Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


piątek, 16 września 2022

Weselnie. Potem.cd


  Maryla siedziała w kuchni na niewygodnym krześle. Paliła papierosy. Stwierdziła, że chyba zaraz się skończą. Starego nie ma, a ona nie wyjdzie do sklepu, może wieczorem wyskoczy do tej sieciówki. Zadzwoniła do Krzyśka mając nadzieję, że może się pojawi, ale włączała się wciąż poczta głosowa. Miała chęć wybrać numer Anki, ale czuła jakiś dziwny opór. Ręce paraliżował dziwny strach. Strach. Przed czym? Przed odrzuceniem, przed rozmową , na którą nie była przygotowana. Przejechała po liście. Nie, nie ma do kogo dzwonić. Do siostry- nie. Chciała na razie unikać na wszelkie sposoby rozmów, pytań niewygodnych. Musiała jedynie odezwać się do ojca, do teściowej. To już starsi ludzie. Trzeba im mówić o wszystkim i o niczym. Oni nie wiedzą , jak zachowała się Anka. Są przekonani, że wyjechała na urlop. Tak im wytłumaczył – Krzyś i niech tak zostanie. Teściowa nie była łatwowierna jak jej ojciec, ale nie dopytywała się, nie komentowała – jak miała w zwyczaju, nie drążyła tematu. Ale ona chyba wszystkiego się domyślała. Ojciec – pod opieką siostry Maryli- zachowywał się jak małe dziecko. Był wiekowym człowiekiem, nie rozumiał już nic z otaczającego świata, zatem nagły wyjazd wnuczki nie wywołałby na nim żadnego wrażenia.
Odłożyła telefon, krążyła po mieszkaniu, posprzątała w kuchni, wstawiła rzeczy do zmywarki. Wyrzuciła stertę śmieci, które zebrał Grzesiek na stole. Chciała się czymś zająć, by odegnać krążące gdzieś chaotyczne myśli. Zmieniła pościel. Potem zajrzała do torebki, tej z wesela, uprzątnęła ją, wyrzuciła paproszki, resztki konfetti, serwetek, na pamiątkę zostawiła tylko pięknie wypisane imiona jej i męża na tzw. miejscówce. Prała rzeczy z wesela- te nadające się do lekkiego ręcznego. Marynarka męża nadawała się tylko do pralni. Sortowała, układała, porządkowała. Wśród swetrów natknęła się na niebieski Anki. Przyłożyła go do twarzy, chłonęła zapach. Czuła ulotny zapach perfum, potu Anki…
Nagle poczuła chęć obejrzenia zdjęć. Nie tych w telefonie, ale starych. Weszła na krzesło, by wyciągnąć stertę albumów z pudełka na szafie. Zdmuchnęła kurz. Przeglądała fotografie. Były czarno- białe i kolorowe, nieco wypłowiałe. Te z ich ślubu, tacy szczęśliwi z Grześkiem, z chrztu Krzysia, zaraz potem Anki. Komunijne. Przedszkole, szkoła…Kilka razy wertowała strony , które zatrzymały te ulotne chwile. Zauważyła, że na wszystkich zdjęciach- od etapu przedszkola po liceum -Anka w ogóle się nie uśmiecha. Nawet na tych z nimi, z rodziną siedzi gdzieś z boku, często z opuszczoną głową. Grono kuzynek, a córka zawsze gdzieś w tle! Krzysiek uśmiechnięty, często właśnie na kolanach męża lub przytulający się do niej, do babci. Boże, jaki on był słodki. Anka tylko z nim na jednym zdjęciu uśmiechała się. Tylko na tym z bratem – trzymali się za ręce i wesoło promieniały ich twarze.
Oparła głowę na stole, znów zapaliła. Odepchnęła album. Kilka zdjęć spadło na podłogę. Nie chciało jej się ruszyć, by je zbierać. Zapadł zmrok, w pokoju było już ciemno. Wieczór był pogodny. Nagle jakaś siła nakazała jej wstać. Otworzyła okno, by wywietrzyć mieszkanie . Nastawiła wodę w czajniku. Zebrała zdjęcia, schowała albumy. Wzięła szybki prysznic. Umyła włosy, założyła dres, choć w zasadzie powinna się była szykować do snu. Telefon zaterkotał. To był sms, Krzysiek pisał, że są z ojcem na działce. Dobra, niech tam sobie będą. Zrobią porządek, bo niezły bajzel tam też pewnie jest, ale Grzesiek lubi tę dłubaninę w ziemi. Doprowadzi to do ładu- na pewno. Żeby wszystko można było tak uporządkować jak te grządki, rabatki. Żeby można. Maryla powoli zaczynała godzić się z myślą, że popełniła jakiś straszliwy błąd, za który teraz płaci jej dziecko. Nagły skurcz ścisnął jej serce. Widziała wciąż smutną twarz córki. Poczuła, że targa nią jeden wielki skowyt. Przypomniała sobie rady swojej babci- dziecko wypłacz się , nie duś nic w sobie. Popłaczesz i ulżysz sobie.
Poszła do sypialni, rzuciła się na łóżko, wyła w poduszkę. Usłyszała otwieranie drzwi. Grzesiek wrócił. Udawała, że śpi. Zajrzał , ale szybko się wymknął. Zapalił światło w kuchni, pił herbatę. W końcu sen go zmorzył, leżał do rana w fotelu.



zdjęcie- pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz