Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


sobota, 31 sierpnia 2019

W pętli czasu


Zapętliła się wolność
Czas zaciska węzeł
Czas w przymierzu

Z niepamięcią
Głupotą i pychą.

Nadymający się 
Jak pusty dzban 
Rozlewają wino
Krwiście czerwone
Pętla czasu zaciska się 
A my w niej tkwimy
Wiecznie się dziwiąc
Krzywiąc na los
Czekając na kolejny cud...




niedziela, 25 sierpnia 2019

Klosz nieba

Niebo jak klosz
W gustownym oranżu
Gasnącego słońca
Drzewa w oddali
Lampion zdobią
Koronkowym splotem
Powietrze tchnie
Powiewem łąki


Róż już umyka..
Niebo zamyka
Dzienne podwoje
Teraz noc rozwija
Ciemny błękit
Aż po  granatowe
Zwoje, po nim już
Zstępuje w gwiazd
Blasku. Niknie cień
I kolory bezimienne
Nienazwane, niepojęte
 dotrwać muszą do brzasku...

zdjęcie- tapetus.pl

sobota, 24 sierpnia 2019

Przy oknie. Suknia


Wstała rześka, poprzedni poranek był jakimś koszmarem , przedłużeniem nocy.  Nie spała długo, przewracała się z boku na bok, patrzyła na gwiazdy za oknem.  Usnęła nad ranem, obudził ja hałaśliwy terkot budzika, świergot ptaków, skrzypienie kół wozu mleczarza. Obmyła twarz w zimnej wodzie, nie patrzyła nawet na swoje odbicie w lustrze. Tremo stało po drugiej stronie, ale przykryła je białym suknem . Nie…niee,  Nie!  Poszła do miasta, oni stali obok siebie na placu  , trzymali się za ręce, roześmiani. Udawał, że jej nie poznaje.  Szybko pobiegła w stronę kościoła. Tyle razy był w tym pokoju, chwytał  ją delikatnie za włosy , rozplątywał, zanurzał w nich usta, całował w szyję. Oddawała mu się bez oporu. Matka przerywała  ich tête-à-tête.  Tak jak wtedy , gdy przyszedł ostatni raz. Pod jakimś byle pretekstem.  Matka zaczęła  z nim rozmowę o cenach za warzywa na targu, jak to teraz nie szanuje się ludzkiej pracy i  w ogóle ludzi. Mówiąc o szacunku matka patrzyła na młodziaka, a ten spuszczał wzrok, po chwili się pożegnał.Spoglądał  jakoś dziwnie na dziewczynę, bardzo  mu bliską…wydawało się, że  coś znaczy w jego życiu.  Wciąż w to wierzyła. Że nie była tylko zabawką, kaprysem, wypełnianiem   sobie czasu przez bogatego mieszczanina.
- Adelo, skończ to, na miłość boską! – krzyczała w furii matka  – Zhańbi cię, zostawi, ty już cierpisz!
- Mamo- cicho oponowała Adela- Nie krzycz- ludzie usłyszą..
- Niech słyszą, niech wiedzą, że jeszcze ja tu mam głowę pośrodku.
Po chwili siadła na krześle , zrzuciła jakiś kawałek tkaniny, córka siadła u jej stóp.
- Dziecko, dziecko drogie, to nie dla ciebie, nie pokładaj w tym nadziei  żadnych. Was  wszystko dzieli. On będzie ślubował swojej ukochanej w synagodze, a ty przecież jesteś katoliczką, jemu rodzina i wiara nie pozwolą , by cię poślubił.  Nigdy! Zresztą ja też zabraniam.. i jesteś za biedna. My mamy tylko tę pracownię i jakieś resztki ziemi po ojcu. Dziecko, nie jesteś już naiwna, nie wierzysz w bajki…
Adela płakała. Matka  dowiedziała od matki  młodej Żydówki, że szykuje się ślub. Na razie nie chciała o tym mówić, już i tak dziewczyna ma moc zgryzoty.
Matka poszła do sąsiedniego pokoju, upinała na manekinie sfastrygowaną suknię. Klientka miała się zgłosić za dwa dni. Dam ją do skończenia Adeli. Zajmie się pracą, zapomni..- myślała matka.
I pewnego dnia nieoczekiwanie odwiedziła ich piękna pani Stein z córką Rachelą.  Przyniosły kupon cudownego białego  jedwabiu. Oglądały magazyn, który Adela im wręczyła. Przysiadły na sofie, matka Adeli podpowiadała, doradzała,  była tak dumna, że wybrały jej pracownię.
- Ależ , droga pani , nie ma nikogo w naszym miasteczku, kto by pani dorównał, nawet nikt z naszych, to znaczy , niech pani tego nie bierze jako afront- matka Estery  czuła, ze popełniła gafę.
- Ależ, nic się nie stało, dla mnie  to nie ma znaczenia- zapewniała krawcowa. –Klient nasz pan!
- No, tak, tak..
Nagle padło nazwisko Dawida, Adela drgnęła, coś zaskowyczało w niej. Wybiegła tylnym wyjściem.
Nie wróciła tam, czekała aż pójdą.. Siedziała na schodach kuchennych do nocy.
………………………………………………………………………
Ranek poniedziałkowy . Ona przy maszynie, szyje już wielokrotnie przymierzaną suknię. Estera wyglądała w niej zjawiskowo. Przymierzanie odbywało się wiele razy, okrzyki radości, opowieści o zakupach, kieliszkach  kryształowych…Matka zerkała na Adelę, obawiała się reakcji córki,  że może  wybuchnie płaczem albo, co gorsza,  rzuci w kąt suknię, podrze ją…albo coś sobie zrobi lub tej młodej Żydówce. A to dziewczę niczego nieświadome było, nawet polubiła spokojną, cichą Adelę, przynosiła jej czekoladki.  Młoda krawcowa była nad wyraz uprzejma, ale dość chłodna, mówiła, że nie lubi czekolady.Estera ma tu przyjść ostatni raz przymierzyć suknię, może ostatnie poprawki , welon ma mieć upięty już w dzień ślubu, mają to zrobić jej siostry.  Adela zatem szyje, łzy kapią na biały jedwab, zraszają go wciąż. Ile już tych łez weń wsiąkło. Ile łez.  Suknia przystrojona moim żalem,  moim bólem …- myślała. Słońce promiennie wpadało w okno jakby ją chciało pocieszyć.  Stukot maszyny, co chwilę przystawała, zakładała nici. Suknia, weselna suknia , w której są moje łzy. Może na szczęście, o ironio.. Matka zarobi pewnie nieźle.
Powiesiła suknię na manekinie, wyszła powoli na podwórko. Czuła zmęczenie, już nie miała  siły płakać.  Nie chciała być przy  ceremonii odbioru.  Słuchać tych pisków i melodyjnego głosu pani Stein. Matka wytłumaczyła ją pilnym wyjazdem. Estera przyniosła bombonierkę z białą czekoladą..
KW, 2019
Obraz - E. Hooper. Dziewczyna z maszyną(źródło - domena publiczna) 


środa, 21 sierpnia 2019

Silna




Silna tak jestem! Zapominam 
O słabościach, dzień witam
Sprawdzonym uśmiechem
Może być o  numerze "dwa"
Już gnam do przodu, gnam.
Zakładam wysokie szpilki.

I brnę stukając o trotuar
Oznajmiając światu
Że jestem
Że trwam
Że stale gram
Że nie dam się
Odsunąć, wykasować !

Fryzura układa się
I apaszka gustowna
Aż uwiera…

Szybkie decyzje
Szybkie samochody
Szybkie ręki podanie.
Szybki obiad...

By nie oglądać pustych
Ścian zostaję na przystanku
Moich myśli  i czekam 
Na pociąg, który  nigdzie 
mnie nie zawiezie

Pod dachem mam prywatny obłok
I deszcz na mnie spływa
Moje swojskie katharsis..
Bo jutro znów poranek 
Kolejne starcie.

zdjęcie- galeria internetowa

czwartek, 15 sierpnia 2019

Nieuchronnie


Jesień  mysim  pochodem
Oznajmia swoje nadejście
Kasztan spłonął jak ze wstydu
Przed jarzębin czerwienią
Szpaki przelotem tylko …
Bocianie gniazda pustoszeją
Kosy umilkły, a wrony się tłuką
Jak na deszcz- babcia mawiała…
Zrywam słoneczniki  i zielska jakieś
No zatrzymać, zatrzymać słońce!
Zaczarować tę purpurę i blask
Nawet  anemiczne i blade…
Jesień zasiewa ziarno pustki
Lato może w babim wydaniu
Jeszcze przyjdzie na chwilę
Na dni parę – jak w piosence
I odejdzie, by wspominać je
Zimą popijając sok z malin
……………………………...
Byle do wiosny , do wiosny!

obraz - własny( tempera)

czwartek, 8 sierpnia 2019

Rzeka snów




Za horyzontem snów
Gdy noc się mierzy
Ze świtu brzaskiem 
Opary drzew i aleje 
Chmur stoją jednym 
Szpalerem, niebo w 
Wodzie szuka poklasku
Księżyc zmalał, sierpem
Wycina marzenia senne
Jak serwetki misterne
Niebo różowieje, dnieje
Marzenia, rojenia na jawie
Znikają jak w zabawie 
Za zakrętem się schowały
Minie dzień cały...wrócą...

KW. 2019, Obraz poniżej mnie zainspirował, nie zapisałam autora 


poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Sierpniowe nuty



Brzozy w białym rynsztunku
Jeszcze cieniem zielonym
Przywołują do siebie
 Parawan z witek drży…
Słoneczniki  pną się
Chcą dosięgnąć nieba

Pola ogorzałe od słońca
Powoli znikają łany
Zbóż, bo to sierpień już
Sierpień już.  Już?
No, cóż.  Znów lato
Zawekować trzeba:
Odrobinę upału, błękitu
Seledynów, malachitu
Maki i rumiany dorzucić
Do  siego, do siego lata.

obraz- R.Kochanowski , pinakotekazasianek

sobota, 3 sierpnia 2019

Sierpień 2019


Sierpień 2019 
Znów rozdrapana rana
Krzyż, kotwice i pięść
Zaciśnięta, falangi znak
Pytam- dlaczego? I jak 
podzieliśmy się tak? 
Chimery wyszły chyba
Uśpione, bo były wciąż
Utajone, teraz w triumfie
Wznoszą krzyż i plują 
Na bliźniego...
A Jezus nadal czeka
Na spotkanie gdzieś
po drodze CZŁOWIEKA!

grafika- strona internetowa