Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


sobota, 18 maja 2019

W oknie... Oczekiwanie

Patrzyła wciąż w okno. Wysłali męża na front już ponad pól roku temu. Przysyłał listy, czekała na nie niecierpliwie, wybiegała na schody, gdy tylko pojawił się listonosz. Pytała od razu albo on uprzedzając, kiwał głową smętnie lub powiewał kopertą.  Rozrywała ją pośpiesznie. Czytała zachłannie kilka razy , znała je wszystkie na pamięć. Wiesz, kochanie dziś nad ranem przyśniłaś mi się, byłaś taka wesoła. Kwitły kwiaty, potem nagle rozmyło się wszystko. Tęsknię, kocham, całuję czule. Johann.
Nie nabawili się swoja radością długo. Ślub wzięli w sierpniu 1939 r. Brat Johanna wciąż podczas wesela śpiewał te już osłuchane pieśni patriotyczne. Wciąż gadał , gadał jakby on był najważniejszy, jego ukochana Anna i  ich prawdzie nordyckie dzieci. Do swej bratowej miał wciąż uwagi, by sobie utleniła włosy. Johann w końcu poprosił go, by przestał tyle pic i nie obrażał jego młodej żony.
-Dobra, dobra- gderał Rudi i drapał się po opasłym brzuchu.  Impreza nie trwała długo. Przyjechali  do zajazdu zaraz po ślubie nowym samochodem Rudolfa.  Matka i reszta już czekali na nich w gospodzie. Orkiestra grała, wszyscy byli weseli, upojeni zwycięstwami Niemiec  na wszystkich frontach.
I  niebawem nim zdążyli uwić sobie gniazdko , zabrali go. Johann  założył mundur i pojechał gdzieś na wschód.  Biegła  wzdłuż peronu, on machał do niej, płakała, nie mogąc się uspokoić. Jedna z kobiet ją pocieszała, a inna starsza spojrzała z gniewnym błyskiem w oczach mówiąc:
- Nie uchodzi, by żona niemieckiego żołnierza tak mazgaiła się, on walczy dla furera, dla ojczyzny, zamilcz kobieto. Nie przynoś nam wstydu!
Wspominała tamto pożegnanie, wciąż przeszywał ją dreszcz. Matka codziennie ją odwiedzała, namawiając, by zamieszkała z nimi do powrotu męża, ona zaś stanowczo odmawiała. Gdyby nie wizyty bliskich, leżałaby w łóżku, nic nie jadła. Piła tylko kawę, wstawała zaś , gdy tylko słyszała znajome kroki listonosza.
Stawała w oknie wypatrując, czy nie pojawia się na dziedzińcu o stałej porze. Tego dnia również. Zauważyła go za daleka, odchyliła lekko firankę, zaraz zejdzie, zaraz ..może dostanie list..
Zdjęcie z portalu internetowego, autor nieznany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz