Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


wtorek, 12 lutego 2019

Dywagacje .W przedziale, cd.


 Wbiegł na peron w ostatniej chwili, zdążył kupić bilet, ponaglany przez kasjerkę ruszył do drzwi wyjściowych. Dla pewności wziął pierwszą klasę. Zdyszany krążył po korytarzu,  ale miał miejscówkę. Ruszył zatem  w kierunku właściwego przedziału. Zerknął przez szybę , ktoś był, jedna osoba. Kobieta. Wszedł, rzucił grzecznościowe powitanie, ta coś mruknęła pod nosem. Powiesił płaszcz,  zobaczył swoje odbicie w lustrze. Był jakiś wymięty. Zaczesał włosy, poprawił krawat. Chrząknął, wyjął bilet, szeleścił gazetą.  Miał nawet ochotę uciąć drzemkę, ale ta dziewczyna w półmroku intrygowała go coraz bardziej. Zawsze lubił eleganckie kobiety. Nie znosił u swojej matki wiecznie przylizanych włosów, szarej sukienki. Kochał ją, ale nie chciał, by kiedyś jego kobieta tak wyglądała. Ojciec zresztą traktował matkę jak służącą, kucharkę, pomywaczkę…Nienawidził tego. Pytał  go nieraz, czemu tak traktuje żonę, ale  zawsze słyszał, by się zamknął.  Zatopił się w myślach,  co jakiś czas spoglądając na  nią. Miała piękny kostium, kapelusz dobrany do torebki  i szala. Jak wytwornie i jednocześnie swobodnie prezentowała się. Nagle podniosła głowę. Ujrzała mężczyznę urodą przypominającego G. Pecka. Poczuła jakieś dziwne podniecenie. Przecież wielu widziała podobnych w swej korporacji. Też zadbani, piękni jak amanci filmowi. W jego oczach czaił się jakiś chochlik.  Lektura  spadła jej z kolan. Towarzysz podróży szybko podał jej książkę, ich ręce zetknęły się.  Ona szybko oderwała swoje .Twarz oblał jej rumieniec. Starała się pokryć  podniecenie wyćwiczoną dystynkcją. On tez zaczął wypreparowana pogawędkę. Mówili o jakichś niby wspólnych sprawach, że  tez jest znanej  przedstawicielem  firmy kosmetycznej. Jednak dziś zbytnio mu się nie powiodło. Ale nie miał ochoty się nad rozwodzić Ona słuchała, opowiadała o swoim dniu i pracy. Siadł obok  niej, niby wiedziony ciekawością, oglądał foldery jej firmy.. Stukały koła, szumiał  wiatr gdzieś w niedomkniętym oknie,  jej włosy ocierały się o jego policzek, już miał  ją pocałować, gdy nagle zapaliło się światło, wszedł konduktor. Poderwali się obydwoje jak speszone dzieciaki. Wyjmowali  posłusznie bilety.
- Już za chwilę wysiadamy – oznajmił konduktor, dworzec główny niebawem.
Ona poderwała się, poprawiła kapelusz, on podał usłużnie niósł jej mały neseser.
Wychodzili pośpiesznie na peron, przy wyjściu wreszcie  przedstawili się sobie śmiejąc się:
- Anna, dziękuję za miłą podróż.
-John- ucałował jej delikatne dłonie.  Zaproponował , że może wezmą razem taksówkę. 
Odmówiła, gdzieś jeszcze śpieszyła się.  Jechała w zupełnie innym kierunku. Zaproponowała, by spotkali się następnego dnia , pośpiesznie zapisywał w notesie jej numer telefonu.
- Będę czekała, zadzwoń, John- prosiła.
- Zadzwonię na pewno- obiecywał.
…………………………………………………………………………………………………………
Czekała cale sobotnie przedpołudnie. Telefon milczał. John  nie zadzwonił.
W przedziale, E.Hopper

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz