Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


czwartek, 18 sierpnia 2022

Weselnie. Potem cd


Anka stanęła wreszcie przed budynkiem kliniki. Budynek bardzo nowoczesny, ale swietnie wkomponowany w otoczenie. Przypominał niby góralskim stylem stare sanatoria, ale wokół wiele świateł, szkła. Otworzyła właśnie takie przeszklone wrota. Za kontuarem stała młoda dziewczyna w białym uniformie, wpatrywała się pilnie w ekran komputera. Na środku holu zieleń i kapiąca woda jak w strumieniu. Pod oknem w głębokim fotelu siedziała niemłoda kobieta , też mocno zaabsorbowana przeglądaniem jakichś dokumentów. Nagle dziewczę uśmiechnęło się szeroko witając mile i usłużnie potencjalną klientkę. Anka podała swoje dane, pracownica kliniki zagryzła wargi. Stukała w te klawisze.
- Już, już- uspokajała tęgą kobietę, która chyba była już u kresu wytrzymałości.
Po chwili Anka usłyszała jęki, przepraszanie, zapewnianie, że zaszła ogromna pomyłka.
- Jaka pomyłka? – ryknęła. –Po co tyle czasu i drogi zmarnowałam? – była wściekła i czuła, że dławi ją płacz. Oparła się o stolik obok.
- My próbowaliśmy się z panią skontaktować- dziewczyna też była bliska płaczu. Dzwoniliśmy, są też i nasze maile, o proszę, wciąż ponawiane. Pani nic nie odpisywała- tłumaczyła.
Nagle zauważyła , że coś z kobietą jest nie tak. Wybiegła zza biurka, chwyciła wodę i szklankę, pomogła Ance usiąść. Wzięła jej ciężką torbę. W końcu pojawił się ktoś z lekarzy przynaglony jakimś dziwnym hałasem z holu. Wymownym gestem odsunął Wiktorię- tak miała na imię pielęgniarka.
Zwrócił się do bladej jak ściana Anki:
- Proszę panią do mojego gabinetu, nie róbmy zamieszania. – Pani Wiktorio, proszę się uspokoić, ktoś dobija się w rejestracji, niech pani wraca do swoich obowiązków. Zawołał jeszcze jednego z pracowników, by pojawił się zaraz z wózkiem. Anka przewieziona została do gabinetu lekarza.
- Jak się pani czuje? Może zmierzymy ciśnienie. Ma pani podwyższone tętno, dotknął dłoni pacjentki , zauważył na czole kobiety krople potu. Cholera, jeszcze mi tu zejdzie. Był wściekły na Czarneckiego, że zostawił go z tym bałaganem samego. Urok letnich miesięcy. Urlopy, wyjazdy, a potem na mnie wszystko spada. Ta gówniateria nic nie potrafi, nawet baby przy wejściu obsłużyć- myślał mocno podenerwowany.
Anka ciężko oddychała. Ciśnienie było, o dziwo – niezbyt podwyższone. Przeglądał jej dokumentację medyczną. Sporo im przesłała skanów. Wyjęła z torby jeszcze ostatnie wyniki. Przejrzał i je.
- Leczy pani się ? Bierze jakieś leki od nadciśnienia? – pytał.
Anka potwierdziła- Tak, bierze od jakiegoś czasu lek. Tak, tak, tak! Wie, że to jest spowodowane jej otyłością i dlatego chyba tu się znalazła. Znów czuła, że zaczyna ją ten gość irytować. Przecież wiedzą o wszystkim, mają informacje , na co się leczy, ile to można wałkować?!
- Pani Aniu, dokumentacja zostaje i u nas- starał się , by jego głos brzmiał łagodnie. - Zrobimy kopie tych , które pani przywiozła. Poproszę jeszcze o chwilę cierpliwości. Wcisnął guzik na sekretarce. – Wiktoria , przyjdź na chwilę, proszę- uśmiechnął się do Anki. Skrzywiła się , co miało niby przypominać też uśmiech.
Weszła potulna dziewczyna z rejestracji, wzięła dokumenty do skanowania. Po chwili wróciła. Lekarz kompletował dokumenty, jakby chciał odciągnąć coś w czasie. To przecież nie moja pacjentka. Nic o niej nie wiem- rozmyślał.
- Zatem, hm. Tak, kontaktowaliśmy się z panią, wielokrotnie. Po prostu chcieliśmy poinformować, że operacja została przesunięta o dwa tygodnie. Jednak przez kilka dni była pani nieuchwytna. Wiem, nastawiła się pani psychicznie , że już zabieg się odbędzie, ale i nam -lekarzom, zdarzają się nieprzewidziane sytuacje. Kolega, który miał się dziś z panią spotkać, musiał nagle wyjechać parę dni temu, postara się być za tydzień- ściemniał na poczekaniu. -Możemy w ramach rekompensaty pokryć koszty podróży, pobytu np. w którymś z tutejszych hoteli lub pensjonatów. Dostanie pani pokój z pięknym widokiem, poczeka jeszcze te parę dni. Przy klinice nie mamy hotelu. Każde łózko zaś jest w tej chwili zajęte, między innymi i o tym informowaliśmy w mailach, by pani nie marnowała swego cennego czasu, niepotrzebnie wybierała się w podróż.
No, jaki czuły i troskliwy- myślała Anka. A niech to wszyscy diabli. Ja chyba mam pecha, ktoś mnie przeklął czy ki diabeł. Jak już się zdecydowałam, przyjechałam, to– guzik. Sama zresztą też wyłączyłam się, telefon do tej pory bez karty. Jak mogli się do mnie dodzwonić, zachowałam się naprawdę idiotycznie -musiała przyznać sama przed sobą.
- Poproszę o ten adres pensjonatu czy hotelu , jeśli można- przerwała słowotok lekarza. - Nie muszą państwo za mnie płacić- oznajmiła kategorycznie.
- Pani Wiktoria w rejestracji poda pani wszelkie dostępne adresy, zadzwoni po taksówkę. – Zatem, do zobaczenia- wstał i Anka też. Nie podała mu ręki. Ukłonił się, odprowadził ją do drzwi . Po chwili padł ciężko na fotel.
Wiktoria dzwoniła już do najbliższego z pensjonatów. Po chwili Anka ciągnąc za sobą walizkę wsiadła do taksówki. Proponowano jej, że zostanie podwieziona na wózku. Stanowczo odmówiła. Jeszcze usłyszała te wystudiowane słowa na pożegnanie:
- Miło nam było, zapraszamy do nas. Czekamy w przyszłym tygodniu.
Kierowca taksówki niezbyt rozmowny jechał znaną sobie trasą. Anka patrzyła za okno, tym razem bez entuzjazmu. Kołatały jej w głowie tysiące myśli. Droga biegła w dół serpentyną. Pejzaż nie absorbował Anki tym razem. Nie wiedziała już sama, czy ma tu zostać czy wracać do domu.
- Jesteśmy na miejscu, proszę pani- zwrócił się niebawem taksówkarz do swej smutnej pasażerki. Ta zajęta była swoim telefonem.


zdj. pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz