Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


wtorek, 28 lutego 2023

Tęsknię za wiosną

 

Tęsknię za wiosną- taką prawdziwą, radosną, nieskażoną pyłem śmieci z komina, wojennymi pomrukami. Nadejdzie? 




zdj. pinterest

poniedziałek, 27 lutego 2023

Wesel- nie...

Mijały kolejne dni. Grzegorz wysłał do Maryli sms- a z pytaniem, co słychać. Otrzymał zdawkową odpowiedź. Sam siebie nie potrafił zrozumieć, nie wiedział, dlaczego nagle zabrakło mu odwagi, by najnormalniej w świecie porozmawiać z własną żoną. Potem ten telefon od Krzyśka, dziwne uwagi syna, który cedził słowa, mówił jak obcy człowiek.

Grzesiek stołował się czasem u swojej bratowej. Jednak jej ciągłe pytania o Ankę, Marylę zaczęły go irytować. Krzysiek po powrocie z wczasów w ogóle do niego nie zajrzał. Poleski patrzył kolejny wieczór tępo w ekran telewizora, a tam ktoś kogoś zabijał, trwały gonitwy samochodów. Grzesiek nic z tego nie rozumiał. Był zmęczony. Na stole rzędem stały już pełne słoje ogórków. Dał sam radę, pomagał co roku Maryli w kiszeniu, marynowaniu. Miał wprawę. Teraz trzeba było je wynieść już do piwnicy. Obrodziły w tym roku dobrze, podarował sąsiadce, bratowej też. Miał zamiar podjechać jeszcze do matki, ale one i jego siostra miały swoich sporo. Jednak susza dawała się we znaki, w końcu pędy zaczęły obsychać, liście zżółkły. Podlewał, ale potrzebny był dobry deszcz. Zasnął w fotelu, obudził go odgłos samochodów, ludzie ruszali do pracy. Świt był już pełen słońca. Lipiec dobiegał końca. Za dwa dni imieniny Anki.
Golenie, mycie, śniadanie. Potem zakupy, pogawędka z sąsiadem. Wreszcie wziął się za wytaszczenie kilku skrzynek do piwnicy. Coś go ciągnęło na działkę. Ruszył około południa w znajomym kierunku. Po drodze wstąpił do ulubionego sklepu, wziął wino, wędlinę, pieczywo. Miał zamiar przenocować tam. Szedł coraz szybciej. Mógł podjechać samochodem. Ale to w końcu blisko. Mijał ludzi, niektóre kobiety patrzyły na niego chłodno, nie zwracał uwagi. Kłaniał się, jak zwykle. Znajomy, który tak zawsze chętnie z nim gadał, teraz zatrzymał się na chwilę, patrzył w ziemię dywagując o suszy. Po kilku zdawkowych zdaniach Grzesiek ruszył do siebie.
Jacy wszyscy zniesmaczeni, oj , jacy święci, jacy moralni, niejeden i niejedna dorabiali rogi swoim połówkom, a teraz będą mnie traktować jak potępieńca. Już wydali sąd- irytował się Grzegorz.
Altanka powitała go chłodem, sprzątnął resztki ze stołu. Zauważył apaszkę. Wziął ją do rąk. Wtulił się w nią , czuł ten zapach. Boże, ja oszalałem- myślał. Siadł na ławce w cieniu. Chciał ochłonąć. Przysnął. Po jakimś czasie usłyszał, że w sąsiedztwie ktoś jest. Wstał, niby rozglądał się po swoim ogródku. . Widział za ogrodzeniem znajomą kolorową sukienkę…To ona. Był już przy krzewach porzeczek. Zaraz obok ogrodzenie i ona zajęta chyba plewieniem. Przerywała buraczki. Ocierała czoło. Patrzył, jak klęczy na ziemi, pochylona, zajęta pracą, nie zorientowała się, że ktoś ją obserwuje. Jej dekolt bezkarnie przykuwał oczy, chciał już być obok niej. Przeszedł dalej, zerwał kilka owoców malin. Były słodkie. Zauważyła go. Wstała, otrzepała sukienkę. Nic nie mówili. Szła za nim posłusznie. Weszli w cień, zaplątani w liściach winorośli, z dala od ludzkich spojrzeń. Jadła te słodkie maliny, a sok obficie spływał. Pocałował ją , nie oponowała. Przywarli do siebie jak para zakochanych nastolatków. Weszli do altanki. Nie myśleli o niczym. Chcieli być tylko tu i teraz. Razem.
Zastał ich wieczór. Grzegorz wyjął wino.
- Napijesz się? – Nie mam tylko lampek, jakieś szklanki są i korkociąg.
Potem siedzieli na huśtawce, patrzyli w niebo.
- Powiedz, co my robimy? -Grzegorz, jak ja się z tym strasznie czuję. Nie wiem, jak spojrzę w twarz twojej córce. Boże, co Ania powiedziałaby na to… Jak mi wstyd.
- Weź wino. Nie piliśmy jeszcze bruderszaftu- Grzesiek podał jej szklankę . Unikał odpowiedzi na pytanie dotyczące córki.
- Grzegorz!- podniósł szklankę.
- Marzena!
Grzesiek ją objął. Pocałunek był znów namiętny. Kempińska miała w głowie chaos. Mętlik myśli, ale zaraz jakieś znów otrzeźwienie ją poruszyło. Wstała, siadła przy altance, Grzegorz podbiegł. Ona płakała.
- Ja wiem, że to , co nas spotkało nie jest ani twoją, ani moją winą. Nie potrafię chyba już myśleć o tobie , że jesteś tylko szefową córki, sąsiadką z działek. Nie potrafię siebie okłamywać. Nie chcę romansów, spotkań w konspiracji, chcę być z tobą! Nie potrafię inaczej. Nie chcę nikogo okłamywać. Wiem, że zdradzam żonę, ale chyba wszystko się wypaliło. Ona od lat w zasadzie jest jakby obok mnie, udajemy przed sobą… I rutyna– Ot, z przyzwyczajenia, na pokaz udawaliśmy cudowną parę. Nie wiem, kiedy to zaczynało wygasać. Chyba wyjazd Anki przelał czarę goryczy. Wydawało mi się, że nic już mnie w życiu nie spotka, nie trafi jak nagły strzał. To jest silniejsze ode mnie, Marzena. Ale ty, jesteś młodsza. Może jestem dla ciebie za stary, śmieszny -spuścił głowę i zamilkł.
Ona długo nic nie odpowiadała.
- Wiek nie ma znaczenia. Ja mam przeszło 50 lat. Jestem wdową , nie szukałam nikogo. Chodziłam tylko na cmentarz, kładłam kwiaty na grobie męża. Kochałam go bardzo. Ale odszedł za szybko. Cierpiał, czasem myślałam, że śmierć okrutna zabrała mi go , ale była dla niego na swój sposób wybawieniem. Musiałam sama zająć się dziećmi, pracą. Taki kierat. Praca, dom, praca. Co w tej mieścinie można było robić? Czasem do rodziny się pojechało, koleżanki mnie raczej nie zapraszały. Tylko kontakty zawodowe. No mama, ona mi dużo pomogła. Córka czasem przyjedzie lub ja do niej. Syn daleko… Jestem wciąż sama. Nawet przywykłam już do tego.
- Co my zrobimy, Grzesiu?- oparła głowę na jego ramieniu. – Co zrobimy? – Musimy się zastanowić. Zawsze ktoś będzie skrzywdzony.
- Nie martw się- głaskał ją po włosach. – Idziesz do pracy?
- Nie, jutro nie,  w zasadzie dziś sobota- weekend mamy, Grzegorz. – Jaka praca?
- To śpijmy dziś tu.
Poszła za nim, dopili resztę wina. Potem usnęli obok siebie na prowizorycznym łóżku. Dawno nie przytulała się tak do kogoś, nie czuła tego ciepła. Było błogo.
A w pensjonacie Alicji też wszyscy spali. Maryla jedynie leżała z otwartymi oczami. Słyszała lekkie pochrapywanie Anki. Nie chciała jej obudzić. To była kolejna noc nieprzespana, Maryla wciąż rozmyślała, co się dzieje z Grześkiem, a ten nie dzwonił, napisał tylko dwa sms- y, Krzyś dzwonił , ale jakiś zdenerwowany był. Dlaczego? Boże, najgorsza jest niepewność… On chyba mnie zdradza.
zdj. własne


wtorek, 21 lutego 2023

Dzień Języka Ojczystego

 

 
Najstarsze zdanie , zapisane po polsku pochodzi z łacińskojęzycznej Księgi Henrykowskiej. Jest to kronika założenia opactwa cystersów w miejscowości Henryków, spisana po 1268 roku.

https://instytutpolski.pl/minsk/pl/2021/01/12/daj-ac-ja-pobrusze-a-ty-poczywaj/

środa, 15 lutego 2023

Weselnie, cd.


Mamo, byłaś kiedyś w Bieszczadach ? – Anka zagadnęła matkę, która siedziała obok jakaś zatopiona w myślach.
- Co, co? Co mówiłaś?- Maryla zorientowała się , że córka do niej mówi. Odfrunęła na chwilę. Rozmyślała o tym , co dzieje się w domu. Obiecywała sobie, że tu już nie będzie zawracać sobie głowy ogórkami, ogródkami, swymi podejrzeniami…Jednak wciąż miała przed oczami tamtych dwoje w gęstwinie przy altance. Nie wiedziała , czy ma o tym mówić coś Ance, czy zachować to dla siebie. Przecież miały obie odpocząć. Przegadały już niejedną noc, Alina nieraz im towarzyszyła. Maryla poznała i sąsiadki. Kobiety lubiły gości, latem było ich sporo, ale one lubiły te opowieści z innego świata. Opowiadały o swoich problemach. Martwiły się już , co będzie zimą.
Alina uświadamiała zdziwionej Maryli, jakim innym rytmem żyją tu miejscowi.
- Tak, tu w lipcu myśli się o zimie, nieraz bywa, że śnieg mamy we wrześniu. Czasem jest lżej. A nieraz bywamy odcięci od świata. - To jedyna zmiana, że lepsze drogi, dużo uzdrowisk mamy w pobliżu, ludzie zjeżdżają w środku zimy też , narciarze, więc dbałość o przejazd jest większa, ale im wyżej- lepiej nie myśleć, co się dzieje jak zasypie.
Podczas jednego ze spacerów natknęły się na znajomą Anki, koleżankę ze studiów, dziewczyny nie mogły się nagadać. Jaki ten świat mały…
Anka odzyskała jakąś radość, matka nie widziała jej dawno tak rozśmianej, zadowolonej.
- Wiesz, mamo, ja chwilami się zastanawiam, czy w ogóle tu nie zostać. Pomagałabym Alinie prowadzić pensjonat. Może coś zainwestowałabym , nawet o tym rozmawiałyśmy. Zadzwoniłam do Kempińskiej. Nie robi mi żadnych problemów, jeszcze mam czas do połowy sierpnia. Muszę się zastanowić.
Na dźwięk nazwiska przełożonej córki Poleska zaczęła się dziwnie zachowywać. Anka głośno snuła swe rozważania. Po chwili jednak zwróciła uwagę na dziwny wyraz twarzy matki.
- Mamo, co się dzieje?- poczuła niepokój. - Mamo?- przynaglała.
Maryla wstała od stolika. Anka zapłaciła za kawę. Pobiegła za matką, ta szła gdzieś w kierunku zalewu, chyba nie zastanawiała się dobrze, dokąd idzie.
- Mamo, przestań, siądź tu na ławce, ja nie będę za tobą ganiać!
- Siadły na ławce. Maryla wtuliła się w ramię Anki. Płakała bezgłośnie. Anka dała jej chusteczkę.
- Ojciec mnie chyba zdradza. Zaklina się , że to moje urojenia, ale to nie są urojenia- Maryla z trudem łapała powietrze.
- Wcale mnie to nie dziwi. Zawsze go o to podejrzewałam. Te babeczki- laleczki w jego wydaniu… Męczył i ciebie, i mnie… A ty na rencie, w zasadzie mogłaś pójść gdzieś do pracy, dorabiać sobie.
- Myślałam o tym, uwierz mi. – Ale w domu miałam i tak sporo roboty, a i z wami masa obowiązków, byliście jeszcze mali. Niewiele pamiętacie z tego mojego wypadku. Owszem, nie mogę powiedzieć nic złego o Grześku. Bardzo mnie wtedy wspierał. Woził na zabiegi. Na szczęście, nie było tak poważne to złamanie, parę kręgów się nadwyrężyło. Pomogły masaże. Nie chciałam żadnych operacji. Wiem, jak nieraz się kończą. Rękę nosiłam trochę w gipsie. Wszystko się zrosło. Czasem ta kość łokciowa mnie boli. No, zleciałam bezwładnie na podłogę z małego podestu, na szczęście- małego. A jak byłam ze dwa razy w sanatorium, to wy z Krzysiem uwielbialiście wyjazdy do babci albo ona przyjeżdżała. Nie chciałam dać wam odczuć, że dzieje się coś złego.
- Wiesz, że mało pamiętam… Ance zrobiło się głupio, że nie zainteresowała się wcześniej tym etapem w życiu matki.
- Jeśli tak nas nie znosiłaś, to dlaczego wróciłaś do tej dziury ?- zapytała Maryla znów czując tę nieprzepartą nutę goryczy , bólu i żalu.
- Mamo, nie wiem, nie wiem, dlaczego. Wtedy jakoś szybko pojawiła się ta praca, zresztą sama mnie namawiałaś. Miałam dyplom w kieszeni. Były chwile, że żałowałam powrotu, że mogłam zostać gdzieś tam wielkim mieście, ludzie wyjeżdżali za pracą na Zachód, otwarte granice. A ja wolałam to wspólne zamieszkanie z wami, żyć w miejscu, gdzie wszyscy mnie już znali. Nie mogłam tylko uciec przed samą sobą . Wy tego nie ułatwialiście mi.
- A ty wyolbrzymiałaś swoje problemy. Każda nasza uwaga była traktowana jak atak. Ja w pewnej chwili bałam się o cokolwiek spytać. Albo dostawałaś furii, albo się zamykałaś w sobie. Z pracy wracałaś jedynie zadowolona. - Maryla przygryzła wargę. Przestała płakać.
- Kempińska dużo mi pomagała, wprowadziła we wszystko dobra szefowa, potem zainteresowała się , co robię popołudniami. Zapraszała do siebie.. Czasem przyjeżdżał ktoś z jej rodziny- Anka się zwierzała.
Maryla wstała nagle.
- Idziemy gdzieś na obiad czy wracamy do Aliny?
- Ale dlaczego mamy już wracać? – Dlaczego dziwnie reagujesz, gdy wspominam tę Kempińską?
- Skąd miałaś podejrzenia, że ojciec mnie zdradza?
- Oj, mamo, to tak trudno mi o tym mówić. – Może to też jakieś urojenia- Anka wymigiwała się od odpowiedzi.
-Ale powiedz!- Bo ja go podejrzewam o romans z twoją cudowną panią Kempińską.
- Co? Co ty mówisz?- Anka zaskoczona nie wiedziała, jak zareagować na te słowa.
- To nic ci Krzysiek nie mówił, dzwonił do mnie wczoraj bardzo zdenerwowany. Wrócili z Iloną. On już poszedł do pracy, wpadł do ojca. Byli na działce i tam, a zresztą…- Maryla mówiła chaotycznie. Twój brat też ma podobne obawy, jak ja… Tato chyba chce zacząć coś nowego. Odprowadził mnie na dworzec, kazał cię ucałować, prosił o telefon. Taki uczynny.. Boże, ja mam obawy, że to nie jest przelotny romans.
Szły wciąż bez celu, trafiły na jakąś oznakowaną trasę, mijały ludzi. Do wieczora było sporo czasu. Nie poszły na obiad. Pochłonęła je rozmowa.
Anka poczuła, że powoli jej problemy schodzą na drugi plan, a wyjazd do spa przelał czarę goryczy. Coś zaczęło pękać, rodzina się sypie…
- Mamo, może to przeze mnie? – Przez ten mój wypad ? – Gdyby nie to, nie byłoby waszych kłótni, wyjazdów…
-Nie, dziecko, nie obwiniaj się. Ty winna? Może nam pomogłaś zobaczyć, że udawaliśmy kogoś innego, że graliśmy przed sobą. Oszukiwaliśmy się. I dalej pewnie by to trwało. Dobrze, że tu jesteś, nie dałaś sobie wycinać tego żołądka. Powinnaś pójść jeszcze do dobrego terapeuty. Tu czujesz się dobrze. Widzę to i jestem wdzięczna Bogu, losowi i jak tam zwał- wszelkim mocom, że zdecydowałaś się na to.
- No, ale wygląda, że terapia powinna objąć całą naszą rodzinę- orzekła Anka.
- Może i tak, może trzeba siąść na jakiejś wspólnej sesji i pogadać. Ale wybacz, ja jeszcze się do tego nie nadaję. Od przyjazdu rozmawiałam dwa razy z ojcem, najpierw poinformowałam, że dojechałam, a potem on dzwonił, zresztą chwilę gadałaś i ty.
Zaterkotał telefon, Alina dopytywała się, kiedy wrócą. Czeka z kolacją.


 zdj. własne

czwartek, 9 lutego 2023

Weselnie. Potem. cd.


Krzysiek z Iloną liczyli w z zasadzie dni do powrotu. Wędrowali do późnego wieczora plażą, czasem ruszali do Gdańska, łazili po Długim Targu, oglądali pamiątki, coś kupowali, wpadali na kawę , lody. Było tyle kawiarni, kafejek. Przy Neptunie – obowiązkowe zdjęcie. Chcieli wykorzystać pogodę, więc Gdańsk rzadko odwiedzali. Jednak musieli naładować akumulatory. To był niemal obowiązek od lat. Ich ulubione miasto. Tu tak naprawdę zaczęła się ich miłość. Przypadkowo wpadli na siebie. On przyjechał z kumplami, a tu - Ilona, koleżanka z liceum idzie plażą na Stogach. Przywitali się, ona musiała wrócić do swojej przyjaciółki, ale obiecali sobie, że spotkają się w tym samym miejscu następnego dnia…I spotkali się, i w zasadzie pobyt zakończył się wspólnym powrotem. Przyjaciółka trochę naburmuszona, czasem siedziała z nimi na plaży. On kumpli widywał jedynie w czasie noclegu. Skończyły się wspólne wypady na piwo. Chłopaki jednak sekundowali- Brawo, Krzychu, super laska, nie ma sprawy, damy radę bez ciebie.
Już nie liczyli, który raz z kolei tu byli. Mieli też jeden pensjonat, . Kobieta od lat przyjmowała ich. Był komfort- oddzielne wejście, aneks kuchenny. Tylko ze dwa razy zmienili wyjazd- raz wybrali się na wycieczkę do Włoch, potem Chorwacja.
W tym roku lato było nie gorsze od tego w ciepłych zakątkach Europy.
- Szkoda, że już koniec laby.
- No, tak. – Ja będę mieć parę dni, a potem wracam do dzieciaków, a ty zaraz na drugi dzień.
Patrzyli na Żuraw, na tłum kłębiący się wzdłuż Motławy. Słońce schodziło coraz niżej.
- Wracamy? – Weźmy taksówkę- zaproponował Krzysiek.
Zaraz byli na miejscu. Ilona padła na łóżko. Po chwili poderwała się czując, że piersi ciążą jej kamień.
- Co się dzieje?
- Nie wiem, nie wiem…Chyba ten upał mnie zmęczył.
Ilona wyszła do łazienki, szukała w kosmetyczce testu ciążowego. Ale nie było… Czuła jakiś ucisk pod żebrami. I te mdłości po sałatce. Może to wmawiam sobie. Jutro sprawdzę, po powrocie pójdę do lekarza.
Ilona usłyszała rozmowę męża z teściem. Krzysiek był bardzo zdenerwowany.
-Co ty tato opowiadasz? Jakie zmiany? Matka jest u Anki? – Co ma tym wspólnego Kempińska? – Z jakiej racji?! – OK, wasze życie, ja nie mam ochoty na dalsze dyrdymały, jutro odezwę się. Z matką też pogadam. – Cześć!
- Krzysiu, co się dzieje?
- Słuchaj, oni naprawdę powariowali. Mój ojciec – już emeryt, szuka nowych atrakcji. Wyobrażasz sobie?! Chrzani o jakiejś przyjaźni z tą Kempińską. Może dlatego matka wyrwała do Anki…Zamiast się wspierać, uciekają od siebie, on z jakąś babą w przyjaźnie uderza. Krzysiek walił pięścią w stół, rzucał słowa niecenzuralne.
Ilona nie widziała go nigdy tak zdenerwowanego.
- Krzysiu, to dorośli ludzie, może muszą też coś zmienić. Nie tragizuj. Na miejscu wszystko inaczej ocenisz.
- Łatwo ci mówić- prawie płakał.
- Wiem, że to może być szokiem dla ciebie, Anki, mamy. Jezu, ja ma też mętlik w głowie. Teść przecież nie jest staruszkiem, ma 60 lat, poszedł na emeryturę, bo jakiś czas był w służbach mundurowych- Mam rację? Krzysiek przytakiwał bezgłośnie.
Ilona dalej mówiła spokojnie- Potem zajął się pilnowaniem biura. - A w zasadzie zarządzał ochroną, prawda? - Matka od lat paru na rencie, ma dopiero 55 lat! To nie są staruszkowie!
Krzysiek wreszcie się odezwał:
- Jest na rencie, czasem dawali je z błahych powodów Nie tak jak teraz. U niej był jednak problem z kręgosłupem. Poza tym wypadek w pracy, więc bez gadania dostała tę rentę. Źle to chyba znosiła, tylko robiła dobrą minę do złej gry. Nie pracowała , zajmowała się domem, spotkaniami z sąsiadkami, kuzynkami. Zabiegi pomagały, chodziła na masaże. Czasem jeździła do sanatorium. Wydawali się tak szczęśliwym małżeństwem.
- Krzysiu, chodź do mnie- Ilona przytuliła się do męża, chcąc uspokoić go. Tulili się. Całowała jego oczy, usta, gładziła ulubione miejsce nad uchem.
- Skarbie, to ich życie, ich decyzje. Nie krzycz na ojca. Muszą to z mamą sobie wyjaśnić, uporządkować, ale ty nie możesz ich karcić i narzucać swojego zdania. Weź oddech, pomyśl, że my też nie zawsze postępowaliśmy wobec siebie jak należy, szczególnie ja. Wybacz im. Wybacz…Nie dzwoń do matki dziś, poczekaj, niech odpoczywa z Anią, bardzo tego potrzebowały. Wreszcie są razem.
- Kocham cię- Krzysiek przytulił mocno Ilonę. - Ty mnie nie opuścisz, nigdy, prawda?
- Nie, kochanie, nigdy cię nie opuszczę- Ilona przyrzekła. Byli jak jedno ciało. Okryli się tylko prześcieradłem. Noc była gorąca. Ilona długo nie mogła zasnąć, nie mogła się doczekać ranka, by móc pobiec do apteki.



 zdj. własne

środa, 8 lutego 2023

Dobre rady zawsze w cenie

 "DZIESIĘĆ RZECZY, KTÓRE ZAWSZE WARTO ZROBIĆ

1. Weź kąpiel! Nawet jeśli nie chcesz i jeśli czujesz się bardziej komfortowo w łóżku, wstań i weź prysznic. Pozbędziesz się całej negatywnej energii nagromadzonej w ciągu dnia.
2. Noś najlepsze perfumy i nie zapomnij szminki. To doda Ci pewności siebie.
3. Używaj najlepszych ubrań Nie czekaj na ważniejszą okazję, aby odłożyć to, co sprawia, że czujesz się dobrze i w harmonii ze stanem wewnętrznym.
4. Wyjdź z domu bez względu na to, czy nie masz nikogo do odwiedzenia.
Zapnij psa na smyczy i wyjdź na zewnątrz. Nie masz psa? Dobra, weź książkę i idź do najbliższego parku, czy kawiarni.
Albo usiądź cicho i błogosław przechodniów. Zwiększy to wibracje twojego ciała.
5. Uśmiechaj się każdego dnia, krok po kroku zrobisz to nie zdając sobie z tego sprawy, a poczujesz się znacznie lepiej. A ci wokół ciebie odpowiedzą z uśmiechem. To najłatwiejszy sposób na upiększenie dnia.
6. Miej dobry i delikatny kaprys. Nawet trochę szalony 🙂
7. Kochaj siebie !!! Wiem, brzmi łatwo. Spójrz w lustro z szacunkiem i spokojem. Jeśli nie masz sobie nic przyjemnego do powiedzenia, milcz. Pamiętaj, że Twój wewnętrzny głos przemawia do Ciebie i ... przemawia do Ciebie z miłością i dobrocią.
Jeśli nie nauczysz się szanować swojej nadwagi, wzrostu, rozmiaru biustu, rozstępów, cellulitu, łatwo jest komuś zranić Cię w Twojej prywatności.
8. Pamiętaj, że wszystko mija. Nic nie trwa wiecznie. Pozwól łzom płynąć, ale nie cierp. Nie ugrzęźnij w bólu. Jutro zaczniesz widzieć, jak pomimo ran wyleczysz się.
9. Usuń ze swojego życia osobę, która skrzywdziła lub spowodowała chorobę. Nie polegaj całkowicie na nich, a jeśli wpływa to na twój nastrój, naucz się mówić NIE i zejdź z linii.
10. Pozostań z tymi, którzy sprawiają, że marzysz, dzięki którym decydujesz że chcesz się doskonalić, którzy widzą w tobie magię, którą posiadasz i którzy sprawiają, że jesteś szczęśliwy."
Znalezione w sieci, autor nieznany


zdj. pinterest