Przyszedł dzień. Noc minęła jak jakiś kalejdoskop. Wieczorem dobrze się bawiła. Przejechała z ludźmi z biura około setki kilometrów na tę coroczną imprezę. Imprezę… Dorothy powoli zaczynała odświeżać, co wydarzyło się minionej nocy. Wzdrygnęła się, bo usłyszała chrapanie. Jezu, to był szef. Skąd on się tu znalazł? Początkowo miała spać w dwuosobowym pokoju razem z Meggy, siedziały nawet razem w autokarze. Potem zjadły kolację i…Meggy gdzieś jej umknęła. Dorothy wzięła jedynkę, wymawiając się przed zdziwioną koleżanką, że brakuje dwójek. Muszą zamienić pokój na dwa jednoosobowe. Ki diabeł mnie podkusił. Komfortu mi się zachciało. Miała ochotę pobiec do Meggy i ją przeprosić.
Zamiast wstępu
"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/
Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują
piątek, 29 października 2021
Po nocy
Naiwna Meggy kupiła jej opowiastkę, że niby tej dwójki jakieś małżeństwo potrzebuje . Poczciwa Meggy. Ona pewnie już prawie gotowa do wyjazdu. A ja siedzę w tym pokoju goła, nieuczesana. Odskoczyła od okna. Była naga! Za godzinę na pewno będą musieli się zbierać. Nie zejdzie chyba na śniadanie. Narzuciła na siebie szlafrok. Potem zaczęła przetrząsać torebkę, znalazła kalendarz i zaczęła skrupulatne obliczenia. Jasna cholera. Nie powinno być wpadki! Na razie nic mu nie powie. Jutro umówi się z tym chłopakiem , którego codziennie spotyka w barze.
Zaczęła szarpać śpiącego- Panie Fox, panie Fox, proszę iść do siebie. -Zaraz zaczną latać wszyscy po korytarzu. Na jej przyciszony , acz stanowczy głos zerwał się na równe nogi.
- A, Dora, moja Dora- jeszcze całkiem nie wytrzeźwiał, wygramolił się z łóżka.
- Będzie gadanie! Chce pan tego? Żona od życzliwych zaraz się dowie.
-Masz rację, masz rację, skarbie. Spadam- już całkiem trzeźwy rzucił stanowczo, wsuwał buty, zawiązał krawat., wciskał do kieszeni jakieś papierki, chusteczkę . Wypychała go ponaglając.
Otworzyła drzwi, gdy już doprowadził się do ładu. Pusty korytarz i szef pognał… Nawet nie zapytał, jak ona się czuje. Boże, jak on mnie potraktował. Ja głupia upiłam się, poszłam z nim do łózka, ten mi coś obiecywał, że żonę rzuci. O, jaka jestem głupia. Wszystkie dziewczyny obściskiwał , w końcu wpadł na mnie. I nie wiem, kiedy tu znaleźliśmy się. Co by matka na to powiedziała, ojciec by mnie wydziedziczył. Trzeba było wziąć tę dwójkę z Meggy.
Poszła pod prysznic. Zmywała z siebie pot, łzy i ten brud, i te wątpliwości. Kalendarzyk ją uspokajał, ale umówi, umówi się jutro z tym faciem w barze. Na wszelki. Siadła przed lustrem, upinała niesforne włosy w kok. Malowała usta, szukała szalu, nie mogła go znaleźć. Trudno. Założyła żakiet i wyszła, bo zmieniła zdanie i zje jeszcze śniadanie wspólnie z innymi. . Dobrze, że nie zaspała. Gdzie ten szal, gdzie ? - wciąż zastanawiała się. Właściwie, po co jej był teraz potrzebny.
obraz- Edward Hopper. Rano( źródło -oficjalna strona artysty)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz