Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


środa, 25 kwietnia 2012

O "Zielniku" i Autobiografii księdza Jana Twardowskiego

Mocno zastanowiły mnie słowa poety- Z jaką miłością nazywamy w języku polskim rośliny...Zważywszy na ubogie słownictwo określające np. uczucia, nazwy roślin są piękne, tyle w nich czułości!

 Poeta wspomina w swej autobiografii: "Pamiętam stary zielnik rodzinny. Strzegło go kilka pokoleń - prababka, babcia i moja matka. Suszyły i wklejały do niego rośliny. Był przechowywany troskliwie w szufladzie starej komody z wiśniowego drzewa. Mój pierwszy nauczyciel przyrody i łaciny. Chwaliłem się, że moja prababcia pisała po łacinie. Tymczasem po prostu przepisywała z albumu przyrodniczego łacińskie nazwy, których usiłowałem się z trudem uczyć. Zielnik nazywano herbarium, gromadził zasuszone rośliny. Po łacinie herba znaczy trawa, zioło. Nie można mylić z herbem znakiem rodowym, klejnotem, szlachectwem, które pochodzi od niemieckiego słowa 'Erbe'- dziedzictwo.
W moim zielniku gromadzono nie tylko suszone rośliny. Były również rozmaite wiadomości o nich. Kiedy przeglądałem go, poznałem, że miłość do roślin wyraża się również w nazwach, np. miłek, gęsia cebulka, pierwiosnek, jaskółcze ziele, wabik, zajęcza łapka, wilgotka, niezapominajka, mioduńka. Z jaką serdecznością nazywamy rośliny. Zapamiętałem sobie czeremchę (Padus) - krzewinkę z rodziny różowatych o białych, silnie pachnących kwiatach, zebranych w grona, z ciemnoczerwonymi lub czarnymi owocami."

Tę pełną czułości zarówno dla różnorodnych roślin, jak i minionego czasu wypowiedź, spowija nuta szczególnej nostalgii za tym, co minęło bezpowrotnie. Rodzinne zielniki spłonęły "w czas powstania" w warszawskim domu poety.Kapłan odtworzył zapamiętany zielnik podczas pobytu w wiejskiej parafii w Żbikowie, jednakże i ten, "nieostrożnie pożyczony, zaginął".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz