Anka po wyjeździe matki miała dziwne poczucie winy. Wydawało się jej, że nie przyjęła gości jak należy , nie okazała radości. Z drugiej strony- była zaskoczona wizytą, potem tym nagłym pojawieniem się i ojca. Znów wywrócili mi mój porządek, znów oni, oni, oni… - buntowała się. Gniew brał górę. Alina widziała, jak już w zasadzie jej współlokatorka miota się. Nie chciała zajmować w tej kwestii żadnego stanowiska. Uważała, że to są zbyt osobiste, intymne sprawy, włażenie w nie z butami- nie , nie potrafiła tego zrobić. Chyba , że Anka sama przyjdzie po poradę. Były w gminie, potem ten nadzorca budowlany, który już miał jakiś układ z kimś od projektu. Dom Aliny miał być tylko rozbudową, zatem opłaty nie będą wielkie- uspokajał. W dokumentach był zatem jakiś wstępny porządek. Teraz kasa, Anka zadeklarowała swój wkład. Jako młoda osoba mogła z banku dostać na dogodnych warunkach kredyt. Proponowali dopłaty za ekologiczne ogrzewanie budynku etc. Zatem trzeb było jeszcze dopełnić trochę formalności, w tym i u prawnika. Alina zawsze korzystała z tego samego biura notarialnego. Ludzie tam nie byli drodzy, dobrze objaśniali, doradzali. Na razie jednak Ania musiała uporządkować swoje sprawy, pakowała torbę podróżną, musiała podjąć jakąś decyzję w sprawie pracy. Chyba na razie weźmie na ile się da urlop, a potem bezpłatny, potem poszuka coś w pobliżu – a jak trzeba będzie- to dojazd do Sanoka. Brała pod uwagę założenie własnej firmy- może najpierw biura rachunkowego, ale w tylu pensjonatach, sanatoriach znajdzie się jakaś praca, zanim rozkręcą biznes z Aliną- rozmyślała. Mały pokój na poddaszu znów był wynajęty. Od wiosny do jesieni Alina miała niezły zastrzyk finansowy w sumie, nawet przy takich możliwościach, jakie posiadał budynek. Anka zaproponowała, że może spać w kuchni. Jest wygodna kanapa, a jej pokój można jeszcze wynająć. Ale Alina nie chciała o tym słyszeć.
Anka powoli dopijała kawę, jeszcze ostatnie uzgodnienia, Alina odprowadziła ją na przystanek, przeszły się powoli. Potem już pożegnanie, Anka patrzyła, jak postać Aliny robi się coraz mniejsza, w końcu znika za zakrętem.--------------------------------------------------------------------------
, całkiem o nim zapomniała. Wydawało się, że minęły wieki...
W tym czasie Grzegorz urządzał się u Marzeny. Chciał wrócić do domu, zabrać resztę swoich rzeczy, ale Kempińska go powstrzymała: - Uspokój się, szlafrok kupisz sobie nowy, jakieś kapcie mam, a kosmetyki to też rzeczy do nabycia. To tylko rzeczy. Daj na razie spokój. Żona wróciła, potrzebuje czasu , ty też…Uspokój się.
- Może masz rację- Jesteś kochana i mądra. – przytulił jej jasną głowę do piersi.
- Tak, wiem, ale muszę ja- kochana , mądra iść do pracy- stanowczo oznajmiła. – Urlop się skończył.
- Ja przygotuję coś do obiadu, może przejdę się na działkę.
- Przynieś coś z warzyw. – Pa!
- Pa!
Wyszedł na plac przed blokiem, dopędził go zdyszany listonosz.
- Panie Grzegorzu, bo tu mam polecony mam, żona mnie tu odesłała.
Grzesiek skrzywił się, podpisał blankiet, ukłonił się i ruszył w kierunku działek. Zły był jak cholera.
Napisał sms-a do córki, ale nie odpisała, Krzysiek nie odzywał się już od ponad tygodnia.
--------------------------------------------------------------------------------------
Anka dojeżdżała do miasta. Już wysiadła. Szła w kierunku domu, dosłownie minęli się z ojcem. Maryla witała ją jak jakąś królową. Anka skonstatowała, że matka nieco wyszła z dołka.
- Opowiadaj, co tam słychać, jak Alina, ma jakiegoś gościa? – dopytywała się matka. –Miałam pójść do sklepu, coś kupić, nie mam nic do kawy.
- Nie kuś mnie żadnym ciasteczkiem, czekoladką. Obiad chętnie jakiś zjem, ale mamy czas. Chcę pójść do biura, to i owo wyjaśnić z Kempińską.
- I będziesz z nią gadać?- Z tą wredną babą.. Nie używaj , proszę jej nazwiska w mojej obecności.
- A mam inne wyjście?- To moja szefowa..- w sumie Anka nie miała ochoty na rozmowę z przełożoną, ale innej rady nie było. Chora sytuacja...
- To, idź załatw jak najszybciej, ja zrobię obiad.
Anka wyszła, zabrała dokumenty. Droga do biura była dla niej jakimś koszmarem. Chciała mieć to jednak za sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz