Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


czwartek, 13 października 2022

Weselnie. Potem. cd.

 

Krzyśka uspokoiły nadchodzące dość regularnie wiadomości od  siostry.  Poczuł ulgę,  jakby spadł  mu jakiś ogromny kamień wiszący u szyi. W pracy też wszystko szło swoim rytmem,  Krzyś zagłuszył  niepokój  i szef też  się już go nie czepiał. Wracał też  do domu pełen nowych pomysłów , planów. Pogoda była cudowna . Lato w pełnym rozkwicie. Dogadywali się z Iloną w kwestii urlopu. Ona mogła wziąć w połowie lipca, on miał parę zaległych tygodni, zatem je wykorzysta.  Poprzedniego dnia był u rodziców. Czuło się jeszcze napięcie, ale już ze sobą rozmawiali, w nich też wstąpiła jakaś nadzieja, przekonanie, pewność  , że córka wie, co robi. Poprosił ją,  by przysłała im kartkę, taką z pozdrowieniami. Dotrzymała obietnicy. Ojciec czytał tych parę zdawkowych zdań w kółko przez kilka dni  Przypiął widokówkę  na lustrze magnesikiem.

-  Maryla- powtarzał wciąż- Jak tam jest ładnie, może wybierzemy się?  Żona studziła jego zapał- A ktoś cię tam zaprasza? Ją jednak też nęciły widoki pięknych wzgórz, dolin, połonin…Nie wiedzieli nic o planach Anki w klinice, jedynie Krzysiek wiedział co nieco od samej siostry i tego, co opowiadała mu wtedy przy pierwszym spotkaniu jej przełożona. Spotkał ją  jeszcze potem. Sama go zaczepiła na rynku.

- Panie Krzysztofie!- początkowo nie sądził, że to do niego ktoś zwraca się miłym altem. Obrócił się, spojrzał, oślepiło go słońce.

-Ach, przepraszam, nie poznałem . Miło mi.

Kempińska zaproponowała, by chwilę siedli na skwerku, w cieniu kasztanów.  Chciała dojeść loda, który topniał w rękach. Co chwila musiała się wycierać chusteczką. Też wyszła z pracy, czekała na kogoś. Gawędzili – o upalnej pogodzie, pracy, wakacjach, w końcu temat Anki  musiał się pojawić.

- Wie pan, panie Krzysiu, Ania jest osobą bardzo odpowiedzialną, ale w sferze uczuć- mocno rozchwianą . Jej bardzo brak ciepła, miłości. Przepraszam, że tak mówię- poczuła ,że chyba popełniła nietakt mówiąc te słowa. Jednak ciągnęła dalej - Ja jestem wdową , od ładnych lat, ale mam dzieci. Tęsknię za tamtym życiem,  cóż,  musiałam się pogodzić  z tym, co zesłał los. Były obowiązki, były dzieci, a na pomoc liczyć bardzo  nie mogłam.  Teraz już jestem babcią, czasem mnie odwiedzą moje maluchy. Syn w ogóle wyjechał z Polski, córka mieszka w Warszawie.  Zatem z  Anią chyba miałyśmy jakąś nić porozumienia. Obie   niby otoczone tłumem ludzi, a samotne. W wolnych chwilach gadałyśmy…I tak jakoś poznałyśmy się bliżej.  Nie, nie  było wizyt i spotkań.  Przecież ja jej nie odwiedzałam  ani ona mnie, po prostu  tylko nasze wspólne życie w pracy. Wyjazdy na kursy, szkolenia. Podtrzymywałam ją na duchu, gdy musiała wystąpić  i coś powiedzieć.  Z czasem coraz lepiej sobie z tym radziła. A ludzie są podli…

- Wiem, dobrze wiem-  Krzysiek spuścił głowę.

- No, to rozumie pan , o czym mówię. Chyba z panem siostra ma dobre relacje?

- Tak, tylko bardzo zaskoczyła mnie wtedy tym wyjazdem, ale gdyby nie to wesele, na pewno inaczej wszystko by się odbyło.

- Najważniejsze, że wiecie już , co się dzieje i co z Anią. No, to ja będę uciekać, bo zaraz pojawi się tu moja kuzynka , a ona nie lubi spóźnialskich- zaśmiała się.  Pozdrawiam , do zobaczenia.

Krzysiek ukłonił się , Kempińska podła mu rękę. - Proszę pozdrowić  żonę.

Wrócił do domu lekko spóźniony.  Ilona nieco naburmuszona odgrzewała obiad. Stół ładnie nakryty. Świece, piękne serwetki. 

- Otwórz wino- rzuciła chłodno.

Stanął za nią, gładził jej szyję.

- Uważaj, zaraz się poparzę- Ilona powoli ulegała miłej presji Krzyśka.

Już udobruchana zaniosła do stołu potrawkę z kurczaka. Krzysiek doprawił sałatkę. Przywiózł tej zieleniny od ojca z działki.

- No, jedz , jedz sałatę, jest bez chemii, bez tych konserwantów. I szczypiorek , i rzodkiewki. One już się kończą- zachęcał żonę  Krzysztof. – Musisz być zdrowa, silna! Jutro przywiozę ci truskawki. -Przepyszne są! – wypił jednym haustem wino.

- Dlaczego tak wciąż mówisz o moim zdrowiu? – zapytała Ilona.

- Jak to? Każda przyszła mama musi dbać o swoje zdrowie. Każdy ci to powie. - Jeszcze mi się rymuje- zaśmiał się.

Ilona zebrała naczynia.  Poszła do kuchni. Zdejmowała resztki  z talerzy.

Krzysiek odciągnął ją od zmywarki, stołu pełnego desek, sztućców, brudnych szklanek.

- Jutro umyjesz. - Chodź, chodź do mnie.

Kochali się na dywanie. W końcu zaległa ciemność. Światło paliło się tylko w kuchni.

Potem leżeli obok w łóżku. Było cicho, zza okna dochodził szmer liści. Jakieś buty stukały po  chodniku. Było już chyb bardzo późno. Jutro znów zryw.

Nagle Krzysiek siadł gwałtowanie, Ilona też podniosła się, lekko ziewając.

- Ilona, chcę mieć z tobą dziecko. Nie możemy tego odkładać.  Jesteśmy zdrowi, zrobiłaś badania. Ja też, wszystko jest OK.

- Wiem, jest OK- przytaknęła Ilona wtulając z powrotem  głowę w poduszkę.

- O co chodzi?- Co ty chcesz? – czuł wzrastający niepokój, czegoś mi nie mówisz? Ilona? Odwróć się do mnie- wiem , że nie śpisz! – Nie zbywaj mnie któryś raz z kolei. Te opowieści o twojej pracy z dziećmi jakoś mnie nie rajcują.  Że takie słodkie, że tak mile z nimi. To czemu nie chcesz mieć własnego?

- Krzychu, jestem padnięta.

- Wciąż pieprzysz o jakimś czasie swobody, mamy go już od prawie dziesięciu lat, a nawet i więcej – żachnął się.

Ilona w końcu wyszeptała:

- Bo ja się boję, boję, że urodzę chore dziecko. W mojej rodzinie były osoby z Zespołem Downa.

- No i co z tego? – Krzysiek zaskoczony informacją zaczął szukać papierosów.

- Nie pal, chcesz mieć zdrowe dziecko- ironizowała Ilona.

 - Z tego co wiem, pierwsze raczej nie dziedziczy, a jak wiesz,  wiek rodziców ma też znaczenie, więc nie rozumiem , czemu się ociągasz.

- Masz rację, to nasz ostatni gwizdek. Jutro wyrzucam tabletki.

- Kurwa mać, to ty je cały czas brałaś?- był wściekły.

Poszedł do jadalni i położył się na kanapie. Sen długo nie nadchodził. Ilona obmyślała, jak go udobruchać . Czuła, że odkładanie tego jeszcze bardziej pogrąża ją, ale i ich związek. Obiecywała mu co innego, czuła się jak oszustka. Nie powinnam go była okłamywać, nie zasłużył na to. Przecież tak go kocham.

zdj. pinterest









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz