Siedziała w ulubionej kafejce. Piła pierwszą tego dnia kawę, . Nie śpieszyła się rano , leniwie sączyło się światło przez żaluzje w sypialni. Ubierała się , szukała tej nowej jasnej sukienki, zapowiadał się upał. Upięła włosy. Jeszcze makijaż. Miała być przed jedenastą , potem może obiad, jeśli Jean zdąży dojechać z biura. Zamówiła kawę, zjadła rogalika, tylko jednego, uważała ostatnio, by nie przytyć. Suknia ślubna już uszyta, zatem musi trzymać formę. Kawa wystygła, ale popijała ją powoli. W oknie pojawiła się twarz młodego mężczyzny, miał przemiły uśmiech. Pracował chyba przy malowaniu elewacji , kapelusz na głowie był mocno zdeformowany. Z ruchu warg odczytała dziwne pytanie- Dlaczego jesteś sama? Wzruszyła ramionami w odpowiedzi. No , Jean spóźniał się, spojrzała na zegarek. Chłopak za oknem miał chyba jakąś przerwę w pracy. Pomyślała nawet, by go zaprosić do stolika. Po chwili sama siebie strofowała, że chyba postradała zmysły. On miał kawę, w termosie,właśnie kurzył papierosa, gawędzili dalej na migi. Ukazał się znów ten jego przepiękny uśmiech. Był zniewalający. Jean tak rzadko się uśmiechał. No, wtedy, gdy byli sami i gdy nie był pochłonięty tym swoim ważnym stażem w kancelarii znanego radcy. Czuła, ze kobieta siedząca obok patrzy na nią z wyraźną niechęcią, zdegustowana -jakby chciała powiedzieć:
- Co, ty wyczyniasz , jak ci nie wstyd mizdrzyć się do jakiegoś oberwańca?
Spojrzała znów za okno, uśmiech znikł, znikł chłopak pracujący po drugiej stronie. Był dopiero, przed chwilą, niemal obok, na wyciągnięcie ręki. Oddzielała ich tylko tafla matowej szyby… Jakiś chłód ją przeniknął. Po chwili usłyszał znajomy głos:
- Kochanie, przepraszam, ale te obowiązki. Jeszcze jakiś bałwan z drabiną zastawił mi miejsce na parkingu. Ale już odjechał…
Powtórzyła jak echo- Odjechał…
Jean spojrzał na swą narzeczoną zaskoczony, była jakaś nieprzytomna czy zaspana.
- Idziemy na obiad! Tu podają przecież tylko kawę i ciasto.
Wyszli przed kafejkę. Obejrzała się jeszcze w stronę parkingu. Ani śladu po chłopcu, drabinie. Ściana budynku pomalowana była w środkowej części. Jaśniała jak uśmiech.
Jean otworzył jej drzwi samochodu i odjechali.

Zdjęcie z oficjalnej strony Rodney`a Smitha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz