Mój kraj przypomina jarmarczna ulicę
W dodatku rozkopaną na pół
Przez koparkę i młot pneumatyczny
Jeden człowiek od strzech po stolicę
Podzielił, wyciągnął swe kart na stół
Wielu asystuje w rozgrywce
I uniżenie kłaniają się wpół
Zmienią skórę jak kameleon
Jak sparciałe drzewo
Pływać będą na wierzchu
Choćby za cenę zębów z porcelany
Obiecuje władca rzadko roześmiany
Skąd to znamy? Nawet komuchy
Tak nie potrafili kłamać..
Czuję się jak zbity pies, skopany
Bez żadnych praw. Łańcuchem
Przywiązany , a ten coraz krótszy..
A tyle o demokracji i miłosierdziu
Głoszą , a prawice im obrzękły
Jak pisał wieszcz. Szłam w pochodzie
Ludzie krzyczeli, mieli nadzieję w głosie
A dadzą im po nosie i spełznie wszelka
Nadzieja.. Młody w twarz mi się śmieje!
Co się stało? Co z nami się dzieje?
Czego ich nauczymy w tym kraju?
Palenia kukieł i braku szacunku do
Praw drugiego, chorego, słabszego
Pacierze klepią jak dewotka z wiersza
Tak, ona kocha Boga, ale nie bliźniego.
KW. 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz