Behrmann- "Karnawał"
Zamiast wstępu
"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/
Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują
sobota, 29 grudnia 2012
piątek, 21 grudnia 2012
Innego końca swiata nie będzie......
PIOSENKA O KOŃCU ŚWIATA | |||||
| |||||
Czesław Miłosz |
piątek, 14 grudnia 2012
Varius Manx - Hej, ludzie, idą Święta!!!!!!!!!!!!!!!!!
Śnieg cicho pada,
jakby ktoś świat pudrował.
Świerk się rozgadał.
Lecą z chmur dobre słowa
na szare dni, na złe sny, ludzkie spory.
Coś w jednej chwili zmienia nas,
a to magia świąt.
Na twarzy płatki.
Nie ma dwóch takich samych.
Na szybach kwiatki.
To Pan Mróz, malarz znany.
Ktoś patrzy w mrok.
Ujrzeć chce pierwszą gwiazdkę,
a ona jest w oczach tych,
co kochają nas.
Hej ludzie, idą święta.
Świeci gwiazda uśmiechnięta.
Znowu jest w prezentach cały świat.
Hej ludzie, idą święta.
Niech się otwierają serca.
Zacznie się od nowa liczyć czas.
Wśród kolęd ścisk,
każda chce się usłyszeć.
A Cicha Noc,
zanucić chce Wśród Nocnej Ciszy.
Na rynku tłum, szopek moc,
tych krakowskich.
Przez moment znów dzieckiem bądź
w ten radości dzień.
Hej ludzie, idą święta.
Świeci gwiazda uśmiechnięta.
Znowu jest w prezentach cały świat.
Hej ludzie, idą święta.
Niech się otwierają serca.
Zacznie się od nowa liczyć czas.
Śnieg cicho pada,
jakby ktoś świat pudrował.
Nie patrz na innych,
sam coś zrób, by nikt nie był sam.
sobota, 8 grudnia 2012
Zima w malarstwie
Jacob Jan Coenraad Spohler: "Łyżwiarze"(1837- 1923) - malarz holenderski, syn także artysty malarza. Niewiele wiadomo o jego formalnym wykształceniu, reprezentował klasycyzm. W twórczości widoczny jest wpływ mistrzów z poprzednich epok- choćby Brughla czy mniej znanego van Goyena.. Dbałość o szczegół, pietyzm w przedstawieniu pejzażu.
Artysta wspaniale oddaje światło i głębię. Postacie na lodowisku cudownie odbijają się w tafli lodu. Harmonijna kompozycja,dużo ruchu, a jednocześnie ogromna poetyckość dzieła. Obraz jest realistyczny, ale sposób zaprezentowania scenki obyczajowej daje ogromną możliwość interpretacji, podobnie jak u starszych mistrzów- Vermeera czy Breughla....
J.J. van Goyen 1596- 1656)- malarz holenderski, pejzażysta..
Był jednym z prekursorów realistycznego stylu w pejzażu. Fascynację naturą- światłem, chmurami widać i w tym obrazie.
Artysta wspaniale oddaje światło i głębię. Postacie na lodowisku cudownie odbijają się w tafli lodu. Harmonijna kompozycja,dużo ruchu, a jednocześnie ogromna poetyckość dzieła. Obraz jest realistyczny, ale sposób zaprezentowania scenki obyczajowej daje ogromną możliwość interpretacji, podobnie jak u starszych mistrzów- Vermeera czy Breughla....
Jan van Goyen View of the Merwede off Dordrecht.
J.J. van Goyen 1596- 1656)- malarz holenderski, pejzażysta..
Był jednym z prekursorów realistycznego stylu w pejzażu. Fascynację naturą- światłem, chmurami widać i w tym obrazie.
źródło-niezła sztuka, Wikipedia
niedziela, 2 grudnia 2012
Obawy
„Dzieci są jak nasiona, które posialiśmy. Musimy je karmić tak, aby wyrosły na zdrowych, silnych i wypełnionych miłością ludzi.”(F.D. Rosen-Sawyer).
Moja znajoma ma dylemat. Może Wy potraficie go
rozstrzygnąć? Wychowywana w tradycyjnej rodzinie, rodzice obydwoje pracowali.
Czasem mniej lub bardziej zabiegani. Dzieciństwo przypadło na czasy PRL-u, tego
gierkowskiego.. Bywało nieraz biedniej, nieraz coś wystało się w kolejkach.
Może dlatego kupione cudem krówki
dawały większą radochę niż te dzisiejsze frykasy na wyciągnięcie ręki…
W niedzielę szła wespół z rodzicami do kościoła, ale
jednocześnie uczono ją i
rodzeństwo , że nie należy oczekiwać cudów, bo cudów nie ma, tylko trzeba brać
się do roboty i wtedy czekać na jakieś efekty. 1 maja były pochody, na nie też
się szło. Czasem bywało wesoło, grała orkiestra, oranżada smakowała i bąbelki
łechtały język .Telewizor z małym
ekranem pokazywał czarno- białą wersję świata..Szanuj innych, a wszyscy cię będą szanować- słyszała, przeważnie od
ojca, co jest wierutną bzdurą, jak zdążyła
się później nie raz, nie dwa przekonać…
Inna zasada istotna w tamtym okresie brzmiała
- nie wychylaj się.. Nieważne
z czym, nieważne kiedy.. Chodziło głównie o to, by wtopić się w tło, swoje
myśleć, swoje robić i nie zdradzać się z tym, co się o tym lub owym sądzi. W
przeciwnym przypadku można było zarwać.. Pamięta do dziś strach w oczach
babci, jak ta przerażona wydarzeniami sierpnia 80 roku, płakała, mówiąc, że
teraz to już nie będzie dobrze, jak
są strejki, mówiła- to źle się dzieje, będzie wojna- tak
sobie prorokowała. Wojna może nie wybuchła, ale niebawem stan wojenny
gruchnął..
Ktoś powie, że tamte siermiężne PRL- owskie czasy siały czerwoną propagandę,
że zniweczyły to lub owo, ale niech zwrócą uwagę owi krytykanci, że
paradoksalnie ten PRL więcej krzewił szacunku do bliźniego niż obecne
demokratyczne czasy. Nie było fundacji, zapisów prawnych, nikt nie znał pęc-
mobbing, stalking, monitoring, nie było akcji Pomóż dzieciom przetrwać zimę…. Ale było coś, czego dziś nie ma-
instynktownego wręcz, poczucia więzi
międzyludzkiej. Do dziś i ja pamiętam, jak ludzie sobie najzwyczajniej
pomagali. Pożyczanie cukru, jajek, gazu w butlach od sąsiada było na porządku dziennym… Była wąska grupa
ludzi, która prowadziła jakiś interesy, bogaciła się, i nawiasem mówiąc, czas
dla nich na dorabianie się był niemal idealny. Zero konkurencji, czasem jakaś
kontrola, ale to nic w porównaniu z dzisiejszym systemem prawno -ekonomicznym,
który na samym wstępie obłoży cię takimi przepisami, opłatami opłat, że nie ma
sensu czegokolwiek zaczynać….No i jak ma się do tego wychowywanie? A nijak ma się. Bardziej byliśmy religijni za PRL, jak nam zabraniano chodzić na religię, jak teraz, gdy Kościół ma tyle swobód.. tylko, jakoś się pusto robi w naszych świątyniach, szczególnie w dużych miastach. A nasi duchowni coś za bardzo się rozpolitykowali albo zajmują sferą ekonomiczną parafii i danymi statystycznymi…
Znajoma mówi, że nie wie już , co ma mówić swoim dzieciom? Szanuj innych?- Bo tak jak mówili jej rodzice… czy – Korzystaj z każdej nadarzającej się okazji? Olewaj konwenanse, zasady, bo i tak później jakoś się ze wszystkiego wyłgasz, jakąś teorię dorobisz.. Czy może- ucz się pilnie jak Mickiewicz w Wilnie? I po co? Skończysz jakieś studia, i ten dyplom nic nie będzie znaczył, a twoje dziecko będzie fizycznie pracowało gdzieś z dala od kraju , bez fachu, bez przygotowania zawodowego, ale z dyplomem.. Rzeczywiście- magistrów nam przybywa, ale coraz trudniej o dobrego speca od instalacji gazowej, w mojej miejscowości jest naprawdę tylko dwóch fachowców, rzeczywiście coś umiejących w tym trudnym fachu.. Jest jeden dobry szewc. Ale mamy całą armię magistrów….
Ktoś te dzieci znów oszukał, znów stworzono jakąś fikcję, słupki informujące o wzroście wykształconych wzrosły . ale czy to jest zgodne z prawdą? Ilu potrzebujemy historyków, przedszkolanek, socjologów, filologów? Czy ktoś to kontroluje? Szkoły zawodowe, często z długą tradycją, z sukcesami- zniszczono…. Bo coś się znów komuś uroiło. Znajoma mówi, że koledzy jej syna już po studiach, ale większość szuka pracy za granicą, głównie w UK. I pracują przeważnie w sferze budowlanej, usługach, nie robią nic, czego ich uczono na studiach..Chyba znów kolejne oszukane pokolenie..
Człowiek współczesny, szczególnie silnie obarczony jest ciężarem wpływów z zewnątrz. Media pokazują piękny kolorowy świat, niemal na wyciągnięcie ręki, owszem czasem na wyciągnięcie, ale tylko wirtualnie. Mówi się o demokracji, równych prawach, ale nie wszystkich ta demokracja dotyczy, niektórzy z tych młodych ludzi są oszukani na samym stracie… .Owszem, potencjalnie dostęp do źródeł wiedzy jest zdecydowanie większy. Potencjalnie. Oni mają wiele ułatwień- choćby dostęp do nauki języków obcych czy możliwość wyjazdu za granicę, co dla nas było marzeniem. Wielu robi wspaniałe kariery. Mamy zdolnych młodych ludzi. Ale smutne jest to, że tu, w naszym kraju dla nich, często wybitnych osób, nie ma miejsca.. Nie wspomnę o sile protekcji w naszym kraju , nepotyzmu, cóż młody człowiek sam zdziała wobec takich problemów…
Nie oszukujmy ich, niech wybierają jakiś konkretny zawód, niekoniecznie muszą kończyć studia. Nie wszyscy mogą być wprawnymi ekonomistami, informatykami w trudnych branżach..Nie wszyscy będą odkrywać epokowe prawa jak Einstein… Niech jednak robią coś dobrze- niech to będzie nawet ten dach nad głową, tort u cukiernika, chleb u piekarza…
Oszukaliśmy się nawzajem, uwierzyliśmy w bajki jakieś znów, my Polacy z fantazją, a tu szara rzeczywistość… Nie oszukujmy dzieci, doradzajmy szczerze, co mają robić, nie spełniajmy swoich ambicji ich kosztem… Niech żyją tak, by czuli się potrzebni, spełnieni.. To oni mają pracować na nasze emerytury.. A jak niedługo wszyscy wyjadą.. to kto, kto będzie wypłacał nam te emerytury?
czwartek, 22 listopada 2012
Toksyczni
Toksyczność- zapożyczenie-Toxicum- łac. trucizna.Słowo ostatnio dość modne, nie odnoszące się jedynie związków chemicznych, silnie trujących etc... Toksyczne związki istnieją nie tylko w chemii. Jedne substancje łączą się w symbiozie, inne antagonizują, walczą wręcz i zabijają. Jak w życiu, nie dziwi zatem fakt, iż psychologia tak ochoczo przyswoiła to określenie... Jest dobre, trafne w odniesieniu do związków międzyludzkich na różnych poziomach, konfiguracjach, relacjach- rodzinnych ,zawodowych, międzypokoleniowych...
Może tu jest właśnie cala istota naszych relacji z innymi. Może u podłoża wszelkich konfliktów jest wzajemne zatruwanie się. Może tatuś Hitlera był toksycznym rodzicem, i gdyby w porę zażegnano konflikt, może w główce Adolka nie powstałyby takie rewelacje, jakie później wszystkim zafundował...
Agresja tłamszona przez lata zawsze gdzieś musi znaleźć ujście. Dzieci powtarzają po rodzicach pewne stereotypowe zachowania, jak matryca przekłada się to na nasze upodobania, nawyki, czasem nawet sobie nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo nas to określa...Nic się nie dzieje złego, jeśli nie utrudnia nam to kontaktów z ludźmi, z mężem, dziećmi, samym sobą.. Gorzej, jeśli całymi latami jest coś ciągle nie tak, a my nie wiemy, skąd się to bierze...
Niektórzy przez cale życie żyją w przeświadczeniu, że to oni sami są wszystkiemu winni, powtarzają to jak mantrę, bo tak im to wpojono od maleńkości. Nie potrafią odciąć się od toksycznej osoby, co więcej - okazują jej największy szacunek i bezwarunkowe przywiązanie...Często jest to bliska osoba- matka,ojciec, siostra, brat- jak zatem wychowani w kulcie świętej rodziny mogą podważać słowa ojca lub matki - despotki? A chemia działa, agresja gdzieś buzuje... I wybucha jak wulkan- najczęściej na Bogu ducha winnej osobie, na partnerze, na dziecku, na koledze w pracy. Coś się powtarza...Osoby przesadnie w dzieciństwie karcone, ośmieszane prze rodziców, rodzeństwo, długo,ba niemal całe życie, nie potrafią uwierzyć w siebie, mają wpojone poczucie niższej wartości, nie umieją nawiązać właściwych związków, ich małżeństwa nie zawsze są udane. Oni w tym wszystkim są najbardziej okaleczeni.
Dziewczyna na jakimś portalu pisze, że matka wciąż jej powtarzała, że niczego nie potrafi, nic nie umie. Chodziła nawet do wychowawcy córki, by ten wyperswadował uczennicy zdawanie matury, bo wedle mamy -ona sobie nie da rady.. Dziewczyna się uparła- zdała maturę, dostała się na studia, wciąż coś udowadniała, a jej matka nigdy jej nie pochwaliła, nie okazała minimum zadowolenia z osiągnięć własnego dziecka! Nieludzkie? Ludzkie, ludzkie- jak najbardziej.
Najlepiej , jeśli umiemy w porę dostrzec ten toksyczny układ. Na toksyczność jest zawsze jakieś antidotum. Psychologowie mówią do tej młodej osoby- odetnij się, wyjedź.. nie zawsze jest to proste..
Tak, spakuje się i wyjedzie, są jeszcze uczucia.. I to jest chyba najtrudniejsze.
Już dużym osiągnięciem jest uświadomienie sobie niezdrowych relacji, nie zawsze radykalne środki są najlepsze. Wiara w siebie, niepowielanie złych wzorców są już ogromnym sukcesem.
Może tu jest właśnie cala istota naszych relacji z innymi. Może u podłoża wszelkich konfliktów jest wzajemne zatruwanie się. Może tatuś Hitlera był toksycznym rodzicem, i gdyby w porę zażegnano konflikt, może w główce Adolka nie powstałyby takie rewelacje, jakie później wszystkim zafundował...
Agresja tłamszona przez lata zawsze gdzieś musi znaleźć ujście. Dzieci powtarzają po rodzicach pewne stereotypowe zachowania, jak matryca przekłada się to na nasze upodobania, nawyki, czasem nawet sobie nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo nas to określa...Nic się nie dzieje złego, jeśli nie utrudnia nam to kontaktów z ludźmi, z mężem, dziećmi, samym sobą.. Gorzej, jeśli całymi latami jest coś ciągle nie tak, a my nie wiemy, skąd się to bierze...
Niektórzy przez cale życie żyją w przeświadczeniu, że to oni sami są wszystkiemu winni, powtarzają to jak mantrę, bo tak im to wpojono od maleńkości. Nie potrafią odciąć się od toksycznej osoby, co więcej - okazują jej największy szacunek i bezwarunkowe przywiązanie...Często jest to bliska osoba- matka,ojciec, siostra, brat- jak zatem wychowani w kulcie świętej rodziny mogą podważać słowa ojca lub matki - despotki? A chemia działa, agresja gdzieś buzuje... I wybucha jak wulkan- najczęściej na Bogu ducha winnej osobie, na partnerze, na dziecku, na koledze w pracy. Coś się powtarza...Osoby przesadnie w dzieciństwie karcone, ośmieszane prze rodziców, rodzeństwo, długo,ba niemal całe życie, nie potrafią uwierzyć w siebie, mają wpojone poczucie niższej wartości, nie umieją nawiązać właściwych związków, ich małżeństwa nie zawsze są udane. Oni w tym wszystkim są najbardziej okaleczeni.
Dziewczyna na jakimś portalu pisze, że matka wciąż jej powtarzała, że niczego nie potrafi, nic nie umie. Chodziła nawet do wychowawcy córki, by ten wyperswadował uczennicy zdawanie matury, bo wedle mamy -ona sobie nie da rady.. Dziewczyna się uparła- zdała maturę, dostała się na studia, wciąż coś udowadniała, a jej matka nigdy jej nie pochwaliła, nie okazała minimum zadowolenia z osiągnięć własnego dziecka! Nieludzkie? Ludzkie, ludzkie- jak najbardziej.
Najlepiej , jeśli umiemy w porę dostrzec ten toksyczny układ. Na toksyczność jest zawsze jakieś antidotum. Psychologowie mówią do tej młodej osoby- odetnij się, wyjedź.. nie zawsze jest to proste..
Tak, spakuje się i wyjedzie, są jeszcze uczucia.. I to jest chyba najtrudniejsze.
Już dużym osiągnięciem jest uświadomienie sobie niezdrowych relacji, nie zawsze radykalne środki są najlepsze. Wiara w siebie, niepowielanie złych wzorców są już ogromnym sukcesem.
niedziela, 11 listopada 2012
Rozmowa z Mamą
Przez znane ścieżki westchnień
Znów przyszłam do Ciebie
By zapytać, co słychać,
czy nie nudno Ci w niebie
Czy nie tęsknisz da naszych
przyziemnych kłopotów
kataklizmów, i sporów, i wojen, potopów?
………………………………………
Tylko cisza wydzwania
w zimowym wieczorze.
Nikt nic nie mówi….
czwartek, 1 listopada 2012
Ślady na piasku i kręgi na wodzie...i znów puste krzesło
Listopad, listopad… Przychodzimy
na cmentarze, w polskiej tradycji 1 Listopada jest ważną datą.. Nasza historia,
wieczne walki, powstania, ofiary, przelewana krew. Stąd mogiły, cmentarze, bardziej lub mniej
okazałe- te , o których pamiętają wszyscy, gra nad nimi orkiestra dęta , czasem
ktoś przemawia z patosem. Co niektórzy jeszcze zbijają kapitał polityczny....
Są i te mogiłki ciche, zapomniane, z którymi nasza pamięć
obeszła się okrutnie. Mamy czasem wybiórczą pamięć… amnezję zbiorową.
Wszystkich Świętych, drugiego
dnia - Zaduszki-idziemy zatem na groby bliskich, najdroższych, odeszłych
niedawno, ta rana czasem jeszcze tak boli… Są mogiły dawnych protoplastów, których znamy jedynie z
opowieści. O niektórych moich przodkach wiem tyle, ile mogę odczytać z napisów na mogile- enigmatyczne: żył, umarł, nieraz: powiększył grono aniołków… Jakieś odległe daty. Odeszli, ale żyją w
naszej świadomości, i dopóki będziemy o nich pamiętać, ten ślad na piasku
jeszcze trwa…. Jeszcze nie znika całkiem…
Czasem niewiele trzeba , by tę pamięć utrwalić- ot mała tabliczka i
napis. A jeśli i tego zabraknie - ślad się urywa, ginie w ziarenkach zapomnienia…
Czas płynie, piasek się przesypuje
w klepsydrze …i klepsydra na murze o
kolejnej śmierci…
Biegamy z naręczami kwiatów,
kupujemy okazałe znicze… teraz można przyjść na cmentarz zaopatrzyć się we wszystko- nie musimy robić
jakichś zapasów. Kolory chryzantem biją po oczach, cudowne kompozycje na
wiązankach, niegasnące lampki, artystycznie
wykute marmury… Nasz nekropolie toną
w powodzi światła i kwiatów… Och, jak pięknie to wygląda. Ta masowość
trochę przytłacza, kawę można wypić prawie na cmentarzu, posilić nawet, jak
ktoś zgłodnieje…
Alejki cmentarne, labirynt
zadumy. Spotkamy kogoś dawno
niewidzianego, rodzina zjeżdża
się z odległych zakątków kraju, ba, świata..Ślady, ślady na piasku…
Znam kogoś, kto uważa, że to
przykre, że po śmierci okazujemy odeszłym więcej czułości, szacunku, pamięci niż za życia.. Za życia może nawet nie umieliśmy
do siebie trafić. Alejki cmentarne zbliżają? Czy on rację? Może i tak..
niedziela, 14 października 2012
Jesiennie....
czwartek, 11 października 2012
Jak kłębek nici
Monotonia, monotonia…
Energii agonia.
Wschody i zachody
Małe upadki i małe
wzloty
Codziennie
niezmiennie,
Sumiennie wypełniam
plan
Ramówko- szarówki
Gonitwo- harówki…
Jak mróweczka stos usypuję.
Biegam niby aktywna
Po jednostajnych
labiryntach.
Znam je niemal na
pamięć
Marzenia jak stare
swetry pruję…
Czarować już ich nie
próbuję.
Segreguję
pożytecznie…
I zwijam się z
nimi w kłębek.
czwartek, 20 września 2012
"Do prostego człowieka" J. Tuwima
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z pannami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z pannami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"
niedziela, 16 września 2012
sobota, 15 września 2012
piątek, 24 sierpnia 2012
Czas na czas
Czas-ładne słowo. W języku polskim brzmi jak tajemnicze zaklęcie. Słowo używane potocznie najczęściej w znaczeniu- pora, trwanie, chwila.... Rzadziej szary obywatel zastanawia się nad wielkością fizyczną, czasoprzestrzenią, czwartym wymiarem.... To filozofowie i wielcy mędrcy tego świata łamią sobie głowę od tysięcy lat. Od tysięcy lat usiłujemy go okiełznać, uporządkować, ,ha.. i zatrzymać. To ostatnie nie udaje się i chyba nigdy się nie uda... Co niektórzy twierdzą,że cuda medycyny mogą zdziałać cuda... Ale czy zatrzymać można coś , co samo w sobie jest upływem- biologiczne zegary tykają, bez względu na botoksy... Rzeka płynie, róża więdnie, słonce wschodzi i zachodzi. Wszystko płynie, przesypują się w klepsydrze ziarenka piasku. Nasz wewnętrzny zegar też cyka. Przeprowadzono kiedyś jakiś eksperyment, który potwierdził istnienie biologicznego zegara. Facet zakopał się pod ziemią, nie miał okien, nie widział, czy jest noc, czy dzień. ale jego organizm i tak poddawał się pewnemu rytmowi. Mężczyzna spał tyle, co zwykle, wstawał, wykonywał jakieś czynność itd., jego doba jednak zamykała się w 24 godzinach, plus jakieś wahnięcia.Uczeni twierdzą, że nasz zegar biologiczny towarzyszy nam od pierwszych chwil, jest zakodowany w naszych genach,. Nic dziwnego, że wywiera taki duży wpływ na nasze życie. Zawsze zastanawiał mnie też fenomen poczucia czasu, jego upływu- raz godzina nam się wlecze niemiłosiernie długo, innym razem ucieka w oka mgnieniu . Te dobre chwile zazwyczaj szybko przemijają... Kiedy jesteśmy znudzeni, przygnębieni,wykonujemy jakieś rutynowe czynności- czas się wlecze jak legumina.. Z kolei w chwilach radości, uniesień- nie patrzymy na zegarki, nie liczymy minut... Szczęśliwi czasu nie liczą-mówi stare przysłowie... A może tu jest cała tajemnica czasu- w sposobie odczuwania go. Okiełznać czas - dobrym humorem, dystansem, nie przejmować się aż tak bardzo jego upływem.. Bo Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy- jak śpiewał Stachura- bez względu na nasze obliczenia, teorie i mądrości,
PRZEMIANY
wiersz J. Czechowicza
Żyjesz i jesteś meteoremlata całe tętni ciepła krewrytmy wystukuje maleńki w piersiach motorekod mózgu biegnie do ręki drucik nie nerwJak na mechanizm przystałomyśli masz ryte z metalukrążą po dziwnych kółkach (nigdy nie wyjdą z tych kółek)jesteś system mechanicznie doskonałyi nagle się coś zepsułoOto płaczeszpo kątach trudno znaleźć przeszły tydzieńlinie proste falują - zamiast kwadratów rombyw każdym głosie słychać w całym bezwstydzieOstatecznego Dnia trąbyOtworzyły się oczy niebieskiewidzą razem witrynę sklepową i Sądprzenika się nawzajem tłum - archanioły i ludziechmurne morze faluje przez lądulicami skroś tramwaje w poprzeksuną mgliste rydwanypod mostami różowe błyskawice choć grudzieńOtworzyły się oczy niebieskiewidzisz siebie - marynarza w Azjia zarazem 3-letniego 5-letniego chłopcana warszawskim podwórkui siebie przed maturą w gimnazjumnamnożyło się tych postaci stoją ogromnym tłumema wszystko to tynie możesz tego objąć szlifowanym w żelazie rozumem(...)
Subskrybuj:
Posty (Atom)