Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


sobota, 22 stycznia 2022

Świat to sklep

 

Są ludzie , którzy traktują  świat i bliźnich jak sklep z zabawkami albo wypożyczalnię rowerów, książek. Ściągają urzeczeni z półki swój „ skarb”, by po niedługim czasie rzucić w kąt zabawkę, bo… się znudziła, bo koleżanka ma inną. I znów kolejna nowa zabaweczka .  Ponownie kochana, przytulana jak poprzednia. Niestety los i tej drugiej podobny do poprzedniczki. Potem małpka, misiek. I też leżą, kurzą się i nikt nie zwraca na nie uwagi.

Cale życie schodzi owym kolekcjonerom  , by otaczać się czymś nowym, bo trzeba być na fali, no bo tak! Po prostu.  Podobnie traktują drugiego człowieka- jak sezonowy hit, który z czasem się znudzi. Cóż , mamy naturę poszukiwawczą, dokonujemy wciąż nowych odkryć.  Oby się nie odbywały te odkrycia kosztem czyjegoś cierpienia. Odrzucony przez” kapryśne dziecko” poczuje ból i stratę. I tak najczęściej się dzieje, choć to nie reguła. Czasem po prostu odrzucony nie rozumie tego skakania „przyjaciela”  z kwiatka na kwiatek.

Bo ten ktoś deklarował przyjaźń, był niemal codziennie w twoim życiu, słuchał zwierzeń, sam szukał pocieszenia, były wspólne zabawy, wyjścia, spotkania- nawet te na odległość.  Do czasu. Zastanawia mnie, czym kierują kolekcjonerzy? Co ich kręci- jak to dziś się mawia w ciągłym ściąganiu z półki nowej zabawki, by za jakiś czas ją odrzucić?  Może ktoś ich podobnie potraktował? Może nie są zdolni do nawiązania przyjaźni, po prostu. Doceniajmy więc tych, którzy są zawsze przy nas , którzy nie zawiodą !


grafika- pinterest


czwartek, 13 stycznia 2022

Samotność świni

 

Wszyscy na mnie mówią- świnia. A słyszałam wiele razy, jak gospodyni mówi do gospodarza- Ty świnio! Albo- tak się ześwinić !

Kury czasem tu pojawiające się mówią mi, że ludzie tak się wyzywają, bo świnia jest czymś dla nich najgorszym- brudnym , zalepionym łajnem.. Nie, nie chcę słuchać tych wrednych kur, lecą na każde zawołanie koguta i szukają wciąż czegoś w śmieciach. A mnie wyzywają. Dzikie gołębie powiedziały mi latem,  że one tak samo skończą jak i ja, a nawet wcześniej. Nic więcej nie chciały mi powiedzieć, odleciały i tyle ich widzieli. Gospodarz rano przynosi mi jedzenie. Jestem sama, matka – nie wiem, mówią, że padła. Byłyśmy razem bez mamy, pięć sióstr. Ale reszty nie ma, wsadzili je na jakiś dziwny wóz i wywieźli, ja zostałam sama. Płakały strasznie, ja też. Nie mogłam się uspokoić.  Przez dwa dni nie miałam ochoty na jedzenie. Już chcieli mnie leczyć i wzywali weterynarza.  Gniótł mnie, obsłuchiwał  czymś. Powiedział, że nic mi nie jest.  Nie mam nic do zabawy, była taka miękka okrągła kulka, podrzucałam ją, potem syn gospodarza mi zabrał i powiedział , że uświniłam mu piłkę.

Niedawno przyszedł ten wredny czarny kot i powiedział, że moje dni   policzone, a potem uciekł, bo pies go wyczuł. Psa się trochę boję, bo wciąż warczy.  Pan go czasem głaszcze, mnie nigdy, choć słyszałam, jak za płotem ktoś mówił – łżesz jak pies. Pies warknął, ale w sumie on nigdy nie łże, jest chyba łagodny, tylko szczeka, bo tak musi.  Leży najczęściej niedaleko ode mnie i czasem gawędzimy. Powiedział mi, żeby się nie przejmować tym, co kot gada. 

A ja gdy zasypiam, przypominam sobie, co mówiły dzikie gołębie i kury…Robi się coraz zimniej, nie mam się do kogo przytulić. Zakopuję się w sianie i śpię. Rano obudziłam się i coś białego leżało na ziemi. Mokre, lepiące się. Potem znów zniknęło. Gospodyni mówiła, że jeszcze trzeba czekać do świąt. Ale na co czekać... Nie wiem, patrzę na to niewielkie podwórko, kur nie ma. Pies nic mi nie chce powiedzieć. Dzikie gołębie odleciały. Czuję się bardzo samotna.

Poniżej w linku obraz, który mnie zainspirował

https://mazowieckidomaukcyjny.pl/shop/przedswiateczna-aukcja-sztuki/janusz-lewandowski-wielka-samotnosc-pewnej-swinki-2018/

niedziela, 9 stycznia 2022

Zmierzch

 

Lubię tę chwilę. Dzień pogodny się kończy, zostawia na niebie swoje prześwity słońce. Jeszcze nie dzień i noc. Kazałem zapalić lampę. Mike ją przyniósł, zostawił też dzbanek z herbatą. Chyba nic dziś więcej nie zjem, te ciastka z deseru  wystarczą. Siedzę i wsłuchuję się w ciszę, która gromko mi objaśnia, że jestem sam. Zegar wygrał swoją melodię.  Teraz tyka , niemal równo z moim biciem serca. Znów oglądam pamiątki. Kilka twoich zdjęć, wiele ich nie ma. Nad kominkiem Twój portret, może niezbyt udany. Nie lubiłaś go. Może rzeczywiście tak zachwalany portrecista, niezbyt się przyłożył. Ale mnie się i tak podoba. A teraz w pudełku Twoje listy, liściki,  bileciki, jakie sobie wysyłaliśmy. Wiele razy pomagał nam niezawodny Mike i Twoja Susan. Dotykam Twojej chusteczki, czuję jeszcze tę woń Twoich ciepłych dłoni. I Twój warkocz, lekki już  , ale  spleciony dokładnie. Nie chcę zepsuć tej cudnej girlandy  jasnych puklów.  Są zasuszone kwiaty. Pod powiekami czuję  łzy. Nie, nie – nie będę płakać jak małe dziecko. Te chwile wspomnień są  tak dla mnie miłe, więc czemu płaczę?

Czytam wiersze, które zapisywałaś w swoim sztambuchu. Ulubione strofy, są nawet nuty pieśni. Ja śpiewać raczej nie potrafiłem. Słuchałem, jak Ty nuciłaś te piękne melodie. Czasem Twoja siostra akompaniowała Ci na pianinie, gdy bywaliśmy u Twoich rodziców. Ich też już nie ma…

Tak lubiłaś teatr, ja nie lubiłem tłumów. Ale szedłem z Tobą , byłaś tak szczęśliwa, klaskałaś podczas spektaklu. Podczas przerw we foyer dyskutowałaś ze znajomymi- głównie były to  Twoje dawne koleżanki, bywali też czasem rodzice.  I bale, wieczorki tańcujące, gdzie deptałem Ci stopy. Wolałem patrzeć, jak suniesz bezszelestnie w ramionach kuzynów lub innych zaproszonych mężczyzn.

Dziecka nie doczekaliśmy, nie robiłem Ci z tego powodu wyrzutów. Raz poroniłaś. Cierpieliśmy obydwoje…Nie, nie chcę do tego wracać. Zbyt bolesne było to dla nas. Niebawem i Ty odeszłaś.

Zegar tyka, moje serce jeszcze bije. Nasze zdjęcie ślubne. Przesuwam dłonią po ramce fotografii, za oszkloną oprawą Twoja twarz jeszcze bardziej jaśnieje. Byliśmy tak szczęśliwi. Rodzice i Twoi, i moi byli nam przychylni. . Nie obchodziły mnie Twoje wiana. Ty byłaś moim największym skarbem.

Przysypiam , głowa opada mi, zaraz rozsypią się na podłogę moje pamiątki. Zaraz je sprzątnę, tylko popatrzę na to zdjęcie, i na to. I jeszcze jeden list. O, herbata wystygła, lampa przygasa.

I zegar znów dzwoni, serce bije, jeszcze żyję, jeszcze żyję , a tak bardzo chcę się z Tobą wreszcie spotkać. Już niebawem, już niedługo.. Przyjdzie zmierzch i usnę.



 Edward Lamson Henry, Wdowiec; 1873, American Art Museum,