Lubię tę chwilę. Dzień pogodny się kończy, zostawia na
niebie swoje prześwity słońce. Jeszcze nie dzień i noc. Kazałem zapalić lampę.
Mike ją przyniósł, zostawił też dzbanek z herbatą. Chyba nic dziś więcej nie
zjem, te ciastka z deseru wystarczą. Siedzę
i wsłuchuję się w ciszę, która gromko mi objaśnia, że jestem sam. Zegar wygrał
swoją melodię. Teraz tyka , niemal równo
z moim biciem serca. Znów oglądam pamiątki. Kilka twoich zdjęć, wiele ich nie
ma. Nad kominkiem Twój portret, może niezbyt udany. Nie lubiłaś go. Może
rzeczywiście tak zachwalany portrecista, niezbyt się przyłożył. Ale mnie się i
tak podoba. A teraz w pudełku Twoje listy, liściki, bileciki, jakie sobie wysyłaliśmy. Wiele razy
pomagał nam niezawodny Mike i Twoja Susan. Dotykam Twojej chusteczki, czuję
jeszcze tę woń Twoich ciepłych dłoni. I Twój warkocz, lekki już , ale spleciony dokładnie. Nie chcę zepsuć tej
cudnej girlandy jasnych puklów. Są zasuszone kwiaty. Pod powiekami czuję łzy. Nie, nie – nie będę płakać jak małe
dziecko. Te chwile wspomnień są tak dla
mnie miłe, więc czemu płaczę?
Czytam wiersze, które zapisywałaś w swoim sztambuchu.
Ulubione strofy, są nawet nuty pieśni. Ja śpiewać raczej nie potrafiłem. Słuchałem,
jak Ty nuciłaś te piękne melodie. Czasem Twoja siostra akompaniowała Ci na
pianinie, gdy bywaliśmy u Twoich rodziców. Ich też już nie ma…
Tak lubiłaś teatr, ja nie lubiłem tłumów. Ale szedłem z Tobą
, byłaś tak szczęśliwa, klaskałaś podczas spektaklu. Podczas przerw we foyer
dyskutowałaś ze znajomymi- głównie były to
Twoje dawne koleżanki, bywali też czasem rodzice. I bale, wieczorki tańcujące, gdzie deptałem Ci
stopy. Wolałem patrzeć, jak suniesz bezszelestnie w ramionach kuzynów lub
innych zaproszonych mężczyzn.
Dziecka nie doczekaliśmy, nie robiłem Ci z tego powodu
wyrzutów. Raz poroniłaś. Cierpieliśmy obydwoje…Nie, nie chcę do tego wracać.
Zbyt bolesne było to dla nas. Niebawem i Ty odeszłaś.
Zegar tyka, moje serce jeszcze bije. Nasze zdjęcie ślubne.
Przesuwam dłonią po ramce fotografii, za oszkloną oprawą Twoja twarz jeszcze
bardziej jaśnieje. Byliśmy tak szczęśliwi. Rodzice i Twoi, i moi byli nam
przychylni. . Nie obchodziły mnie Twoje wiana. Ty byłaś moim największym
skarbem.
Przysypiam , głowa opada mi, zaraz rozsypią się na podłogę
moje pamiątki. Zaraz je sprzątnę, tylko popatrzę na to zdjęcie, i na to. I
jeszcze jeden list. O, herbata wystygła, lampa przygasa.
I zegar znów dzwoni, serce bije, jeszcze żyję, jeszcze żyję
, a tak bardzo chcę się z Tobą wreszcie spotkać. Już niebawem, już niedługo..
Przyjdzie zmierzch i usnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz