Wstała rześka, poprzedni poranek był jakimś koszmarem , przedłużeniem nocy. Nie spała długo, przewracała się z boku na bok, patrzyła na gwiazdy za oknem. Usnęła nad ranem, obudził ja hałaśliwy terkot budzika, świergot ptaków, skrzypienie kół wozu mleczarza. Obmyła twarz w zimnej wodzie, nie patrzyła nawet na swoje odbicie w lustrze. Tremo stało po drugiej stronie, ale przykryła je białym suknem . Nie…niee, Nie! Poszła do miasta, oni stali obok siebie na placu , trzymali się za ręce, roześmiani. Udawał, że jej nie poznaje. Szybko pobiegła w stronę kościoła. Tyle razy był w tym pokoju, chwytał ją delikatnie za włosy , rozplątywał, zanurzał w nich usta, całował w szyję. Oddawała mu się bez oporu. Matka przerywała ich tête-à-tête. Tak jak wtedy , gdy przyszedł ostatni raz. Pod jakimś byle pretekstem. Matka zaczęła z nim rozmowę o cenach za warzywa na targu, jak to teraz nie szanuje się ludzkiej pracy i w ogóle ludzi. Mówiąc o szacunku matka patrzyła na młodziaka, a ten spuszczał wzrok, po chwili się pożegnał.Spoglądał jakoś dziwnie na dziewczynę, bardzo mu bliską…wydawało się, że coś znaczy w jego życiu. Wciąż w to wierzyła. Że nie była tylko zabawką, kaprysem, wypełnianiem sobie czasu przez bogatego mieszczanina.
- Adelo, skończ to, na miłość boską! – krzyczała w furii matka – Zhańbi cię, zostawi, ty już cierpisz!
- Mamo- cicho oponowała Adela- Nie krzycz- ludzie usłyszą..
- Niech słyszą, niech wiedzą, że jeszcze ja tu mam głowę pośrodku.
Po chwili siadła na krześle , zrzuciła jakiś kawałek tkaniny, córka siadła u jej stóp.
- Dziecko, dziecko drogie, to nie dla ciebie, nie pokładaj w tym nadziei żadnych. Was wszystko dzieli. On będzie ślubował swojej ukochanej w synagodze, a ty przecież jesteś katoliczką, jemu rodzina i wiara nie pozwolą , by cię poślubił. Nigdy! Zresztą ja też zabraniam.. i jesteś za biedna. My mamy tylko tę pracownię i jakieś resztki ziemi po ojcu. Dziecko, nie jesteś już naiwna, nie wierzysz w bajki…
Adela płakała. Matka dowiedziała od matki młodej Żydówki, że szykuje się ślub. Na razie nie chciała o tym mówić, już i tak dziewczyna ma moc zgryzoty.
Matka poszła do sąsiedniego pokoju, upinała na manekinie sfastrygowaną suknię. Klientka miała się zgłosić za dwa dni. Dam ją do skończenia Adeli. Zajmie się pracą, zapomni..- myślała matka.
I pewnego dnia nieoczekiwanie odwiedziła ich piękna pani Stein z córką Rachelą. Przyniosły kupon cudownego białego jedwabiu. Oglądały magazyn, który Adela im wręczyła. Przysiadły na sofie, matka Adeli podpowiadała, doradzała, była tak dumna, że wybrały jej pracownię.
- Ależ , droga pani , nie ma nikogo w naszym miasteczku, kto by pani dorównał, nawet nikt z naszych, to znaczy , niech pani tego nie bierze jako afront- matka Estery czuła, ze popełniła gafę.
- Ależ, nic się nie stało, dla mnie to nie ma znaczenia- zapewniała krawcowa. –Klient nasz pan!
- No, tak, tak..
Nagle padło nazwisko Dawida, Adela drgnęła, coś zaskowyczało w niej. Wybiegła tylnym wyjściem.
Nie wróciła tam, czekała aż pójdą.. Siedziała na schodach kuchennych do nocy.
………………………………………………………………………
Ranek poniedziałkowy . Ona przy maszynie, szyje już wielokrotnie przymierzaną suknię. Estera wyglądała w niej zjawiskowo. Przymierzanie odbywało się wiele razy, okrzyki radości, opowieści o zakupach, kieliszkach kryształowych…Matka zerkała na Adelę, obawiała się reakcji córki, że może wybuchnie płaczem albo, co gorsza, rzuci w kąt suknię, podrze ją…albo coś sobie zrobi lub tej młodej Żydówce. A to dziewczę niczego nieświadome było, nawet polubiła spokojną, cichą Adelę, przynosiła jej czekoladki. Młoda krawcowa była nad wyraz uprzejma, ale dość chłodna, mówiła, że nie lubi czekolady.Estera ma tu przyjść ostatni raz przymierzyć suknię, może ostatnie poprawki , welon ma mieć upięty już w dzień ślubu, mają to zrobić jej siostry. Adela zatem szyje, łzy kapią na biały jedwab, zraszają go wciąż. Ile już tych łez weń wsiąkło. Ile łez. Suknia przystrojona moim żalem, moim bólem …- myślała. Słońce promiennie wpadało w okno jakby ją chciało pocieszyć. Stukot maszyny, co chwilę przystawała, zakładała nici. Suknia, weselna suknia , w której są moje łzy. Może na szczęście, o ironio.. Matka zarobi pewnie nieźle.
Powiesiła suknię na manekinie, wyszła powoli na podwórko. Czuła zmęczenie, już nie miała siły płakać. Nie chciała być przy ceremonii odbioru. Słuchać tych pisków i melodyjnego głosu pani Stein. Matka wytłumaczyła ją pilnym wyjazdem. Estera przyniosła bombonierkę z białą czekoladą..
KW, 2019
Obraz - E. Hooper. Dziewczyna z maszyną(źródło - domena publiczna)