Toksyczność- zapożyczenie-Toxicum- łac. trucizna.Słowo ostatnio dość modne, nie odnoszące się jedynie związków chemicznych, silnie trujących etc... Toksyczne związki istnieją nie tylko w chemii. Jedne substancje łączą się w symbiozie, inne antagonizują, walczą wręcz i zabijają. Jak w życiu, nie dziwi zatem fakt, iż psychologia tak ochoczo przyswoiła to określenie... Jest dobre, trafne w odniesieniu do związków międzyludzkich na różnych poziomach, konfiguracjach, relacjach- rodzinnych ,zawodowych, międzypokoleniowych...
Może tu jest właśnie cala istota naszych relacji z innymi. Może u podłoża wszelkich konfliktów jest wzajemne zatruwanie się. Może tatuś Hitlera był toksycznym rodzicem, i gdyby w porę zażegnano konflikt, może w główce Adolka nie powstałyby takie rewelacje, jakie później wszystkim zafundował...
Agresja tłamszona przez lata zawsze gdzieś musi znaleźć ujście. Dzieci powtarzają po rodzicach pewne stereotypowe zachowania, jak matryca przekłada się to na nasze upodobania, nawyki, czasem nawet sobie nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo nas to określa...Nic się nie dzieje złego, jeśli nie utrudnia nam to kontaktów z ludźmi, z mężem, dziećmi, samym sobą.. Gorzej, jeśli całymi latami jest coś ciągle nie tak, a my nie wiemy, skąd się to bierze...
Niektórzy przez cale życie żyją w przeświadczeniu, że to oni sami są wszystkiemu winni, powtarzają to jak mantrę, bo tak im to wpojono od maleńkości. Nie potrafią odciąć się od toksycznej osoby, co więcej - okazują jej największy szacunek i bezwarunkowe przywiązanie...Często jest to bliska osoba- matka,ojciec, siostra, brat- jak zatem wychowani w kulcie świętej rodziny mogą podważać słowa ojca lub matki - despotki? A chemia działa, agresja gdzieś buzuje... I wybucha jak wulkan- najczęściej na Bogu ducha winnej osobie, na partnerze, na dziecku, na koledze w pracy. Coś się powtarza...Osoby przesadnie w dzieciństwie karcone, ośmieszane prze rodziców, rodzeństwo, długo,ba niemal całe życie, nie potrafią uwierzyć w siebie, mają wpojone poczucie niższej wartości, nie umieją nawiązać właściwych związków, ich małżeństwa nie zawsze są udane. Oni w tym wszystkim są najbardziej okaleczeni.
Dziewczyna na jakimś portalu pisze, że matka wciąż jej powtarzała, że niczego nie potrafi, nic nie umie. Chodziła nawet do wychowawcy córki, by ten wyperswadował uczennicy zdawanie matury, bo wedle mamy -ona sobie nie da rady.. Dziewczyna się uparła- zdała maturę, dostała się na studia, wciąż coś udowadniała, a jej matka nigdy jej nie pochwaliła, nie okazała minimum zadowolenia z osiągnięć własnego dziecka! Nieludzkie? Ludzkie, ludzkie- jak najbardziej.
Najlepiej , jeśli umiemy w porę dostrzec ten toksyczny układ. Na toksyczność jest zawsze jakieś antidotum. Psychologowie mówią do tej młodej osoby- odetnij się, wyjedź.. nie zawsze jest to proste..
Tak, spakuje się i wyjedzie, są jeszcze uczucia.. I to jest chyba najtrudniejsze.
Już dużym osiągnięciem jest uświadomienie sobie niezdrowych relacji, nie zawsze radykalne środki są najlepsze. Wiara w siebie, niepowielanie złych wzorców są już ogromnym sukcesem.
Zamiast wstępu
"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/
Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują
czwartek, 22 listopada 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz