Lekarze nie po to są na świecie, by sprowadzać śmierć, ale by za wszelką cenę podtrzymywać życie. Tomasz Mann .
Nic nie ubarwiam, nic nie zmyślam… Pewna znajoma miała ostatnio kontakt z ….państwową służba zdrowia. Dopadła ją kolka nerkowa, miała silny atak, ból promieniował od pleców do podbrzusza, zwijała się , brała tabletki , nic nie pomagało. Poprzedniego dnia trochę się przeforsowała, jeździła na rowerze, był duży upał, napoje, owoce też swoje dołożyły. Mąż w końcu zadzwonił na pogotowie. Przyjechali za jakieś pół godziny, lekarz trochę ja zbadał , zmierzł ciśnienie i stwierdził, że najlepsza będzie kroplówka. Zawieźli ją do pobliskiego szpitala. Kazali się położyć na jednym z wolnych lóżek w izbie przyjęć. W trakcie chyba ze sto razy sprawdzali jej dowód. Lekarz z oddziału nagniótł jej tę nerkę tak, że świeczki zobaczyła i … tyle go widziała. Kroplówka została podłączona , płyn skapywał leniwie do żyły… Obok jęczała jakaś starsza kobieta, czekała na wypis, ale nie było pana doktora….. Kończył się dyżur i sobie poszedł. Za jakiś czas przywieziono znów starszą panią, półprzytomną, po silnej biegunce, ledwo stała na nogach. Przywiozła ja chyba córka i prosiła z pół godziny pielęgniarkę, by jej pomóc jakoś… Pielęgniarka cały czas wydzwaniała do lekarza relacjonując mu, jak jest z ową babcią, że córka namolna, że coś trzeba by z nimi zrobić… Moja znajoma wysłuchiwała tych komentarzy i czuła, że zaraz cos ją trafi , ale na pewno nie będzie to ból nerki. Salka był duszna, niewietrzona chyba od lat, pościel nie pachniała świeżością, czy ktoś ją w ogóle zmienia?- zastanawiała się. Pielęgniarki, salowe się zmieniały, przychodziły te na poranny dyżur, schodziły te z nocki, robił się jeszcze większy bałagan. Pojawiał się wreszcie lekarz, zaczął badać babcię z biegunką- trwało to moment. Też kroplówka. Potem gadał z córką tej kobiety i wyłuszczał cały czas, że nie powinny TU przyjeżdżać, tylko pójść do swojej przychodni , w swoim rejonie… Nie przyjmował do wiadomości, że ktoś się po prostu bał o czyjeś życie, ten szpital jest najbliższy, nie chciano czekać do rana aż zacznie funkcjonować przychodnia. Po co istnieje pogotowie ratunkowe? Po co? Chyba tylko ładną nazwę ma. Kawa poranna pachniała w gabinecie pielęgniarek, kręcili się jacyś ludzie. Znajoma stwierdziła, że kroplówka się kończy. Zapytała pielęgniarkę, co z nią dalej, czy ma zostać, czy ktoś ja zbada, dała przecież mocz do analizy… Pielęgniarka wciąż odpowiadała, że nic nie wie, że lekarza nie ma, ze nie wiadomo, kiedy przyjdzie. Znajoma zadzwoniła do męża, ale on odwoził dzieci do szkoły, zadzwoniła więc do mnie. Poszłam zaraz na tę izbę przyjęć. Tłumaczyłam jej, żeby chwilę jeszcze poczekała, może jakiś lekarz przyjdzie i ją zbada, i coś zadecyduje, może będą wyniki analizy moczu. Powiedziała, że pięciu minut dłużej tu nie wytrzyma, wyszłyśmy. Nikt nas nie zatrzymywał. Poszła zaraz do swojego lekarza rodzinnego, dał jakiś antybiotyk, ma zrobić sobie USG i dokładne pozostałe badania, pójdzie pewnie prywatnie już do urologa…. Tylko dlaczego do cholery co miesiąc płaci na coś , co w ogóle nie istnieje?
Zamiast wstępu
"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/
Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz