Może to jeszcze nie jest panika, ani żadna tam nerwica, ani fobia na tle jazdy pociągiem czy innym środkiem lokomocji . Obawa. Ostatnio, kiedy wsiadam w busa, pociąg, przeszywa mnie lekki dreszczyk, wale nie przyjemny. Myślę intensywnie- czy ja i moja rodzina, i wszyscy pozostali podróżujący dotrzemy na miejsce cali… W Afryce ponoć jeździ się jeszcze na dachach pociągów. Ale ja nic nie mam do afrykańskich biednych państw, tych najbiedniejszych, oczywiście..Oni zresztą mają inny klimat, jest ciepełko, więc na dachu wagonu wcale się źle nie jedzie. Co innego u nas- np. w listopadzie. Zastanawia mnie zawsze ilość sprzedawanych biletów na dany skład. Pani w kasie wydaje ich ilości nieprzebrane, te w II klasie. Siedzi potem wszystko na kupie, na walizkach torbach, w kibelku, a i dach by się przydał, tylko jak mży czy wieje- to nie bardzo, jeszcze katar można złapać. I osławione składy- wjeżdża pociąg w stacji A celem jest stacja B, po drodze są jeszcze D, E….. Ludzie już na peronie głupieją, latają między wagonami, bo trudno się zorientować, jak sławne spółki kolejowe podzieliły ten jeden skład. Jedna pani wsiadła i pojechała do Łodzi, zamiast do Kielc, bo gdzieś po drodze odłączono jej wagon i podczepiono jeszcze pod inny skład. A w ogóle to jak ona nie zorientowała się, tak rzetelnie informowano prze głośnik na peronie, tak słychać wszystko było, jaka dykcja, jaka wymowa…
I informacja, Okazuje się, że te dane , jakie można uzyskać w internecie na oficjalnej stronie PKP nie muszą mieć nic wspólnego z właściwym stanem rzeczy. Z dzieckiem jechałam kuszetką w wakacje. I zrobiłam to chyba ostatni raz w swoim życiu- bo w jednym przedziale śpi teraz sześć osób! Moje dziecko było siódme. Ktoś powie- to daj se spokój z pociągami, jedź jakimś swoim środkiem i nie marudź. Tak swoim , najlepiej, szczególnie wtedy gdy są korki albo remonty dróg z objazdami.
Samolot- nie dziękuję, na tych trasach, które najczęściej pokonuję, samoloty nie latają, a po kwietniowej tragedii, wcale mi się nie marzy podniebna podróż.
Bus z Lublina do Warszawy – jedzie dość szybko. Ostania kontrola wykazała, że panowie kierowcy są tak sprawni, iż odległość tę pokonują w dwie godziny. Jak rakieta pędzą, zapominając chyba, że wiozą ludzi… A potem łubudu i znów tragedia. Apotem komisje, kontrole, ecie, pecie, do następnego łubudu, i…. znów dach się zawali po śniegiem, bo go nikt nie odśnieżał, jakiś most się załamie, bo go nikt nie remontował, ludzie strują się kebabem z mysimi odchodami , boi nikt nie sprawdzał mięsa w dworcowym barze…
Boże, daj mi siłę, bym mogła zaakceptować to, czego nie mogę pokonać albo kijki do ręki i piechotką
............................................................................................................................
A wczoraj w nocy ( 4.03. 2012 r) znów wypadek. Zderzyły się dwa pociągi osobowe,