Szli ze sklepu, mijali te same domy. Na pamięć znali drogę, każdy zmurszały kamień, pęknięcie w murze kamienicy obok. Nie rozmawiali, on trzymał ją za rękę. Miała problemy z tym nieszczęsnym biodrem, nawet po operacji. Hm, kiedy już byla ta operacja- usiłował sobie przypomnieć.
Zakupy robili zawsze w tym samym sklepie, wstępowali do piekarni po ulubione rogaliki. Zaraz siądą przed domem, ona zaparzy herbatę i swoje ziółka. On może wypije kawę, bo ciśnienie ma za niskie. Nakarmią psy, kota. W krzewie forsycji kosy mają gniazdo, trzeba dopilnować, by kocur się tam nie dostał. Ukłonili się znajomej pani z banku, myła okno. Zauważyła ich.Machając z daleka pozdrowiła miłą parę staruszków. Poszli dalej, ona przerwała pracę przypatrując się parze. Jak muszą być w sobie zakochani, nawet jeszcze teraz- pomyślała. W miasteczku wszyscy ich znali. On kiedyś był urzędnikiem, ona pracowała w recepcji przychodni. Przyjmowała głównie mamy z dziećmi, była tak wyrozumiała, cierpliwa, nieraz usokajała niejedno zapłakane maleństwo. Mieli jednego syna, wyjechał na studia, potem za granicę. Przyjeżdżał rzadko, przeważnie latem lub na Boże Narodzenie. Raz był z całą rodziną. Ponoć się rozwiódł - ktoś tam opowiadał. Pewnie tęsknią za synem- pomyślala kobieta i wróciła do przerwanej czynności.
Oni dotarli do domu, kos śpiewał. Jedli rogaliki, pili ziółka. Starsza pani patrzyła na zdjęcie syna, wnuczki. Właściwie nie znała jej. Sporadyczne rozmowy i wizyty. Westchnęła, wytarła kurz z ramki. Zapytała męża, co chce na kolację . Nie odpowiadał. Spał, a obok kot. Pokuśtykała do kuchni, włączyla radio. Słońce cienie kładło na mury, wschodził księżyc , topole jak na warcie stały wzdłuż rzeki. Boże , dziękuję Ci za kolejny przeżyty dzień, dziękuję- pomyślała starsza pani.
2017 r.
Autor zdjęcia- nieznany, galeria internetowam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz