Odłożyła telefon, krążyła po mieszkaniu, posprzątała w kuchni, wstawiła rzeczy do zmywarki. Wyrzuciła stertę śmieci, które zebrał Grzesiek na stole. Chciała się czymś zająć, by odegnać krążące gdzieś chaotyczne myśli. Zmieniła pościel. Potem zajrzała do torebki, tej z wesela, uprzątnęła ją, wyrzuciła paproszki, resztki konfetti, serwetek, na pamiątkę zostawiła tylko pięknie wypisane imiona jej i męża na tzw. miejscówce. Prała rzeczy z wesela- te nadające się do lekkiego ręcznego. Marynarka męża nadawała się tylko do pralni. Sortowała, układała, porządkowała. Wśród swetrów natknęła się na niebieski Anki. Przyłożyła go do twarzy, chłonęła zapach. Czuła ulotny zapach perfum, potu Anki…
Nagle poczuła chęć obejrzenia zdjęć. Nie tych w telefonie, ale starych. Weszła na krzesło, by wyciągnąć stertę albumów z pudełka na szafie. Zdmuchnęła kurz. Przeglądała fotografie. Były czarno- białe i kolorowe, nieco wypłowiałe. Te z ich ślubu, tacy szczęśliwi z Grześkiem, z chrztu Krzysia, zaraz potem Anki. Komunijne. Przedszkole, szkoła…Kilka razy wertowała strony , które zatrzymały te ulotne chwile. Zauważyła, że na wszystkich zdjęciach- od etapu przedszkola po liceum -Anka w ogóle się nie uśmiecha. Nawet na tych z nimi, z rodziną siedzi gdzieś z boku, często z opuszczoną głową. Grono kuzynek, a córka zawsze gdzieś w tle! Krzysiek uśmiechnięty, często właśnie na kolanach męża lub przytulający się do niej, do babci. Boże, jaki on był słodki. Anka tylko z nim na jednym zdjęciu uśmiechała się. Tylko na tym z bratem – trzymali się za ręce i wesoło promieniały ich twarze.
Oparła głowę na stole, znów zapaliła. Odepchnęła album. Kilka zdjęć spadło na podłogę. Nie chciało jej się ruszyć, by je zbierać. Zapadł zmrok, w pokoju było już ciemno. Wieczór był pogodny. Nagle jakaś siła nakazała jej wstać. Otworzyła okno, by wywietrzyć mieszkanie . Nastawiła wodę w czajniku. Zebrała zdjęcia, schowała albumy. Wzięła szybki prysznic. Umyła włosy, założyła dres, choć w zasadzie powinna się była szykować do snu. Telefon zaterkotał. To był sms, Krzysiek pisał, że są z ojcem na działce. Dobra, niech tam sobie będą. Zrobią porządek, bo niezły bajzel tam też pewnie jest, ale Grzesiek lubi tę dłubaninę w ziemi. Doprowadzi to do ładu- na pewno. Żeby wszystko można było tak uporządkować jak te grządki, rabatki. Żeby można. Maryla powoli zaczynała godzić się z myślą, że popełniła jakiś straszliwy błąd, za który teraz płaci jej dziecko. Nagły skurcz ścisnął jej serce. Widziała wciąż smutną twarz córki. Poczuła, że targa nią jeden wielki skowyt. Przypomniała sobie rady swojej babci- dziecko wypłacz się , nie duś nic w sobie. Popłaczesz i ulżysz sobie.
Poszła do sypialni, rzuciła się na łóżko, wyła w poduszkę. Usłyszała otwieranie drzwi. Grzesiek wrócił. Udawała, że śpi. Zajrzał , ale szybko się wymknął. Zapalił światło w kuchni, pił herbatę. W końcu sen go zmorzył, leżał do rana w fotelu.
zdjęcie- pinterest
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz