Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


poniedziałek, 8 listopada 2010

Promyczek


zdjęcie- własne



Dwa dni temu w ponury deszczowy poranek pędziłam do dentysty, wsiadłam w miejski autobus, jadący znajomą linią. Było sporo wolnych miejsc, o tej porze nie ma za dużo ruchu.
Wszyscy prawie patrzyli w okna zamazane deszczem, kasowali bilety, przechodzili obok siebie- ot, normalka, każdy zajęty był sobą i swoimi myślami.
Na następnym przystanku wsiadło jeszcze kilka osób, wśród nich starsza pani, trudno określić jej wiek, nie przyglądałam się jej natarczywie, bo to nie wypada, jakiś młody człowiek orzekłby na pewno- „ babcia emerytka”. Zatem usiadła obok mnie, i nim ruszył autobus z zatoczki, już rozpoczęła ze mną rozmowę.
Zaczęło się niewinnie od pogody….- tematu nieśmiertelnego w takich sytuacjach. Niech nikt nie myśli, że na tym się zakończyło. Czasem takie zdawkowe wymiany myśli na tym się urywają, lecz nie tym razem.
Potem potoczyło się jak lawina, pani rozmawiała ze mną o swojej młodości, o tym, jak nie nosiła czapki w zimie, i nigdy nie chorowała, zastanawiała się nad definicją szczęścia, mnie również o to pytając.
Kobieta nie należała do osobników wygłaszających swoje kwestie, a innych nie słucha, a tacy się często zdarzają.. Nie, nie w jej przypadku. Ona po prostu ROZMAWIAŁA. Słuchała tego, co ktoś do niej mówi, wtrącając od czasu do czasu swoją uwagę.
Zauważyłam, że młoda dziewczyna siedząca tuz obok słucha z zainteresowaniem jej wywodów, ale chyba była zbyt nieśmiała, by coś od siebie dodać. Ba , cały autobus chyba słuchał babci. Od razu po jej wejściu, mimo niepogody, pluchy, od razu pojaśniało. Jakby słońce świeciło dalej przez te ciężkie , ołowiane chmury. Wysiadła na Krakowskim Przedmieściu, nie, w Warszawie, ale w Lublinie. Ja jechałam dalej do Trzeciego Maja.. Zdążyłam jej tylko powiedzieć, że jest bardzo miłą osobą. Ona życzyła mi wszystkiego dobrego i poszła dalej. Znikła gdzieś w tłumie, ale dla mnie tego dnia słońce świeciło cały dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz