Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


czwartek, 21 lipca 2022

Weselnie. Potem, cd.

  Siedziała na dworcu, nerwowo patrzyła na zegar, wskazówki przesuwały się powoli. Na wyświetlaczu nadal nie pojawiała się informacja o odjeździe pociągu. Z megafonu popłynął chropowaty automatyczny głos oznajmiający o opóźnieniu osobowego do Warszawy, ale o Rzeszowie- ani słowa.

Wyjęła telefon, włożyła kartę, po krótkim zastanowieniu wpisała tekst wiadomości. To był sms do Krzyśka. Wyobrażała sobie, jak się denerwuje i martwi, a reszta zapewne robi jedną wielką hecę. Musiała ich uspokoić. Może policję już zaalarmowali. "Krzysiu, ja wzięłam urlop. Dowiesz się wszystkiego od mojej szefowej, idź tam jutro. Odezwę się do Ciebie." I poszło… Wyjęła znów kartę z telefonu, dobrze ją schowała do portfela. Nadjechał wreszcie pociąg do Rzeszowa, siadła w swoim przedziale, było pustawo. Na kolejnej stacji znów był tłum, no niedziela, powroty, wyjazdy - lato, trwał sezon. Konduktor przejrzał bilety. Kobieta siedząca obok wciąż dopytywała się , jaka to stacja. Anka wstała, wyszła na korytarz, było jej duszno. Szedł znów konduktor, zagadnęła go o jakieś inne miejsce , może być w I klasie. Mężczyzna podał jej małą walizkę, poszła za nim. Dopłaciła należną kwotę. Przedział był pusty. Zasłoniła firanki. Nikt na nią nie patrzył, nie oceniał, nie taksował wzrokiem…
Za oknem piękne niebo. Powoli wyłaniały się górzyste tereny, łagodne zielona zbocza. Stukot pociągu uspakajał , trochę się zdrzemnęła. Coś jej się przyśniło, z kimś rozmawiała, kłóciła się chyba. dziwne twarze, wesele i ona tańczyła z ojcem. Ktoś szarpał ją. Ocknęła się. Konduktor dość rzeczowo oznajmiał, że to koniec kursu, czas wysiadać.
- To Rzeszów Główny , proszę pani, proszę wysiąść.
Wygramoliła się z przedziału, przepraszając obsługę, ciągnęła za sobą walizkę, torba z telefonem i dokumentami była przewieszona mocno, wszystko było na miejscu.
Peron zalany słońcem, siadła na jednej z ławek, usiłowała się dobudzić. Rozglądała się wokół. Obce dla niej miejsce. Nigdy tu nie była. Poczuła wilczy głód. Przełknęła ślinę, jakiś dzieciak zajadał lody, matka obok niego posilała się kanapką.
Chłopak pytał matę bezceremonialnie- Cemu ta pani jest taka gruba?
- Cicho, przestań- matka strofowała go patrząc z politowaniem na młodą otyłą kobietę.
Anka nie słyszała dokładnie ich rozmowy . Jeszcze czuła senność, nie miała ochoty wstawać, a z drugiej strony irytował ją upływ czasu, to siedzenie obok obcych ludzi. W końcu wstała, ruszyła przed siebie, wyszła tunelem przed plac dworca.
Chodziła bez celu, nagle natknęła się na jakiś bar. Siadła na zewnątrz, podeszła kelnerka, Anka poprosiła o małą porcję kurczaka i surówkę oraz dużą kawę. Było nawet smaczne. Zapłaciła i wyszła. Ktoś wskazał jej przystanek busów, siadła na końcu, jechała w kierunku Sanoka. Kierowca mówił, że mogą tam być za jakąś godzinę. Wiedziała , że jest tam zbiór dzieł Beksińskiego, chciała go od dawna zobaczyć. Bieszczady odkrywały swe uroki. Patrzyła urzeczona na ten bajkowy pejzaż, dzikie niemal miejsca, gdzieniegdzie jakieś osady, pojedyncze domy. Lasy, wzgórza, w tle łagodne zbocza. Niebo bezchmurne. Droga wiła się jak wstążka. Trochę podrzucało ją na tym tylnym siedzeniu. Wreszcie dotarli. Zabrała z bagażnika walizkę. Zapytała o muzeum. Wskazano jej kierunek. Okazały wyremontowany budynek zamku prezentował się wspaniale. Zostawiła w portierni swój bagaż, poszła do toalety, przemyła twarz, zmieniła szybko bluzkę, tę przepoconą wrzuciła do kosza.
Nasycała oczy cudownymi zbiorami. Była ekspozycja ikon, a potem na piętrze – uczta. Ponumerowane przez artystę dzieła. Krążyła po kolejnych salach, były i nagrania, zbiór kaset…
Spojrzała na zegarek, było już późne popołudnie. Zapytała jedną z pań z obsługi, czy jest tu możliwość skorzystania z internetu, może wi-fi. W końcu wyjęła smartfon, weszła na pocztę i napisała długi mail do brata. Jeszcze raz potwierdziła szefowej , że nie będzie jej od poniedziałku, zgodnie z ustaleniami. Odczytała sms od Krzyśka- potwierdził, że wszystko przekazał rodzicom, policja ma zaprzestać jej poszukiwań. Mają jedynie dla pewności i zgodnie z procedurami zgłosić się do jej przełożonych. Ale to rutynowe działanie. Prosił Ankę, by zadzwoniła. Obiecała, że zadzwoni. Niech cierpliwie poczeka. Zrobiła sobie zdjęcie i wysłała mu, by go uspokoić. Nie mógł nic odczytać, gdzie wykonała swoją focię. W tle była jakaś szara ściana budynku. Poczuła się bardzo zmęczona, choć sporo spała w pociągu. Miała przecież za sobą cały dzień, a wcześniej weselną sobotę, potem szybkie pakowanie się.
Siedziała na ławce. Nie miała żadnego planu. Może najpierw hotel. Musi wziąć prysznic, przespać się. Zatem hotel. A potem, potem ten adres , ma go gdzieś- klinika, w której czyni się cuda…


zdj. pinterest

poniedziałek, 11 lipca 2022

Weselnie. Potem. cd.


Matka siedziała przy stole , patrzyła tępo przed siebie. Krzysiek pytał , krzyczał, krążył po mieszkaniu. Zaglądał do pokoju Anki setki razy… Ojca nie było. Właściwie nie interesowało go, gdzie on teraz poszedł. Matka siedziała w sukience weselnej, oczy rozmazane tuszem. Wyglądała jakby ktoś ją pobił. Buty leżały rzucone w kąt. Na serwecie sterty chusteczek , papierków, pomadka, grzebień.
Ona - zawsze taka poukładana, a tu jeden syf. Włosy oklapły jej żałośnie. Potrząsnął nią krzycząc, żeby przestała się mazgaić.
- Ogarnij się, nie ty jesteś najważniejsza! Doprowadź się do ładu! Trzeba zadzwonić na policję. Zaraz pojadę , może zajrzę do szpitala. Sam zresztą nie wiedział , co ma robić.
Matka wstała, poszła bez słowa do łazienki. Słyszał plusk wody. Wyszła wreszcie ubrana w domową sukienkę, zmyty makijaż wreszcie .Zobaczył w jej oczach jakiś wielki strach jak u małej dziewczynki. Przytulił ją. Już nie krzyczał. Odsunęła go, poszła do kuchni, zapaliła papierosa, nie robiła tego od dawna.
- Nie ma jej rzeczy, zabrana jest walizka, wszystkie dokumenty. Przejrzałam. Ona odeszła od nas. Bez słowa- wyczuł w wypowiedzi matki żal, pretensję, ale nie było cienia niepokoju i troski o córkę.
- Czy ty siebie słyszysz?! – Nie zastanawiasz się , co się mogło z nią stać? Skąd wiesz, że odeszła? Zostawiła ci jakąś informację? Zachowanie jej było inne? Coś zauważyłaś? Interesowało cię to?
- A co ty mnie rozliczasz? Ty interesowałeś się? Odwiozłeś ją do domu. Ty ją ostatni wdziałeś. Co mówiła? – też podniosła głos.
Miał mętlik w głowie. Tak, przywiózł ją, weszła do domu. Prosiła wcześniej, że nie ma ochoty już siedzieć w tym tłumie. Jak zwykle była rozgoryczona, smutna. Od dawna taką ją widział. Czasem tylko krótkie chwile jakiejś miłej rozmowy. Nie poświęcał jej tez wiele czasu ostatnio.
- Jest dorosła, podjęła jakąś decyzję, sama - dalej beznamiętnie stękała matka.
- Boże, jaka ty jesteś nieczuła, nie masz nic w sobie z matki! To twoja córka , a nie tylko dorosła osoba! Mówisz jak jakaś obca osoba, jak rzecznik prasowy. Nic już lepiej nie mów!
Siadł przy stole, szukając w sobie resztek spokoju, opanowania. Usiłował normalnie myśleć. Tak, przywiózł Ankę, poszła do siebie. Pomachała mu jeszcze na odchodnym. Widział tylko jej zmęczenie i chęć , no właśnie- chęć ucieczki z tego wesela, ale czy tylko z wesela? Jeśli podjęła decyzję o opuszczeniu ich , musiała to wcześniej zaplanować. Rzeczy z pokoju , jakie zabrała, wskazywały, że to tylko te ważne i niezbędne. Dokumenty, leki, kurtka, bielizna , bluza, spodnie- wzięła chyba ze trzy pary, spódnica, szal. Jakieś lekkie buty i jej ulubione trapery. Nie było małej walizki i torebki. Telefon wciąż wyłączony. Komunikat- „abonent jest chwilowo niedostępny”- nie mógł już tego słuchać.
Z kim się kontaktować mogła, nie miała przyjaciół tu w tym grajdole. Koleżanka ze studiów – za granicą, dwie dobre kumpelki , może z nimi ma kontakt. Tylko, jak one się teraz nazywają? Tropy wiodły go w ślepy zaułek. Poszuka na FB, na pewno kogoś znajdzie. Chciał już złapać telefon, ale usłyszał otwierane drzwi.
Ojciec wrócił. Siadł obok. Obwieścił, że poszedł na policję i zgłosił zaginięcie córki.
- Przyjęli zgłoszenie ? Oni zaraz mają jakieś wykręty- żachnął się Krzysztof.
- Nie, przyjęli zgłoszenie. Dałem im zdjęcie, z telefonu sobie kobieta ściągnęła. Rozpytywała o stan zdrowia Anki, gdzie ostatnio była, kiedy ja ją ostatni raz widziałem. Przy mnie dzwonili do szpitali, sprawdzali wypadki, rannych , nic takiego nie było, jej nazwisko tam nie figurowało, na szczęście- westchnął ciężko ojciec. – I kazali mi wrócić do domu, ma tu przyjść ktoś sprawdzić jej pokój. Nic tam nie ruszajcie. Ludzi z sąsiedztwa trzeba popytać.
Krzyśka zaskoczyło nagłe działanie ojca. Widział , że naprawdę się martwił tą sytuacją. Siedzieli w milczeniu.
- A jeszcze o pracę pytali, tam też ktoś może coś wiedzieć…
- Gdzie ona mogła się wybrać? Do kogo? Krzysiek zaczął przeglądać internet.
Matka jedynie rzuciła uwagę, że ona nie będzie łazić po ludziach i pytać o dorosłą osobę.
- Mamo, proszę, ty już nic nie mów- Krzysiek znów zapalił papierosa.

fot- tapetus


sobota, 2 lipca 2022

Weselnie, cd.


Krzysiek wracał powoli. Poboczem szli młodzi ludzie, ciepła noc, imprezy, dyskoteki. Trzeba było uważać, bo jakiś rozbawiony wtoczy mu się na maskę. Dom weselny jeszcze pełen gwaru i gości jaśniał z daleka. Zaparkował gdzieś bliżej wejścia. Pomachał żonie, chyba nawet nie zauważyła jego chwilowego zniknięcia z imprezy. Dyskretnie dał znak matce, by wyszła na taras. Przyszła.
- Zniknęła Anka, co? Ulotniła się , pewnie zawiozłeś ją do domu? – mówiła z naganą w głosie.
Irytowało go to. Żachnął się, nie chciał robić widowiska. Żal mu było Anki, nie rozumiał postawy matki. Była kobietą, chyba bardziej powinna być wyczulona na pewne sprawy. Od dzieciństwa pamiętał, jak męczyła siostrę sukienkami jakby wprost od Barbie. Ciągnęła dziewczynkę za włosy, upinała, robiła z niej maszkarona. Potem zostawiała Ankę zniesmaczona. Tak, porzucała własne dziecko jak lalkę. Ojciec tylko się na to krzywił. Ania płakała, że jest brzydka. Krzysiek starał się ją pocieszać. Z czasem Anka weszła w okres buntu. Zaczęły się problemy w szkole, głównie w gimnazjum- zakompleksiona, wiecznie sama, odrzucona przez klasowe damy. W liceum trochę dowartościowała się , był dobry wychowawca. Anka miała grupkę dobrych znajomych, odpadały jedynie dyskoteki i randki… Na studiach podobnie.
Zamyślony patrzył na matkę wygłaszającą te swoje komunały.
- Mamo, ona potrzebuje pomocy, fachowej. Nie jest małym dzieckiem. Ona ma zafundowane przez was życie w koszmarze. Nie wszyscy mogą być piękni jak ty! – Doprowadziłaś ją do jakiejś traumy, te zasrane sukienki, w które się nie mieściła!
- Uspokój się . Ludzie patrzą- syknęła wściekła.
- Nikt nie patrzy. Połowa zalana, reszta się bawi. Tak, wszyscy patrzą tu w ten kąt za krzewem i cię widzą- żachnął się czując, że nie nawiąże z matką żadnego konstruktywnego dialogu. Machnął ręką.
-OK, nic się nie dzieje. Idźmy , bawmy się. Reszta to pikuś, chodź na salę- wziął matkę pod rękę i zaprowadził do stołu. Siadła jakaś lekko otępiała. Mąż tańczył z kimś. Wypiła lampkę wina. Zaraz ktoś się przysiadł. Gawędziła.
Krzysiek szukał żony. Wrócił na ich miejsce, ale nie było jej tam. Zapytał kuzynkę, czy jej nie widziała.
- Nie wiem, Ilona była tu przed chwilą. Popatrz gdzieś na sali.
Ilona była rzeczywiście na sali. Chyba dobrze sobie popiła, tańczyła mocno przytulona do jakiegoś obcego kolesia. Krzysiek wyrwał ją , tłumacząc facetowi krótko, że teraz jego kolej i najlepiej , żeby spadał. Ilona słaniała się na nogach. Objął ją i wyszedł z nią na podjazd .
- Musiałaś się tak nawalić? – Nie było mnie pół godziny, a ty jakieś odwalasz harce na samym środku sali.
- A co, mam jak twoja siostrzyczka siedzieć za stołem i żreć?- czknęła.
Spoczęli na ławce. Sukienka Ilony błyszczała w świetle lampionu. Podniosła w górę twarz. Popatrzył na jej cudny profil i znów gniew ustąpił. Boże, jak ja ją kocham. Ona jest dla mnie całym światem.
Gdyby tylko chciała mieć ze mną dziecko i pomogła mi z Anką.
Ilona nieco orzeźwiona podmuchem wiatru, łagodnie zapytała już całkiem na trzeźwo:
- I jak tam Ania? Pewnie znów złapała doła, a ty jeden musiałeś jej pomóc stąd się wydostać.
Milczał, potakując jedynie głową. Ciężko mu było o tym mówić.
- Skarbie, nie jesteś terapeutą.
- Ale jestem jej bratem.
- Ale to ona powinna sobie dać pomóc! Powinna podjąć leczenie. Ma książkowe objawy bulimii. I chyba depresja nieleczona. To już wiedzą nawet dzieciaki. Wygooglować sobie mogą.
- Mam ją zmusić?- wykrztusił. – Próbowałem. Nic. Beton.
- No i rodzice bardzo , bardzo ją wspierają. Są wredni, wiesz. - Pięciu minut tam bym nie wytrzymała. Dlaczego ona z nimi mieszka?- dziwiła się głośno nie wiadomo który już raz. - Ma dobrą pracę, powinna kupić sobie mieszkanie, uciec stąd , podjąć leczenie. Zaszyć sobie ten bebech, kurwa mać!
- Nie ubezwłasnowolnię jej. Pomóż mi, skarbie, pomóż…
- Nie czas na to dzisiaj . Teraz cię wzięło. Która to godzina?
- Spojrzał na zegarek- było około drugiej.
Trzeba się zbierać- pomyślał. Zawieźć starych, bo tatunio sobie walnął parę kielonków, a potem wrócić po Ilonę. Ruszyli w kierunku sali, by zebrać towarzystwo , pożegnać się z gospodarzami wracać do domu. Ilona miała poczekać, on zapakował rodziców do samochodu. Jakoś nierozmowni byli. Ruszył. Cały czas za kierowcę robię, nawet „dziękuję” nie usłyszę- myślał pogłębiając się w swoim rozgoryczeniu. Ojciec miał na drugi dzień podjechać po swoje auto, zostało na parkingu. Jęczał cały czas o tym starym rzęchu. Nawet słowem nie zapytał o Ankę…
- Wrócisz jutro i zabierzesz, nikt ci go nie ukradnie- uciszył go.
Patrzył niebawem, jak rodzice wchodzą powoli po schodach. Czekał aż zapali się światło w kuchni. Matka pomachała mu , odjechał. Ilona czekała.
Rano wyrwał go głośny dzwonek komórki, Ilona spała jak suseł. Matka jęczała w słuchawce. Usiłował się czegoś dowiedzieć. Dotarło do niego, że Anki nie ma w domu. Nie ma jej rzeczy, nie odbiera telefonu.
Musiał jechać do rodziców. Co ona wymyśliła znów? Co się z nią stało? Pędził po schodach, w głowie huczało. Szybko ruszył sprzed bloku.
K. Woś, 2022

zdj. pixabay