Poranek był rześki, ale ciepły. Wstała już o szóstej rano.
Od pewnego czasu nie potrzebowała tyle snu, jak niegdyś. Obudził ją śpiew ptaków, a po chwili
elektryzująca myśl i od razu zerwała się
na równe nogi. Przybiegł jeszcze pies,
dała mu szybko jeść, ten merdał radośnie, cieszył się, bo widziała ,że pani
jest uradowana. Od chwili , gdy otrzymała telegram, że Julia przyjedzie z
narzeczonym ,żyła jak w amoku. Poprosiła
sąsiada, by ją podrzucił do miasteczka, zrobiła zakupy w supermarkecie. Musi upiec
to ciasto, które tak Julia uwielbia. Nie może zapomnieć o sałatce z kurczaka.
Przeglądała kilkakrotnie listę zakupów.
Ekspedientka zagadnęła:
- Dawno u nas pani nie było, chyba jacyś goście się szykują?
- O, tak, goście- przytaknęła skwapliwie, dumna przy tym.
Zapłaciła, szybko poszła w kierunku parkingu, nie chciała,
by Stev czekał , miał swoją robotę na farmie.
Wręczyła mu jako podziękę zgrzewkę piwa. On się zaczął sumitować, ale w
końcu rzucił paczkę na tylne siedzenie. Ruszyli. Za parę minut byli przed jej domem.
- Ile to już , jak mąż zmarł?- zapytał?- chyba tak z
grzeczności. Nie przepadał za nim ,
wspominał sąsiada jako człowieka bardzo
zarozumiałego, z którym trudno było nawiązać kontakt.
- Wiesz, że to już dziesięć lat minęło, July miała 15 lat-
westchnęła – Boże, jak ten czas leci!
Poszedł jeszcze z nią , postawił zakupy na schodach ganku.
Pożegnali się szybko i odjechał.
Cały dzień gotowała, sprzątała, popatrzyła jeszcze na
ogród. Był zaniedbany, nie miała siły do
kosiarki, trawnik przypominał jeden busz.
W południe wszystko było już gotowe. Stół w jadalni nakryty, w piekarniku
pieczeń, ciasto też już wystygło.
Biegała do ganku patrząc w kierunku drogi. Za każdym razem, gdy usłyszała
szum samochodu, stawała w oknie.
Odganiała natrętne muchy. Minęła piętnasta, było późne popołudnie.
Nagle zobaczyła niebieski samochód, jechał szybko, tumany
kurzu wzbijały się . Pies zaczął szczekać donośnie. Zajechali
z piskiem opon na podwórku. Wyszła z kuchni szybko zdejmując fartuch.
Z samochodu wysiadła Julu, poznała ją od razu, była też jakaś kobieta i mężczyzna. July nic nie
wspominała, ze ktoś jeszcze będzie… Wszyscy śmiali się, pokazywali sobie dom ,
machali do niej. Ci obcy jej ludzie chyba byli pijani…Kierowca też
wysiadł, do niego przytuliła się Julia.
- Cześć , mamuśka!- Julia krzyczała nienaturalnie głośno.
- Cześć , kochanie- bezgłośnie odpowiedziała matka, powoli schodząc ze stopni ganku.