Siedziała nad filizanką herbaty chyba już od pół godziny. Patrzyła w brunatny płyn, który zdążył już ostygnąć. Kelner podchodził co jakis czas i pytał klientkę, czy czegos sobie nie życzy. Zbywala go lapidarnymi odpowiedziami, w końcu zabrał kartę. Widział, że ta kobieta nie ma ochoty na konsumpcję. Zaproponował desperacko wino, ale aż wzdrygnęła się na samo wspomnienie. Odszedł wzruszajac ramionami. Sala zaczęla pustoszeć.
Po co ja tam poszłam? - rozważała. - Jak naiwnie sądziałam, że te kobiety okazują mi życzliwość i coś w rodzaju zainteresowania. Zaproszenie było tak eleganckie, pamiętano nawet o jej mężu, ale on nie wyrażal ochoty na , jak stwierdzil, nasiadówki w gronie bufonow. Teraz wiedziała ,że miał rację. Początkowo wieczor u pani H. zapowiadał miło. Powitała ją serdecznie, wołajac jednocześnie czarnoskórą służącą, by wzięła od pani J. nakrycie. Byli znajomi z z biura. Weszła do ogromnego salonu, oszołomiona światłem i kolorami. Zaproszona para artystow umilała wieczór koncertem na skrzypce i fortepian.
Nagle podeszła do niej kierowniczka działu reklamy, pytała o wrażenia. Zdawkowe pytania i odpowiedzi. Otoczył je nagle wianuszek znajomych i nieznajomych osób. Kobiety pytały tylko ją, do jakiego collegu uczęszczala, jak podoba jej się koncert , czy słucha często Bacha....Plątała się w odpowiedziach, nagle uświadamiajac sobie, że one żartują z niej. Dwie stojące z boku, parskały co chwila. Nagle jedna z nich zapytała - Może ponczu? Powtórzyła ja echo - Ponczu? One na widok jej dezorientacji nie hamowały już w ogóle śmiechu.
Poczuła, że twarz jej płonie, złapała slużącą za ramię, biegnąc za nią. Ta przyniosła jej płaszcz i kapelusz. Patrzyła na nią z jakimś niemym współczuciem. Wybiegła z tego przybytku obłudy, na ulicy owionął ją wiatr. Spojrzała na zegarek, jak wcześnie- wzdrygnęła się.- Adam będzie z niej drwił, domyśli się wszystkiego. Weszła do kawiarni.Poprosiła o herbatę i nie wypiła nawet jednego łyka. Minęła prawie godzina- Zbieram się..Tylko jak ja wrócę w poniedziałek do biura, czy będę w stanie patrzec na tych ludzi? Wstała, kelner ukłonił się, podziękowal za napiwek, otworzył jej szarmancko drzwi. Z automatu sączyla się melodia. Ona też szła jak auutomat.
-Za chwilę będzie tramwaj. Pojadę, odpocznę. Jutro weekend, Adam coś wymyśli. On, tak, on coś wymyśli- kołatały jej w głowie chaotyczne myśli.
Marzec 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz