Żyję w kraju, gdzie walczy się o nienarodzone dzieci, a przechodzi się obojętnie obok leżącego na ulicy, szpitale i domy opieki to umieralnie
Żyję w kraju, gdzie w demokratycznych wyborach wygrywa X, a przegrany Y krzyczy zaraz, że wybory są niezgodne z
sumieniem narodu
Żyję w kraju, gdzie prawie każdy dzień w kalendarzu to jakieś święto kościelne, a chrześcijanina nie uświadczysz na co dzień
Żyję w kraju, gdzie 70 procent społeczeństwa ma chłopskie korzenie, a wokół wszyscy mówią, że pochodzą z mieszczaństwa lub szlachty
Żyję w kraju, gdzie dyplom magistra uprawnia do bycia sprzątaczką i gosposią domową
Żyję w kraju, gdzie uśmiech jest jedynie oznaką drwiny i złośliwości
Żyję w kraju, gdzie wszystko trzeba sobie załatwić, nie liczy się, co umiesz, liczy się, kto cię popiera
Żyję w kraju, gdzie najwięksi wieszcze i duchowi przywódcy narodu żyli na obczyźnie i z dala od kraju tworzyli epokowe dzieła
Żyję w kraju, gdzie wierszyk Bełzy ćwiczony jest wtedy, gdy Polski nie ma na mapie, bo wolność nie upoważnia nas już do patriotyzmu
Żyję w kraju, gdzie zachłystujemy się wolnością, a już 10 Polaków zakłada trzy różne partie
Żyję w kraju, którego obywatele, a moi rodacy, po zamieszkaniu z dala od Polski odwracają się od napotkanego rodaka, zaś po miesiącu pobytu w Londynie mówią już tylko z akcentem. Michał staje się Michelem...
Żyję w kraju, gdzie bezinteresowne pomaganie innym z czystego odruchu serca nazywane jest naiwniactwem i frajerstwem
Poniżej sławny song Big Cyc
zdjęcie - własne