
-->
Wpadł do mnie na chwilę księżyc
Zadumał się przy sośnie…
A potem prześwitywał
przez firanki obłoków.
Mrugał nerwowo, żałośnie….
I wpadł mi w słowo…
Że to już jesień.
Że jakiś zmęczony się poczuł
Że ta pełnia jakaś niepełna…
I gwiazdy są jakieś rozdrażnione
I liście fruwają bez ładu i składu..
Pocieszyłam go kubkiem herbaty
Orzechami z konfiturą śliwkową
Rozpatrzyłam jego skargi i zażalenia..
I dałam mu słowo
Całując w łysinę
Że dam mu urlop…
Niech się regeneruje
Gdzieś tam za obłokiem w
niebieskim spa.
Ale tylko- jeden dzień lub dwa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz