Wbiegł na peron w
ostatniej chwili, zdążył kupić bilet, ponaglany przez kasjerkę ruszył do drzwi
wyjściowych. Dla pewności wziął pierwszą klasę. Zdyszany krążył po korytarzu, ale miał miejscówkę. Ruszył zatem w kierunku właściwego przedziału. Zerknął
przez szybę , ktoś był, jedna osoba. Kobieta. Wszedł, rzucił grzecznościowe
powitanie, ta coś mruknęła pod nosem. Powiesił płaszcz, zobaczył swoje odbicie w lustrze. Był jakiś
wymięty. Zaczesał włosy, poprawił krawat. Chrząknął, wyjął bilet, szeleścił
gazetą. Miał nawet ochotę uciąć drzemkę,
ale ta dziewczyna w półmroku intrygowała go coraz bardziej. Zawsze lubił
eleganckie kobiety. Nie znosił u swojej matki wiecznie przylizanych włosów,
szarej sukienki. Kochał ją, ale nie chciał, by kiedyś jego kobieta tak
wyglądała. Ojciec zresztą traktował matkę jak służącą, kucharkę,
pomywaczkę…Nienawidził tego. Pytał go
nieraz, czemu tak traktuje żonę, ale zawsze słyszał, by się zamknął. Zatopił się w myślach, co jakiś czas spoglądając na nią. Miała piękny kostium, kapelusz dobrany
do torebki i szala. Jak wytwornie i
jednocześnie swobodnie prezentowała się. Nagle podniosła głowę. Ujrzała
mężczyznę urodą przypominającego G. Pecka. Poczuła jakieś dziwne podniecenie. Przecież
wielu widziała podobnych w swej korporacji. Też zadbani, piękni jak amanci
filmowi. W jego oczach czaił się jakiś chochlik. Lektura spadła jej z kolan. Towarzysz podróży szybko podał
jej książkę, ich ręce zetknęły się. Ona
szybko oderwała swoje .Twarz oblał jej rumieniec. Starała się pokryć podniecenie wyćwiczoną dystynkcją. On tez
zaczął wypreparowana pogawędkę. Mówili o jakichś niby wspólnych sprawach, że tez jest znanej przedstawicielem firmy kosmetycznej. Jednak dziś zbytnio mu się
nie powiodło. Ale nie miał ochoty się nad rozwodzić Ona słuchała, opowiadała o
swoim dniu i pracy. Siadł obok niej,
niby wiedziony ciekawością, oglądał foldery jej firmy.. Stukały koła,
szumiał wiatr gdzieś w niedomkniętym
oknie, jej włosy ocierały się o jego
policzek, już miał ją pocałować, gdy
nagle zapaliło się światło, wszedł konduktor. Poderwali się obydwoje jak
speszone dzieciaki. Wyjmowali posłusznie
bilety.
- Już za chwilę wysiadamy – oznajmił konduktor, dworzec główny
niebawem.
Ona poderwała się, poprawiła kapelusz, on podał usłużnie
niósł jej mały neseser.
Wychodzili pośpiesznie na peron, przy wyjściu wreszcie przedstawili się sobie śmiejąc się:
- Anna, dziękuję za miłą podróż.
-John- ucałował jej delikatne dłonie. Zaproponował , że może wezmą razem
taksówkę.
Odmówiła, gdzieś jeszcze śpieszyła się. Jechała w zupełnie innym kierunku. Zaproponowała,
by spotkali się następnego dnia , pośpiesznie zapisywał w notesie jej numer
telefonu.
- Będę czekała, zadzwoń, John- prosiła.
- Zadzwonię na pewno- obiecywał.
…………………………………………………………………………………………………………
Czekała cale sobotnie przedpołudnie. Telefon milczał.
John nie zadzwonił.
W przedziale, E.Hopper