Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


środa, 14 marca 2018

List

Nocą trwał nalot, część dzielnicy przypominała pogorzelisko. Sterta ruin, znów ktoś  zginął , znów ktoś płacze. Sąsiadka z parteru ich kamienicy, tym razem cudem ocalałej, oszalała. Wybiegła ze schronu wprost na ulicę, miotała przekleństwami, wymachiwała pięścią w rozświetlone łuną niebo. Syreny zawyły, wszyscy odetchnęli z ulgą. Znalazł się niebawem lekarz, dał coś kobiecie na uspokojenie, zaprowadzono ją do domu. Lisa z matką , też wciąż drżącą jak liść, powoli dotarły do mieszkania. Radio nie działało. Nie było prądu. Ułożyła matkę, otulając ją pledem. Sama siadła obok w fotelu. Sen odfrunął. Nie była w stanie zasnąć.
Wkradał się świt, zasiadła przy biurku, wyjęła kopertę i papier listowy. Postanowiła napisać kolejny list do Adama. Nie dawał znaku życia od miesiąca. Był na ćwiczeniach, potem mieli ich szkolić w bazie dla lotników. Przysłał stamtąd jeden list...Krótki, lapidarny, pełen zapewnień o wielkim uczuciu do niej. Między wierszami dawało się wyczuć zaniepokojenie, które starał się ukryć pod płaszczykiem swoistego humoru. Jakże go za to kochała...Nie chciał jej martwić, to oczywiste.
Pisala szybko, jakby chcąc pokonac czas, przestrzeń. Pominęła ostanią noc i to, co przeżywają z matką. Nie wiedziała nic  z jego rodzicach, wyjechali z Londynu do kuzynow na wies. Czasem dzwonili, potem telefon zamilķł. Wspominała w liście cudowne chwile,za moment planowala, co będzie po wojnie. Słowa  były swego rodzaju samooszukiwaniem, szukaniem promykow światła w mroku. Lisa też nie chciała martwić męża. Zakleiła kopertę, znalazł się jeszcze znaczek.
Matka spała, zegar wskazywał ósmą rano. Wypiła herbatę, zjadła jakieś zeschnięte ciastko.
Ubrała się bardzo elegancko, założyła kapelusz, ulubioną sukienkę Adama. Jakby chciała odczarować ten zły czas. Udawała sama przed sobą, że jest zwyczajny poranek, a ona idzie, ot tak.. Bezszelestnie zamknęła drzwi. Niech mama jeszcze odpocznie -pomyślała.
Wsród ruin stała skrzynka na listy, wrzuciła kopertę. Po chwili znów zawyły syreny!
Zaczęła biec w kierunku domu. Tłum uciekał ,  ten jazgot samolotów , ryk syren. Kapelusz porwał jej wiatr...Matka obudziła się, wołała imię córki. Lisy nie było !

Kobieta wysyłająca list, Londyn 1940 rok.



Zdjęcie: Cecil Beaton
Źródło: pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz