Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


sobota, 2 lipca 2022

Weselnie, cd.


Krzysiek wracał powoli. Poboczem szli młodzi ludzie, ciepła noc, imprezy, dyskoteki. Trzeba było uważać, bo jakiś rozbawiony wtoczy mu się na maskę. Dom weselny jeszcze pełen gwaru i gości jaśniał z daleka. Zaparkował gdzieś bliżej wejścia. Pomachał żonie, chyba nawet nie zauważyła jego chwilowego zniknięcia z imprezy. Dyskretnie dał znak matce, by wyszła na taras. Przyszła.
- Zniknęła Anka, co? Ulotniła się , pewnie zawiozłeś ją do domu? – mówiła z naganą w głosie.
Irytowało go to. Żachnął się, nie chciał robić widowiska. Żal mu było Anki, nie rozumiał postawy matki. Była kobietą, chyba bardziej powinna być wyczulona na pewne sprawy. Od dzieciństwa pamiętał, jak męczyła siostrę sukienkami jakby wprost od Barbie. Ciągnęła dziewczynkę za włosy, upinała, robiła z niej maszkarona. Potem zostawiała Ankę zniesmaczona. Tak, porzucała własne dziecko jak lalkę. Ojciec tylko się na to krzywił. Ania płakała, że jest brzydka. Krzysiek starał się ją pocieszać. Z czasem Anka weszła w okres buntu. Zaczęły się problemy w szkole, głównie w gimnazjum- zakompleksiona, wiecznie sama, odrzucona przez klasowe damy. W liceum trochę dowartościowała się , był dobry wychowawca. Anka miała grupkę dobrych znajomych, odpadały jedynie dyskoteki i randki… Na studiach podobnie.
Zamyślony patrzył na matkę wygłaszającą te swoje komunały.
- Mamo, ona potrzebuje pomocy, fachowej. Nie jest małym dzieckiem. Ona ma zafundowane przez was życie w koszmarze. Nie wszyscy mogą być piękni jak ty! – Doprowadziłaś ją do jakiejś traumy, te zasrane sukienki, w które się nie mieściła!
- Uspokój się . Ludzie patrzą- syknęła wściekła.
- Nikt nie patrzy. Połowa zalana, reszta się bawi. Tak, wszyscy patrzą tu w ten kąt za krzewem i cię widzą- żachnął się czując, że nie nawiąże z matką żadnego konstruktywnego dialogu. Machnął ręką.
-OK, nic się nie dzieje. Idźmy , bawmy się. Reszta to pikuś, chodź na salę- wziął matkę pod rękę i zaprowadził do stołu. Siadła jakaś lekko otępiała. Mąż tańczył z kimś. Wypiła lampkę wina. Zaraz ktoś się przysiadł. Gawędziła.
Krzysiek szukał żony. Wrócił na ich miejsce, ale nie było jej tam. Zapytał kuzynkę, czy jej nie widziała.
- Nie wiem, Ilona była tu przed chwilą. Popatrz gdzieś na sali.
Ilona była rzeczywiście na sali. Chyba dobrze sobie popiła, tańczyła mocno przytulona do jakiegoś obcego kolesia. Krzysiek wyrwał ją , tłumacząc facetowi krótko, że teraz jego kolej i najlepiej , żeby spadał. Ilona słaniała się na nogach. Objął ją i wyszedł z nią na podjazd .
- Musiałaś się tak nawalić? – Nie było mnie pół godziny, a ty jakieś odwalasz harce na samym środku sali.
- A co, mam jak twoja siostrzyczka siedzieć za stołem i żreć?- czknęła.
Spoczęli na ławce. Sukienka Ilony błyszczała w świetle lampionu. Podniosła w górę twarz. Popatrzył na jej cudny profil i znów gniew ustąpił. Boże, jak ja ją kocham. Ona jest dla mnie całym światem.
Gdyby tylko chciała mieć ze mną dziecko i pomogła mi z Anką.
Ilona nieco orzeźwiona podmuchem wiatru, łagodnie zapytała już całkiem na trzeźwo:
- I jak tam Ania? Pewnie znów złapała doła, a ty jeden musiałeś jej pomóc stąd się wydostać.
Milczał, potakując jedynie głową. Ciężko mu było o tym mówić.
- Skarbie, nie jesteś terapeutą.
- Ale jestem jej bratem.
- Ale to ona powinna sobie dać pomóc! Powinna podjąć leczenie. Ma książkowe objawy bulimii. I chyba depresja nieleczona. To już wiedzą nawet dzieciaki. Wygooglować sobie mogą.
- Mam ją zmusić?- wykrztusił. – Próbowałem. Nic. Beton.
- No i rodzice bardzo , bardzo ją wspierają. Są wredni, wiesz. - Pięciu minut tam bym nie wytrzymała. Dlaczego ona z nimi mieszka?- dziwiła się głośno nie wiadomo który już raz. - Ma dobrą pracę, powinna kupić sobie mieszkanie, uciec stąd , podjąć leczenie. Zaszyć sobie ten bebech, kurwa mać!
- Nie ubezwłasnowolnię jej. Pomóż mi, skarbie, pomóż…
- Nie czas na to dzisiaj . Teraz cię wzięło. Która to godzina?
- Spojrzał na zegarek- było około drugiej.
Trzeba się zbierać- pomyślał. Zawieźć starych, bo tatunio sobie walnął parę kielonków, a potem wrócić po Ilonę. Ruszyli w kierunku sali, by zebrać towarzystwo , pożegnać się z gospodarzami wracać do domu. Ilona miała poczekać, on zapakował rodziców do samochodu. Jakoś nierozmowni byli. Ruszył. Cały czas za kierowcę robię, nawet „dziękuję” nie usłyszę- myślał pogłębiając się w swoim rozgoryczeniu. Ojciec miał na drugi dzień podjechać po swoje auto, zostało na parkingu. Jęczał cały czas o tym starym rzęchu. Nawet słowem nie zapytał o Ankę…
- Wrócisz jutro i zabierzesz, nikt ci go nie ukradnie- uciszył go.
Patrzył niebawem, jak rodzice wchodzą powoli po schodach. Czekał aż zapali się światło w kuchni. Matka pomachała mu , odjechał. Ilona czekała.
Rano wyrwał go głośny dzwonek komórki, Ilona spała jak suseł. Matka jęczała w słuchawce. Usiłował się czegoś dowiedzieć. Dotarło do niego, że Anki nie ma w domu. Nie ma jej rzeczy, nie odbiera telefonu.
Musiał jechać do rodziców. Co ona wymyśliła znów? Co się z nią stało? Pędził po schodach, w głowie huczało. Szybko ruszył sprzed bloku.
K. Woś, 2022

zdj. pixabay

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz