Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


środa, 26 października 2022

Bez planu



Niczego już nie planuję
Nie snuję marzeń, rojeń
Zawieszanych w promieniach słońca
Jak świąteczny obrus
Jak sukienki na miłe spotkanie...

Żyję z dnia –na dzień
od wschodu do zachodu.
Nie słucham już komentarzy
Relacji, opinii, dyskusji
Wystarczy mi parę słów
Wystarczy parę gestów
Napuszenie władczych
I tych starannie poniżanych...

Nie chcę tyrad mędrców, ekspertów, szefów
Nie chcę ich zapewnień o miłości i pokoju
Gdy w tle wojna i przeciąganie liny...

Z komina idzie smuga brudnego dymu
Bo ludzie chcą ogrzać swoje serca
A smutki utopić w czarnej kawie
A może i w cierpkim winie.

zdj. pinterest

niedziela, 23 października 2022

Weselnie. Potem , cd.

Anka od prawie dziesięciu dni przebywała w domu Aliny. Wymeldowała się z pensjonatu, do kliniki zadzwoniła odwołując wizytę i zabieg. Kobieta po drugiej stronie linii coś wykrzykiwała, przepraszała. Anka po chwili się rozłączyła, nie, nie miała ochoty tam wracać, przechodzić znów kolejne męczące procedury, wpisy, badania i całe te korowody. Nagle zmieniła zdanie. Ot, tak. Czuła, że od początku wyjazd z domu był jakąś ucieczką. Przed czym? Może przed samą sobą, przed utyskiwaniem matki, przed poradami- nawet tych życzliwych, przed spojrzeniami innych. Ale tu też są ludzie- skonstatowała. No przecież- nie kosmici. Jednak to było uzdrowisko, wielu podobnych do niej łaziło po deptaku, widziała, jak niektórzy chodzą na ćwiczenia, basen- z jednego sanatorium do spa. Całe pielgrzymki połamanych, otyłych…

Sokołowska nie wypytywała o nic. Pokazała Ance pokój, jeden z niewielu przeznaczonych na wynajem. Był skromnie urządzony, szafa, stół, krzesła, łózko – bardzo wygodne, no i piękny widok za oknem. Z kuchni dolatywały nieraz smakowite zapachy. Chyba teraz Alina smażyła truskawki.
Anka szybko wskoczyła do łazienki- dość skromnie wyposażonej, dzieliła ją zresztą z gospodynią. Była kabina prysznicowa, spora ilość szafek, pralka. Sokołowska lawirowała między pobytem lokatorki a swoimi działaniami, by nie utrudniać zwykłych, codziennych czynności . Po szybkiej toalecie Anka wrzuciła na siebie luźną bluzkę, długą spódnicę. Wciąż dbała o ukrycie swych fałdów. Chwilami zastanawiała się, czy dobrze zrobiła odwołując zabieg. Po czym znów utwierdzała się w przekonaniu, że są inne sposoby na pozbycie się nadwagi.
- Dzień dobry, Aniu! - Sokołowska powitała ją widząc, jak ta nieśmiało skrada się wąskim korytarzem.
Rzeczywiście, w kuchni panoszyły się truskawki. W łubiankach, miskach, a część buzowała już na gazie.
- Robię powidła-oznajmiła Alina. A resztę zamrożę. To chyba jedne z najlepiej nadających się na mrożenie owoce, maliny też.
- Tak, maliny też- Anka przełknęła ślinę, miała ochotę rozgnieść cały puchar tych cudownych owoców, polać je śmietaną…
Ale odgoniła natrętne myśli, zaparzyła kawę.
- Może coś pomóc?
- A wiesz, brakuje mi parę zakrętek do słoików, weź rower, jest tam, na podwórku, przy szopie. Dasz sobie radę. Do sklepu trafisz, tu ten najbliższy- gdzie mydło, i powidło.
- OK, jakie te zakrętki? – Anka popijała jeszcze kawę, zagryzła małym tostem.
- Te szóstki , a i czwórki mogą też być. I parę małych. Zaraz dam ci pieniądze.
- Dobra, potem się rozliczymy- Anka już wybiegła na schody, szukała roweru.
Mam nadzieję, że się nie załamie pode mną- myślała. - No, to w drogę!
Sokołowska patrzyła, jak dziewczyna otwiera bramę , sadowi się na siodełku, wreszcie rusza.
- Pojeździ trochę, połazi, parę tras zaliczy, odechce jej się operacji na żołądku. Alina mieszała gorące truskawki i gaworzyła radośnie z Karusiem.
- Anka jedzie na rowerze! I niebawem ciebie też zabierze! A po chwili zanuciła piosenkę, leciała w radiu jedna z jej ulubionych -stary hit - Zielono mi...

zdjęcie- własne




czwartek, 13 października 2022

Weselnie. Potem. cd.

 

Krzyśka uspokoiły nadchodzące dość regularnie wiadomości od  siostry.  Poczuł ulgę,  jakby spadł  mu jakiś ogromny kamień wiszący u szyi. W pracy też wszystko szło swoim rytmem,  Krzyś zagłuszył  niepokój  i szef też  się już go nie czepiał. Wracał też  do domu pełen nowych pomysłów , planów. Pogoda była cudowna . Lato w pełnym rozkwicie. Dogadywali się z Iloną w kwestii urlopu. Ona mogła wziąć w połowie lipca, on miał parę zaległych tygodni, zatem je wykorzysta.  Poprzedniego dnia był u rodziców. Czuło się jeszcze napięcie, ale już ze sobą rozmawiali, w nich też wstąpiła jakaś nadzieja, przekonanie, pewność  , że córka wie, co robi. Poprosił ją,  by przysłała im kartkę, taką z pozdrowieniami. Dotrzymała obietnicy. Ojciec czytał tych parę zdawkowych zdań w kółko przez kilka dni  Przypiął widokówkę  na lustrze magnesikiem.

-  Maryla- powtarzał wciąż- Jak tam jest ładnie, może wybierzemy się?  Żona studziła jego zapał- A ktoś cię tam zaprasza? Ją jednak też nęciły widoki pięknych wzgórz, dolin, połonin…Nie wiedzieli nic o planach Anki w klinice, jedynie Krzysiek wiedział co nieco od samej siostry i tego, co opowiadała mu wtedy przy pierwszym spotkaniu jej przełożona. Spotkał ją  jeszcze potem. Sama go zaczepiła na rynku.

- Panie Krzysztofie!- początkowo nie sądził, że to do niego ktoś zwraca się miłym altem. Obrócił się, spojrzał, oślepiło go słońce.

-Ach, przepraszam, nie poznałem . Miło mi.

Kempińska zaproponowała, by chwilę siedli na skwerku, w cieniu kasztanów.  Chciała dojeść loda, który topniał w rękach. Co chwila musiała się wycierać chusteczką. Też wyszła z pracy, czekała na kogoś. Gawędzili – o upalnej pogodzie, pracy, wakacjach, w końcu temat Anki  musiał się pojawić.

- Wie pan, panie Krzysiu, Ania jest osobą bardzo odpowiedzialną, ale w sferze uczuć- mocno rozchwianą . Jej bardzo brak ciepła, miłości. Przepraszam, że tak mówię- poczuła ,że chyba popełniła nietakt mówiąc te słowa. Jednak ciągnęła dalej - Ja jestem wdową , od ładnych lat, ale mam dzieci. Tęsknię za tamtym życiem,  cóż,  musiałam się pogodzić  z tym, co zesłał los. Były obowiązki, były dzieci, a na pomoc liczyć bardzo  nie mogłam.  Teraz już jestem babcią, czasem mnie odwiedzą moje maluchy. Syn w ogóle wyjechał z Polski, córka mieszka w Warszawie.  Zatem z  Anią chyba miałyśmy jakąś nić porozumienia. Obie   niby otoczone tłumem ludzi, a samotne. W wolnych chwilach gadałyśmy…I tak jakoś poznałyśmy się bliżej.  Nie, nie  było wizyt i spotkań.  Przecież ja jej nie odwiedzałam  ani ona mnie, po prostu  tylko nasze wspólne życie w pracy. Wyjazdy na kursy, szkolenia. Podtrzymywałam ją na duchu, gdy musiała wystąpić  i coś powiedzieć.  Z czasem coraz lepiej sobie z tym radziła. A ludzie są podli…

- Wiem, dobrze wiem-  Krzysiek spuścił głowę.

- No, to rozumie pan , o czym mówię. Chyba z panem siostra ma dobre relacje?

- Tak, tylko bardzo zaskoczyła mnie wtedy tym wyjazdem, ale gdyby nie to wesele, na pewno inaczej wszystko by się odbyło.

- Najważniejsze, że wiecie już , co się dzieje i co z Anią. No, to ja będę uciekać, bo zaraz pojawi się tu moja kuzynka , a ona nie lubi spóźnialskich- zaśmiała się.  Pozdrawiam , do zobaczenia.

Krzysiek ukłonił się , Kempińska podła mu rękę. - Proszę pozdrowić  żonę.

Wrócił do domu lekko spóźniony.  Ilona nieco naburmuszona odgrzewała obiad. Stół ładnie nakryty. Świece, piękne serwetki. 

- Otwórz wino- rzuciła chłodno.

Stanął za nią, gładził jej szyję.

- Uważaj, zaraz się poparzę- Ilona powoli ulegała miłej presji Krzyśka.

Już udobruchana zaniosła do stołu potrawkę z kurczaka. Krzysiek doprawił sałatkę. Przywiózł tej zieleniny od ojca z działki.

- No, jedz , jedz sałatę, jest bez chemii, bez tych konserwantów. I szczypiorek , i rzodkiewki. One już się kończą- zachęcał żonę  Krzysztof. – Musisz być zdrowa, silna! Jutro przywiozę ci truskawki. -Przepyszne są! – wypił jednym haustem wino.

- Dlaczego tak wciąż mówisz o moim zdrowiu? – zapytała Ilona.

- Jak to? Każda przyszła mama musi dbać o swoje zdrowie. Każdy ci to powie. - Jeszcze mi się rymuje- zaśmiał się.

Ilona zebrała naczynia.  Poszła do kuchni. Zdejmowała resztki  z talerzy.

Krzysiek odciągnął ją od zmywarki, stołu pełnego desek, sztućców, brudnych szklanek.

- Jutro umyjesz. - Chodź, chodź do mnie.

Kochali się na dywanie. W końcu zaległa ciemność. Światło paliło się tylko w kuchni.

Potem leżeli obok w łóżku. Było cicho, zza okna dochodził szmer liści. Jakieś buty stukały po  chodniku. Było już chyb bardzo późno. Jutro znów zryw.

Nagle Krzysiek siadł gwałtowanie, Ilona też podniosła się, lekko ziewając.

- Ilona, chcę mieć z tobą dziecko. Nie możemy tego odkładać.  Jesteśmy zdrowi, zrobiłaś badania. Ja też, wszystko jest OK.

- Wiem, jest OK- przytaknęła Ilona wtulając z powrotem  głowę w poduszkę.

- O co chodzi?- Co ty chcesz? – czuł wzrastający niepokój, czegoś mi nie mówisz? Ilona? Odwróć się do mnie- wiem , że nie śpisz! – Nie zbywaj mnie któryś raz z kolei. Te opowieści o twojej pracy z dziećmi jakoś mnie nie rajcują.  Że takie słodkie, że tak mile z nimi. To czemu nie chcesz mieć własnego?

- Krzychu, jestem padnięta.

- Wciąż pieprzysz o jakimś czasie swobody, mamy go już od prawie dziesięciu lat, a nawet i więcej – żachnął się.

Ilona w końcu wyszeptała:

- Bo ja się boję, boję, że urodzę chore dziecko. W mojej rodzinie były osoby z Zespołem Downa.

- No i co z tego? – Krzysiek zaskoczony informacją zaczął szukać papierosów.

- Nie pal, chcesz mieć zdrowe dziecko- ironizowała Ilona.

 - Z tego co wiem, pierwsze raczej nie dziedziczy, a jak wiesz,  wiek rodziców ma też znaczenie, więc nie rozumiem , czemu się ociągasz.

- Masz rację, to nasz ostatni gwizdek. Jutro wyrzucam tabletki.

- Kurwa mać, to ty je cały czas brałaś?- był wściekły.

Poszedł do jadalni i położył się na kanapie. Sen długo nie nadchodził. Ilona obmyślała, jak go udobruchać . Czuła, że odkładanie tego jeszcze bardziej pogrąża ją, ale i ich związek. Obiecywała mu co innego, czuła się jak oszustka. Nie powinnam go była okłamywać, nie zasłużył na to. Przecież tak go kocham.

zdj. pinterest









wtorek, 11 października 2022

***

 

Patrzę w ekran

Niebo przecina strumień ognia

Ktoś komentuje, ekspert

Dywaguje z opanowaniem

A ja snuję swoje

Emocje jak na huśtawce

Od stoickiego spokoju

po panikę pełną fobii

stresu, płaczu i tego:

Co dalej , co dalej…

I znów- A , niech się dzieje

wola… jak rzekłby komiczny bohater

By znów skowyczeć jak

mała dziewczynka

Chcąca zaszyć się w najciemniejszy kąt.

zdj. pinterest