
Prowincjonalne
Ostatnia pełnia księżycowa natchnęła mnie do napisania czegoś o prowincji. Co nasz naturalny satelita ma wspólnego z prowincją? - pewnie niewiele, ale w odniesieniu da naszej planety przypomina bladego karła, odprysk, krążący ciągle w jedną stronę.
W wielu krajach stosuje się prowincję w odniesieniu do jednostki podziału terytorialnego, w starożytności oznaczała wszystkie terytoria znajdujące się poza Italią
Prowincja w odniesieniu do jakiekolwiek centrum ma się zawsze jak okruch wobec całości, resztka z wielkiego monolitu.
Pytanie tylko- co jest owym centrum, a co prowincją? Nasze stanowisko w tym względzie jest bardzo uuuuuuumowne. Ja piszę o prowincji w znaczeniu przenośnym- nazywanym swojsko zadupiem, zaściankiem albo swojsko nazywanym również wiochą. Prowincja może zagnieździć się i w samym środku wielkiego miasta, ma się tam dobrze, żyje całymi latami. Może w każdym z nas jest odrobina prowincjusza i światowca…
Nawet na forach internetowych, blogach, czytając pewne wpisy, ba , w zasadzie nie mogąc na nie nawet spojrzeć, dochodzę do wniosku, że górę bierze jednak prowincja… Niektórzy wielcy żyjący w centrach naszego kraju, Broń Boże świata, uważają, że to wielce niestosowne kontaktować z szarymi obywatelami. Bo przecież szaraczkowie z prowincji nie zrobili kariery, nie mają stanowisk, no i siedzą na jakimś zadupiu… Z kim tu gadać… MY śmietanka, my … w większości też z zadupia.
Serdecznie ich pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz