bronić, nie ma nic , by stanąć oko w oko z atakującym. Początkowo nie widziałam nawet, kto wymierza te ciosy. Choroba, która wyniszczała i ta pogarda, ten śmiech,  drwiny. To ostatnie bolało najbardziej. A jeszcze bardziej boli, gdy drwią osoby, które cię nie znają, inni zaś byli dobrymi kumplami…Imprezowaliśmy. I nagle stają się watahą, która  dopada i rozszarpuje na kawałki. Bo może  potrzebny jest etat dla jakiejś ich kuzynki, znajomej , więc taką jak ja- trzeba wywalić, używając wszelkich sposobów.

N- Zaczynam żałować, że zaczęłam tę rozmowę.- Widzę, że przysparza to pani cierpienia.

P- Nie, już się wygadam, niech pani nie ucieka, może nawet lepiej przed obcą osobą wybebeszyć się.  Wiem, nie lubi się takich historii. Najlepiej, by wszystkie były miłe, pogodne, szczęśliwe.

N- Czemu tu pani została?

P- Czemu? – żachnęłam się.- Jestem z tych, które muszą wiecznie się komuś lub czemuś podporządkowywać. Niby taka silna, a w sytuacji, gdy trzeba było spakować się i rzucić to wszystko, tkwiłam w tej matni. Walczyłam, wydałam na prawników, no i wygrałam- uśmiechnęłam się z goryczą.

N- No, wygrała pani! No to o co chodzi?

P-Pyrrusowe zwycięstwo, zaraz się okazało , że brakuje etatów…Wszystko w białych rękawiczkach, zgodnie z prawem. - I znów zaczęłam udowadniać coś, pisałam , wydawałam tomiki wierszy, chciałam pokazać, że coś potrafię, coś mam do zaoferowania. Gdyby nie zarządzający wówczas w mieście, nikt na to nie zwróciłby uwagi. Mój dyrektor nawet mi  nie pogratulował, koleżanki przychodziły i  szeptem wyrażały swoje uznanie. Na spotkanie promujące książkę przyszło prócz rodziny, rajców, pracownic biblioteki- parę znajomych osób. Inni to zignorowali. Grupa poetycka  , z którą nawiązałam współpracę, też nie wykazała zainteresowania. Nie pojawiła się żadna osoba. A mieszkają niektórzy dość blisko… Ja im zaś organizowałam spotkania… Ja doceniałam, a czemu mnie do jasnej cholery wciąż wszyscy traktują jak śmiecia, jak zero…Jest takie powiedzenie- jak gówno się do ciebie przyklei, już zostaje…

Na profilu zamieszczam teksty, niektórzy chwalą, wielu pyta jeszcze, gdzie można kupić powieść, pojawił się audiobook. A były i konkursy z nagrodami, wyróżnieniami.        -  Pewne osoby z rodziny nawet nie pogratulowały, nie wstawiły przysłowiowego lika, więc co się dziwić obcym. A nawet gdyby teraz coś bym wydała i tu chciała zorganizować spotkanie, nie wiem, kto by się pojawił…Po co ja się tak przejmuję? – Po co sama zadaję sobie ból? Mam dziecko, tę najbliższą rodzinę, mam dla kogo żyć.

N- No, właśnie…Niech spróbuje pani o tamtym zapomnieć. Nie rozdrapywać ran, niech się zabliźnią.

P- Nie jest to proste. Zapomnieć- trudna sztuka.  Zmarnowałam zawodowo ponad 20 lat… Straciłam przyjaciół.

N- To nie byli przyjaciele. Przyjaciele nie zostawiają w potrzebie.

P- Ja ich rozumiem . Bali się o siebie, że jak okażą jakiś znikomy gest sympatii dla mnie, to też się pogrążą. Zresztą każdy ma swoje problemy.

N- Kobieto, to oni jakiś cyrograf podpisali, mamy XXI wiek. Są telefony, maile…

P- Nie było nic. Jakieś pojedyncze komunikaty, chęć rozmowy, zapewnienia o tym , że ktoś tam mnie odwiedzi, że się spotkamy. Spełza wszystko na obietnicach. Nie będę więcej wybierać tych samych numerów, nie , nie wykonam już pierwszego kroku. Dość!

N- Bardzo dobrze… A pewnie i zazdrość w tym wszystkim jest.

P- Pewnie tak, tylko ja naiwnie myślałam, że bliscy cieszą się z moich  sukcesów. Ale nie. I samotność dopada mnie coraz częściej, dziecko staje się dorosłe. Małżeństwo po dwudziestu paru latach już nie jest takie jak tuż po ślubie. Obowiązki, niedomaganie coraz częstsze. Ostatnio dowiedziałam się, że ludzie zamawiają sobie kogoś do towarzystwa.  To jakiś projekt w dużych miastach. Samotni emeryci, emerytki po prostu chcą z kimś porozmawiać, posiedzieć przy kawie… I wolontariusze się spotykają z nimi.  Kawa z wolontariatu, Boże… Pani chyba nie z wolontariatu?

N- Co też , z jakiego wolontariatu. Jestem tu  z powodów zawodowych.

P- Nawet ostatnio znów naiwnie zaczęłam wierzyć, że uda mi się wrócić do znajomych miejsc, że tam może zorganizuję spotkanie, ale chyba nic z tego nie wyjdzie… zasada gówna , które  wisi – działa cały czas. Wisi jak miecz Damoklesa, wciąż z tym chichotem w tle. A wielu tak rozmodlonych tutaj.  I gdzie tu ich szacunek dla  bliźniego? – Gdzie wspieranie, nawet pogratulowanie za cokolwiek?

N- Ale żaden sukces pani nie ucieszył? Nie wierzę. Na pewno były i szczere gratulacje.

P- No, wydanie pierwszego tomiku, potem powieści. Jest radość, obcy ludzie piszą miłe słowa, wyrażają uznanie… Docenia uczelnia. Były te nagrody, wyróżnienia. Tak, to są przyjemne momenty. Pojawili się ludzie na spotkaniach, których się nie spodziewałam, to było bardzo miłe. Poznałam wiele ciekawych, ba, sławnych osób. To ogromne dla mnie wyróżnienie . Sądziłam jednak  , że nie skończy się tylko na tym. Że będą jakieś jeszcze wizyty, imprezy...szczególnie z osobami, które są niemal obok... Wspominam wciąż te wszystkie cudowne spotkania.

N- I dla takich chwil warto żyć, dalej pisać, nie udowadniać już nic nikomu,  może tylko sobie. I iść do ludzi, szukać tych, którzy chcą z panią być, to może być jedna osoba, koleżanka z podstawówki, ze studiów. Można odciąć się od tego grajdoła. – Przecież może pani podjąć pracę , nawet na godziny. Muszę się żegnać, miło było spotkać- nieznajoma wręczyła  swoją wizytówkę. – Pa.

- Pa, dziękuję.

lipiec 2024, fot. pinterest



środa, 10 lipca 2024

  

Luki w pamięci są dobre. Szczególnie dla tych chwil , które chce się wymazać, by spełzły, rozsypały się na wietrze, uleciały hen…Paradoksalnie -moje wspomnienia te bliskie chciałabym wymazać na zawsze, bo odwrócić czasu się nie da. Słowa padły, gorsze od czynów. Niech zostaną te piękne, acz  ulotne, by nie dały się  zniszczyć i wymazać, by nie spełzły jak kolory na starej sukni. Taka enklawa miłych chwil, niech ona będzie we mnie, ze mną, niech przesłoni te niechciane, bo wciąż kłują oczy swą nachalną wyrazistością.  Codzienność  bywa szara z przebłyskami słońca i radości. Szukam , szukam kartek z zapisem tylko tych dobrych, najmilszych  wspomnień i staram się utrwalić, by nie przepadły.


zdj. pinterest