Anka szła ociężale w kierunku znanego jej budynku, całe lata
tu spędziła. Nie wiedziała , jak ma się zachować wobec Kempińskiej, układała
sobie w głowie cały plan rozmowy. Po chwili znów zmieniała koncepcję, nawet
pomyślała, że mogła załatwić wszystko telefonicznie. Ale to idiotyczne- co ja
wymyślam. Pewnie jakieś podpisy, papierlogia. Weszła już do budynku, portier
witał ją wylewnie, komplementy swoje prawił. Anka stanęła wreszcie przed
drzwiami swego pokoju. Kempińska słysząc jej głos, dosłownie uciekła drugimi
drzwiami. Przy biurku siedziała młoda stażystka, chyba jakieś praktyki
zaliczała, a może już zatrudniona na miejsce starszej poprzedniczki, Ance
wydawało się , że pomyliła pokoje. Kempińska zawsze tu
siedziała, rzadko przebywała w swoim gabinecie. Dziewczyna jednak zapewniała
Ankę , że niczego nikt nie pomylił.
- A czy zastałam
panią Kempińską?
- Tak, ale musiała na chwilkę wyjść, zaraz tu będzie- ze
spuszczonymi oczami miotała się dziewczyna.
- Może przyjdę później? Może potrwa dłużej nieobecność pani Marzeny? – dopytywała się
Anka.
Kempińska patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Przemywała
twarz zimną wodą. Nie, nie mogę zachowywać się jak głupia baba, nie mogę jej
tam zostawić teraz, nawarzyłam piwa, muszę je wypić…- myślała gorączkowo.
Czuła, że twarz ja pali. Ogarnęła się jednak, tym bardziej, że jakieś dwie
kobiety weszły do toalety. Ruszyła szybko
do pokoju, stażystka poderwała się.
- O, właśnie, pani Marzena jest już!- nowa asystentka
wykrzykiwała radośnie.
- Chodź, Aniu, pójdziemy do mojego gabinetu- rzekła cicho
Kempińska.
Anka szła za szefową, ta proponowała kawę, ciastka.
Kempińska wykonywała masę niedorzecznych gestów, coś wciąż
poprawiała na biurku.
- Jak pobyt w Bieszczadach?- pytała chaotycznie. – Ślicznie
wglądasz. Chyba klimat ci tam służy.
- Owszem udany pobyt i klimat- sucho odpowiedziała Anka.
- Pogoda dopisuje? – Kempińska usilnie chciała podtrzymać
rozmowę.
- Tak. Pani Marzeno, dopisuje. - Ja chcę dowiedzieć się ,czy
mój urlop już kończy się, czy mogę go przedłużyć?
- Aniu, byłam w kadrach parę dni temu, zresztą sama wiesz,
ile urlopu miałaś do wykorzystania, masz chyba jeszcze jakieś dwa tygodnie. – A
potem już powrót do pracy.
Kempińska już uspokojona wskazała , by Anka usiadła.
- Dobrze, już porozmawiajmy o urlopie, o powrocie do pracy.
- No, właśnie. Ja w związku z tym, ja, ja.. chyba będę
musiała zrezygnować z pracy tutaj- Anka jakoś źle się czuła wygłaszając te
słowa, jąkała się.
Kempińska poderwała się, podeszła do okna, po chwili znów
usiadła. Zapytała w końcu ze łzami w oczach:
- To przeze mnie? – Powiedz, nienawidzisz mnie... Nawet
tobie zniszczyłam życie…Zakryła twarz rękami, trzęsła się od płaczu. Nie mogła
się opanować.
Anka podeszła do niej, objęła, pozwoliła się kobiecie
wypłakać.
- No, już , dobrze, nie mieszajmy tych spraw.- Proszę. To
dla mnie też trudne. Nie chcę pani oceniać. Ale moja matka też płacze. – Jak ja
mam się w tym odnaleźć? -Proszę ,
porozmawiajmy o pracy. Pani Marzeno, ja po prostu tam mam zamiar wspólnie ze
swoją nową znajomą założyć pensjonat. Musimy wziąć kredyt.
- Ale jak weźmiesz kredyt, kiedy masz zamiar odejść stąd? –
Tam znajdziesz pracę w pełnym wymiarze? – Jaki bank da ci pieniądze?- dociekała
Kempińska słuchając słów Anki jakby ta mówiła o locie w kosmos.
- Można jeszcze
dostać kredyt pod hipotekę domu , pani
Alina- moja wspólniczka właśnie myśli o
czymś takim, to będzie tylko rozbudowa. Ma dojść kilka pomieszczeń, remont
budynku, a nie budowa nowego. – Są też formy dofinansowania w ramach projektu,
ja ze względu na wiek, spełniałabym warunki. Tylko ten dom musiałby być i moją
własnością.
- Słuchaj, ja jeszcze proponuję ci przemyśleć to. Masz dwa
tygodnie, wymówienie możesz złożyć zawsze. Tam możesz dojechać w każdym
dogodnym dla ciebie czasie. – Ja nie będę ci się naprzykrzać swą osobą. Poznasz
bliżej Agnieszkę, wprowadzisz ją w to wszystko- spokojnie przedstawiała swoje
wywody szefowa.
- Dobrze, pomyślę- zapewniła ją Anka i wstała szybko, chcąc
się pożegnać. Nie wspomniała nic o ojcu.
Wychodząc uśmiechnęła się do stażystki.
Może mi wystarczy ten czas...- myślała. Poczuła ogromną ulgę
opuszczając gabinet. Ulica zalana
słońcem. – Uff- chyba sobie pozwolę na lody. Szła do domu delektując się
ulubionymi malinowymi.
W domu zastał ją rwetes,
hałas. Matka radośnie wykrzykiwała:
- Jak się cieszę, o Boże, to wspaniała wiadomość!
Krzysiek dopadł do Anki, wycałował, obracał siostrę jak w tańcu szalonym!
- Co się dzieje? – Odbiło wam?- Anka nic nie rozumiała w tym
chaosie.
- Będziesz ciocią, a ja babcią ! – Aniu, Krzyś przyniósł
cudowną nowinę. – Wasz tatuś niech żałuje, że nie dowiedział się jeszcze!
- Mamo, daj spokój. On
też będzie w końcu dziadkiem, czy tobie się to podoba, czy nie. – Brachu, gratuluję, naprawdę ,
jestem szczęśliwa, że wam się udało- przytuliła Krzyśka- Anka bardzo wzruszona
szczęściem brata też otarła łzy. Oby
wszystko się powiodło- myślała.
- Ilona tu przyjedzie zaraz po pracy! – Krzysiek nalewał
bąbelki do kieliszków. – Lekarz robił USG, to już prawie drugi miesiąc. Jest
wszystko w porządku. Miejmy nadzieję , że wszystko uda się!
Matka była uszczęśliwiona, jak ona potrzebowała tego. Zatem przełknie bez
problemu wiadomość o moich planach- myślała Anka, popijając szampana. Wymknęła
się do swego pokoju, wybrała numer do Aliny.
- Pani Alino, będę jutro lub pojutrze.
- Cieszę się, tym bardziej , że mam dla ciebie wspaniałą
niespodziankę- głos wspólniczki brzmiał tajemniczo.
- Ale co? Co ? Proszę nie trzymać mnie w niepewności.
- Aniu, to nie na
telefon, będziesz, zobaczysz. –Pa, czekam!
- Pa!
zdj. własne