Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


poniedziałek, 17 kwietnia 2023

Wesel-nie

 

Anka szła ociężale w kierunku znanego jej budynku, całe lata tu spędziła. Nie wiedziała , jak ma się zachować wobec Kempińskiej, układała sobie w głowie cały plan rozmowy. Po chwili znów zmieniała koncepcję, nawet pomyślała, że mogła załatwić wszystko telefonicznie. Ale to idiotyczne- co ja wymyślam. Pewnie jakieś podpisy, papierlogia. Weszła już do budynku, portier witał ją wylewnie, komplementy swoje prawił. Anka stanęła wreszcie przed drzwiami swego pokoju. Kempińska słysząc jej głos, dosłownie uciekła drugimi drzwiami. Przy biurku siedziała młoda stażystka, chyba jakieś praktyki zaliczała, a może już zatrudniona na miejsce starszej poprzedniczki, Ance wydawało się ,  że  pomyliła pokoje. Kempińska zawsze tu siedziała, rzadko przebywała w swoim gabinecie. Dziewczyna jednak zapewniała Ankę , że niczego nikt nie pomylił.

- A czy zastałam  panią Kempińską?

- Tak, ale musiała na chwilkę wyjść, zaraz tu będzie- ze spuszczonymi oczami miotała się dziewczyna.

- Może przyjdę później? Może potrwa dłużej  nieobecność pani Marzeny? – dopytywała się Anka.

Kempińska patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Przemywała twarz zimną wodą. Nie, nie mogę zachowywać się jak głupia baba, nie mogę jej tam zostawić teraz, nawarzyłam piwa, muszę je wypić…- myślała gorączkowo. Czuła, że twarz ja pali. Ogarnęła się jednak, tym bardziej, że jakieś dwie kobiety weszły do toalety. Ruszyła szybko  do pokoju, stażystka poderwała się.

- O, właśnie, pani Marzena jest już!- nowa asystentka wykrzykiwała radośnie.

- Chodź, Aniu, pójdziemy do mojego gabinetu- rzekła cicho Kempińska.

Anka szła za szefową, ta proponowała kawę, ciastka.

Kempińska wykonywała masę niedorzecznych gestów, coś wciąż poprawiała na biurku.

- Jak pobyt w Bieszczadach?- pytała chaotycznie. – Ślicznie wglądasz. Chyba klimat ci tam służy.

- Owszem udany pobyt i klimat- sucho odpowiedziała Anka.

- Pogoda dopisuje? – Kempińska usilnie chciała podtrzymać rozmowę.

- Tak. Pani Marzeno, dopisuje. - Ja chcę dowiedzieć się ,czy mój urlop już kończy się, czy mogę go przedłużyć?

- Aniu, byłam w kadrach parę dni temu, zresztą sama wiesz, ile urlopu miałaś do wykorzystania, masz chyba jeszcze jakieś dwa tygodnie. – A potem już powrót do pracy.

Kempińska już uspokojona wskazała , by Anka usiadła.

- Dobrze, już porozmawiajmy o urlopie, o powrocie do pracy.

- No, właśnie. Ja w związku z tym, ja, ja.. chyba będę musiała zrezygnować z pracy tutaj- Anka jakoś źle się czuła wygłaszając te słowa, jąkała się.

Kempińska poderwała się, podeszła do okna, po chwili znów usiadła.  Zapytała w końcu ze  łzami w oczach:

- To przeze mnie? – Powiedz, nienawidzisz mnie... Nawet tobie zniszczyłam życie…Zakryła twarz rękami, trzęsła się od płaczu. Nie mogła się opanować.

Anka podeszła do niej, objęła, pozwoliła się kobiecie wypłakać.

- No, już , dobrze, nie mieszajmy tych spraw.- Proszę. To dla mnie też trudne. Nie chcę pani oceniać. Ale moja matka też płacze. – Jak ja mam się w tym odnaleźć?  -Proszę , porozmawiajmy o pracy. Pani Marzeno, ja po prostu tam mam zamiar wspólnie ze swoją nową znajomą założyć pensjonat. Musimy wziąć kredyt.

- Ale jak weźmiesz kredyt, kiedy masz zamiar odejść stąd? – Tam znajdziesz pracę w pełnym wymiarze? – Jaki bank da ci pieniądze?- dociekała Kempińska słuchając słów Anki jakby ta mówiła o locie w kosmos.

-  Można jeszcze dostać kredyt  pod hipotekę domu , pani Alina- moja wspólniczka  właśnie myśli o czymś takim, to będzie tylko rozbudowa. Ma dojść kilka pomieszczeń, remont budynku, a nie budowa nowego. – Są też formy dofinansowania w ramach projektu, ja ze względu na wiek, spełniałabym warunki. Tylko ten dom musiałby być i moją własnością.

- Słuchaj, ja jeszcze proponuję ci przemyśleć to. Masz dwa tygodnie, wymówienie możesz złożyć zawsze. Tam możesz dojechać w każdym dogodnym dla ciebie czasie. – Ja nie będę ci się naprzykrzać swą osobą. Poznasz bliżej Agnieszkę, wprowadzisz ją w to wszystko- spokojnie przedstawiała swoje wywody szefowa.

- Dobrze, pomyślę- zapewniła ją Anka i wstała szybko, chcąc się pożegnać.  Nie wspomniała nic o ojcu. Wychodząc uśmiechnęła się  do stażystki.

Może mi wystarczy ten czas...- myślała. Poczuła ogromną ulgę opuszczając gabinet.  Ulica zalana słońcem. – Uff- chyba sobie pozwolę na lody. Szła do domu delektując się ulubionymi malinowymi. 

W domu zastał ją rwetes,  hałas. Matka radośnie wykrzykiwała:

- Jak się cieszę, o Boże, to wspaniała wiadomość!

Krzysiek dopadł do Anki, wycałował, obracał siostrę  jak w tańcu szalonym!

- Co się dzieje? – Odbiło wam?- Anka nic nie rozumiała w tym chaosie.

- Będziesz ciocią, a ja babcią ! – Aniu, Krzyś przyniósł cudowną nowinę. – Wasz tatuś niech żałuje, że nie dowiedział się jeszcze!

- Mamo, daj spokój. On  też będzie w końcu dziadkiem, czy tobie się to podoba,  czy nie. – Brachu, gratuluję, naprawdę , jestem szczęśliwa, że wam się udało- przytuliła Krzyśka- Anka bardzo wzruszona szczęściem brata też otarła łzy.  Oby wszystko się powiodło- myślała.

- Ilona tu przyjedzie zaraz po pracy! – Krzysiek nalewał bąbelki do kieliszków. – Lekarz robił USG, to już prawie drugi miesiąc. Jest wszystko w porządku. Miejmy nadzieję , że wszystko uda się!

Matka była uszczęśliwiona, jak ona  potrzebowała tego. Zatem przełknie bez problemu wiadomość o moich planach- myślała Anka, popijając szampana. Wymknęła się do swego pokoju, wybrała numer do Aliny.

- Pani Alino, będę jutro lub pojutrze.

- Cieszę się, tym bardziej , że mam dla ciebie wspaniałą niespodziankę- głos wspólniczki brzmiał tajemniczo.

- Ale co? Co ? Proszę nie trzymać mnie w niepewności.

- Aniu, to  nie na telefon, będziesz, zobaczysz. –Pa, czekam!

- Pa!

zdj. własne


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz