Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


piątek, 31 lipca 2020

Sukces?


Biegła jakby miała połamać nogi, chciała tak szybko podzielić się informacją z siostrą, rodzicami. Ojciec szczególnie stawał jej przed oczami, gdy wzruszał ramionami i cedził jakieś sceptyczne uwagi pod nosem. Już stała pod drzwiami, dzwoniła jakby się paliło. Słyszała jęczenie matki, typowe w takich wypadkach
- A stało się coś czy co?
-Mamo! Mamo! Wygrałam , wygrałam ten konkurs! No, jestem w dziesiątce najlepszych!
- Jaki konkurs? – matka mrużyła oczy pociągając mocno papierosa.
- Oj, tam ! Wiecznie nic nie wiesz ! Sama mnie namawiałaś!- Izabela odświeżyła wreszcie pamięć matce. Z pokoju wyjrzał ojciec, też zażywał popołudniowej drzemki. Iza tańczyła jak szalona, nic i nikt nie był w stanie w tym momencie zepsuć jej humoru.
-Proszę , mam zaproszenie na galę wręczenia dyplomów dla dobrze zapowiadających się talentów. Jestem w pierwszej dziesiątce! Gwarantują dobre szkolenie w Londynie. Boże, muszę wyrobić sobie paszport! – krzyczała podekscytowana.
- Po co ci paszport, chyba dowód wystarczy- matka stwierdziła. – Córcia, dumna jestem z ciebie. Przytuliła starszą córkę, która wbrew oczekiwaniom wybrała zawód fryzjerki. Próbowali z mężem wyperswadować jej to. Na próżno. Zawsze czesała lalki, potem siostrę, wszystkie ciotki i sąsiadki. Poszła do szkoły, o której zawsze mówiła. Był warunek, że ma zdać maturę. Iza poradziła sobie ze wszystkim. Czesała coraz więcej. Odbyła staż, pracowała w dość znanym zakładzie w mieście. Szefowa była z niej zadowolona. Do konkursu zgłosiła się przypadkowo. Zobaczyła w jakimś piśmie kolorowym informację, zadzwoniła, wypełniła dokumenty. Potem przeszła dobrze egzamin przed komisją. Miała upiąć włosy, głównie chodziło o upięcia. Zadali jej parę pytań dotyczących koloryzacji, a dziś to pismo! Wszyscy pochylili się nad dokumentem. Ojciec wystękał wreszcie, że gratuluje. Niebawem pojawiła się Olga, zachwycona sukcesem siostry. Gadały całą noc, snuły plany, Iza myślała nad kreacją dla siebie. Olga doradzała.
- Boże, ty wiesz, kto tam będzie? Same gwiazdy, nie mówiąc o tych z branży. Może uda mi się po tym stażu gdzieś zatrudnić.
Czytały wpisy na profilu Izy, pochwaliła się przecież , były liki, komentarze. Któryś raz z kolei przeglądały stronę konkursu, oglądały fotografie znanych ludzi. Wreszcie oszołomione poszły spać…Następnego dnia matka opowiadała o sukcesie córki sąsiadkom, zadzwoniła do siostry. Szefowa owszem, też wyraziła radość , ale skonstatowała, że teraz zostanie sama, jak Iza wyjedzie. Cały dzień prawie nie odzywała się do swej pracownicy. Potem szeptała długo z jedną stałą klientką.
- To tylko tygodniowy kurs, no i ta gala… Wiadomo, może zaraz wrócę, niech się pani nie martwi- zapewniała Iza.
Wreszcie wieczorem spotkała się z koleżankami z liceum. Jedna z nich- Magda też interesowała się nowinkami w branży fryzjerskiej, choć ją bardziej ciągnęło do modelingu , projektowania nie tyle samych ciuchów, co aranżacji występu na wybiegu- cała ta otoczka, dbanie o światła, muzykę itd. Siadły przy ulubionym stoliku , Iza opowiadała o swym sukcesie.
- I tylko na tydzień ?- zapytała Magda.
- Tydzień ma trwać szkolenie , ale i są jeszcze dni na wycieczki po Londynie, no i sama gala.
- Ja bym się cieszyła jakby mnie zaprosili na trzy dni- wtrąciła nieśmiało zawsze milcząca Julka. Magda zgromiła ją wzrokiem.
- Wiesz, Iza, to na pewno jest jakiś sukces, ale uważaj , tam potrafią nieźle kogoś zgnoić, jak czegoś nie potrafi- odezwała się tonem znawczyni Magda. – No i myślałam , że to organizuje ..tu wymieniła nazwę dość znanej marki kosmetycznej.
- No, może ta jest mniej znana, ale coraz lepiej sobie radzą, jest dość popularna, ich wyroby są bardzo dobre- oponowała Iza.
- No, właśnie , popularna firma – sceptycznie stwierdziła Magda.- Języka też nie podszlifujesz w tydzień.
- A co jest z moim angielskim? Dogadać się dogadam na pewno…Poza tym gala jest w Warszawie.
Iza czuła, jak powietrze z niej schodzi. Nagle jej sukces zaczął maleć, wydawał się być jakimś nic nie znaczącym faktem.
Odeszła od stolika, płacąc za rachunek przy barze. Magda nadal perorowała, jakie to konkursy organizuje się w branży modowej. To ma przyszłość. Fryzjerstwo to tylko dodatek. Ona już znalazła odpowiednie dla siebie studia.- A koki i te wszystkie upięcia jakoś jej nigdy mnie nie kręciły- zaśmiała się. Julka też się śmiała, ale ona zawsze robiła to, co jej najlepsza i najwspanialsza kumpela. Nawet nie zauważyły, jak koleżanka wyszła z kafejki.
Szefowa na drugi dzień oznajmiła Izie, że trzeba będzie pomyśleć o zatrudnieniu kogoś , bo wiadomo, czy po wojażach do Warszawy i Londynu pracownica wróci. Dziewczyna rozejrzała się po salonie, wszyscy w ogóle patrzyli na nią jakby im coś zawiniła, a przynajmniej tak się poczuła. Na ulicy parę znajomych minęło ją, jakby jej nie znali. Sąsiadka patrzyła na nią jak na kosmitkę.
W domu przeglądała Internet, pod swoim zdjęciem zauważyła parę niemiłych wpisów, usunęła kilka osób z grupy znajomych. Magda zaś oznajmiała, jak interesuje ją styling , look… Wrzuciła nagle ze sto zdjęć ulubionego projektanta i swoich. Iza siedziała przy stole smutna, matka pogłaskała ją jak dawno temu, gdy była jej malutką dziewczynką. Po chwili milczenia odezwała się cicho:
- Iza, jedź, dasz radę. Wrócisz, założysz własny zakład, a może zostaniesz tam. – Dasz radę! Ja w ciebie wierzę! Nie czytaj tych wpisów, wyłącz ten telefon, bo ci zaraz go wyrzucę!
- Ach, mamo- Iza przytuliła się do matki. Znów wracały jej siły.
Ojciec tylko wtrącił sakramentalne- Pożyjemy, zobaczymy.
KW, 2020
zdjęcie- galeria internetowa

środa, 29 lipca 2020

Bezsilność

Dziwną rzecz u siebie zaobserwowałam. Od chwili ogłoszenia pandemii. Najpierw to przymusowe siedzenie w domu, praca on- line, dziwna Wielkanoc, potem luzowanie obostrzeń , wybory, i nie..Potem znów wybory. Powrót w realu do pracy, maski, płyny. Teraz wakacje, nawet na półmetku. A ja cały czas nie mogę od paru miesięcy zrobić remontu w kuchni. Nie kupuję nowych ciuchów. W szafie wiszą jeszcze te, które może miałam parę razy na sobie albo wcale... To i po co wydawać na kiecki? Nie namalowałam , ba nie naszkicowałam nic od prawie pół roku... Nawet nie zastanawiam się nad tym, co będzie, nie snuję żadnych planów. Jakieś drobne planiki. Codzienna rutyna, patrzę w niebo, zachwycam się nim .Chwalę w myślach te "rzeźby obłoków" Ale na dnie jakiś niedosyt, Dlaczego? Pytam -dlaczego?

zdjęcie - własne



poniedziałek, 27 lipca 2020

Raport z miasteczka w czasach zarazy, cz. XIII. W zawieszeniu oraz siła paniki


Sierpień za pasem, mija niemal pół roku od tego nowego sposobu naszej egzystencji. Próbujemy żyć, unikamy niebezpieczeństw. Dostosowujemy się do nakazów. A z drugiej strony -turyści ruszyli w różne strony świata , otwarto hotele, restauracje, stadiony… Jednak nie odbędą się coroczne festiwale, imprezy, koncerty - zawieszone. A jeśli odbędą się , to w innych termiach. Tylko – w jakich? W mediach stale komunikaty o kolejnych liczbach chorych, zakażonych, badanych i tych na kwarantannach. Stale toczące się dyskusje, objaśniane teorie. I nadal nikt chyba nie wie nic. Wiemy tylko o liczbie chorych, odbywających kwarantannę, wiemy o objawach etc. Wciąż teorie wygłaszane przez tęgie głowy – czasem wzajemnie wykluczające się.
Zauważyłam ostatnio podczas krótkiej podróży busem pewną prawidłowość. Owszem, starano się zachowywać zalecany dystans. Maski miały głównie starsze osoby, młodzi już nie wszyscy. W drodze powrotnej bus nie był tak przeładowany. Chociaż to przewoźnicy powinni dostosowywać się do określonych norm i nakazów. Przecież nie jest to chyba trudne. Podobnie jak wskazane maski. Słyszymy o niefrasobliwości ludzi wypoczywających nad morzem, niektórzy zachowują się jakby chcieli zaczarować rzeczywistość. A tak się nie da. Choć każdy pewnie chciałby, by wreszcie Covid-19 nas opuścił. Fetowana szczepionka Amerykanów nie daje oczekiwanych rezultatów. Stamtąd wciąż komunikaty o ogromnych liczbach zakażeń. Zatem cierpliwość, oczekiwanie, choć wielu nie wytrzymuje tego psychicznie. Nie wytrzymuje i finansowo, plajtują firmy, sklepy, restauracje. Twarda ekonomia zawsze mówi prawdę, słupki są nieubłagane. Niektórzy twierdzą, że to rodzaj wojny, a nawet cos gorszego od tej dotychczas znanej ludzkości. Może jednak tak samo doprowadzić do ruiny gospodarkę świata. Używamy wciąż słów- dane, wskaźniki, pomiary, kwarantanna, wyjście, obostrzenia, dostosowanie, pandemia, epidemia, ulgi, zakażenie, zaraza, szczepionka itp.
Weszliśmy jak Alicja do innego świata, na jakąś drugą stronę, nieprzewidywalną, chcielibyśmy wreszcie znaleźć jakieś światełko w tunelu i wydostać się do poprzedniej wersji. Kiedy? Staramy się sami siebie nie zagłuszać, nie podsycać paniki, bo chyba ta ostatnia najbardziej nas obezwładnia i powoduje, że przestajemy myśleć. A może jak wierszu Miłosza - ten staruszek przewiązujący pomidory ma rację?



zdjęcie- tapetus








czwartek, 9 lipca 2020

Po wojnie

Jechała przez pół miasta , wracała od kuzynki .Zaprosili wszystkich bliskich, cieszyli się z powrotu ojca, syna, męża... Walczył na froncie, potem słuch o nim zaginął, nagle przyszła wiadomość, że jest, żyje. Leżał w jakimś wojskowym szpitalu we Francji, przeszedł nawet hiszpankę, ale wyrwał się śmierci. Opowiadał o strasznych rzeczach, w jego oczach jeszcze tlił się ogromny strach. Jednak w otoczeniu bliskich szybko wracał do siebie. Stawał się tym samym człowiekiem, jakiego wszyscy znali sprzed wojny. Gawędziarz, zawsze humorem tryskający… Ale teraz wyszczuplał, jakby się skurczył, mundur wisiał smętnie na nim. Lily jednak z zapałem zapowiadała, że już go wykuruje, że zajmie się swym ukochanym. Trzymali się mocno za ręce. Syn nie odstępował ojca.

Ona odeszła na bok. Siedziała w fotelu , słuchając rozmów, ich strzępków. Niewiele ją obchodziły nowinki  o modzie ani pełne oburzenia głosy rzucające gromy na brudną politykę. I głosy przerażenia o tej strasznej hiszpance. Jakiś starszy człowiek krzyczał donośnie, że powinni rozliczyć tych wszystkich chłystków, którzy wciągnęli Amerykę w brudną wojnę. Odezwały się inne głosy. Kłótnia gotowa. Lily zauważyła zniknięcie kuzynki. Zaniepokojona pytała służącą, czy jej nie widziała. Dziewczyna wskazała miejsce, gdzie jest panienka Blake.

- Alice, tu jesteś ! Już myślałam , że wymknęłaś się.

Alice uśmiechnęła się usłużnie, odstawiła na bok wystygłą kawę.

Lily czuła się niezręcznie. Tu fetowano powrót jej męża, a dziewczyna siedzi i zamartwia się nad swym losem. Frank zmarł w jednym z lazaretów,  nie miał tyle szczęścia , wcześniej był raniony w bitwie nad Marną,  nawet nie wiedziano, gdzie jest jego mogiła, przyszła jednak oficjalna wiadomość i list od jego dowódcy…  Matka Franka nie wierzyła, wciąż pocieszała się tym, że to może pomyłka, że syn wróci…Alice już nie miała tej nadziei. Przeprosiła Lily, że wymyka się z przyjęcia, ale kuzynka dobrze ją rozumiała. Obiecały, że niebawem się spotkają w mniejszym gronie.  Alice wyszła przez ogród. Dobiegła do przystanku, nadjechał tramwaj. Wsiadła. Kupiła bilet u konduktora.  Patrzyła tępo przed siebie. Myślała o śmierci ukochanego. O mężu Lily. Żołnierze walczyli,  a zmogła ich grypa.. Boże, grypa! Wojna się skończyła, fetowano zwycięstwo, a  im teraz kazano nosić maski. Uszyły z matką z resztek płótna , jakie zostały z nowych prześcieradeł.

A jak przyjdzie taki czas , że nie trzeba będzie wojny, wykończą naszych żołnierzy kolejne grypy, kolejne  hiszpanki… I dlaczego- hiszpanki?  Może nas wszystkich  dopadnie jakaś kolejna nieuleczalna  choroba. I tego mężczyznę obok, co czyta gazetę, i tę kobietę , i mnie, i tego przechodnia, tramwajarza, konduktora… Zginą wszyscy! Jak muchy, jak robactwo- myślała katastroficznie.  Spojrzała na swe dłonie, miała jeszcze pierścionek zaręczynowy. Nie mogła i nie chciała go zdjąć.

Za chwilę miała wysiąść. Zatrzymał się tramwaj.

zdjęcie- galeria internetowa, autor nieznany


sobota, 4 lipca 2020

Zatracenie


Ach , spojrzeć w okno wieczoru

Za bpola i pierzaste łąki


Ach, jeszcze spełnićłękitne  , co niespełnione

Poczuć to, co niezbadane do dziś

nieznane mi, nieodkryte lądy

Powoli, łagodnie zejść  nawet w dolinę cieni

A wołać -o tak! Jestem, żyję! 

Leżeć z ramionami wtulonymi 

W jaśki obłoków, mrugać do gwiazd

Czuć zapach traw i rumianku,

pić wino, sączyć muzykę

sfer, bez udawania, bez gier

Bez masek , bez dystansu - jak po równi pochyłej

spaść na łeb , na szyję nieważne gdzie

I wykrzyczeć coś 

w świtu i nocy porywie

bezgrzesznego mezaliansu.

zdjęcie - własne

piątek, 3 lipca 2020

Lipiec

 

Lipiec – siódmy miesiąc roku według kalendarza gregoriańskiego,  dawna nazwa  lipień, dziś ta ostatnia forma w języku ukraińskim, w litewskim liepa. Znów nazwa powiązana z przyrodą, miododajnymi kwiatami. Jan Kochanowski zapraszał w imieniu drzewa we fraszce „ Na lipę„ – „Gościu, siądź pod mym liściem…nie dojdzie cię tu słońce” Nazwa miesiąca pochodzi zatem  od kwitnących lip jak podaje słownik etymologiczny . W innych językach  forma z łacińskiej tradycji- np. ang. July.

Piękny miesiąc, czas wakacji, dla wielu osób odpoczynku, urlopu, wyjazdu w bliższe lub dalsze rejony. To w naszej szerokości geograficznej najbardziej słoneczny miesiąc, wszystko już rośnie i w pełni powoli zaczyna dojrzewać , szykować do zbioru.  Pierwsze owoce, truskawki, pojawiają się maliny, czerwienią się owoce mojej wiśnie

 „U dawnych Słowian była to radosna pora. Od czasu Nocy Kupały powszechnie było można już kąpać się w jeziorach i rzekach bez obaw o atak ze strony rusałek lub utopców.  Długi dzień i wysokie temperatury sprzyjały temu, by wieczory upływały na zabawie przy ogniskach. Lipiec to również miesiąc żmudnej pracy. Wprawdzie za miesiąc żniw zwykło uważać się sierpień, jednak część zbiorów rozpoczynano już w lipcu. Ze słowiańskich demonów najaktywniejsze w tym czasie były południce, które bywały bezlitosne dla pracujących w polu.

Lipa wśród wielu ludów była uważana niegdyś za drzewo święte, uważając że w lipę nigdy nie uderzają pioruny (to jednak wyłącznie mit, o czym brutalnie przekonały się osoby, które zginęły pod lipą, chcąc tam schronić się przed burzą). Lipę utożsamiano z bóstwami żeńskimi i kultem Matki Ziemi. Traktowano ją jako drzewo miłości i życia rodzinnego, pod nią składano ofiary, zanosząc w ten sposób prośby o urodzaj. Skoro sierpień dla Słowian jest miesiącem pracy w polu, to być może lipiec był okresem błagania o to, by ta praca była możliwie najbardziej owocna”. Stąd nazwa tak silnie skojarzyła się z tym świętym drzewem.

A przysłowia o lipcu- jak styczeń zachlapany, to lipiec zapłakany, lipcowe deszcze dla chłopa kleszcze, a jak pogoda – większa swoboda, upały lipcowe wróżą mrozy styczniowe…

Lipiec – sezon ogórkowy, nawet politycy odpoczywają od swych zajęć, wyjątkiem jest u nas ten rok, bo na czas kanikuły przypadły wybory prezydenckie…

A jak w historii jak zapisał się lipiec? 

1 lipca  1569 roku w Lublinie zaprzysiężono unię polsko – litewską, na mocy której powstała Rzeczpospolita Obojga Narodów. Państwo  przetrwało pod taką nazwą do III rozbioru Polski w 1795 roku.

4 lipca- ważne święto dla Amerykanów, w 1776 roku w Filadelfii Kongres Kontynentalny Stanów Zjednoczonych ogłosił Deklarację Niepodległości Stanów Zjednoczonych, ważny akt prawny autorstwa między innymi Thomasa Jeffersona, na mocy którego trzynaście kolonii brytyjskich w Ameryce Północnej uzasadniała prawo do wolności i niezależności od Wielkiej Brytanii. .

Tego samego dnia 4 lipca 1943 r. w katastrofie lotniczej w Gibraltarze zginął wódz naczelny RP Władysław Sikorski, osłabiło to i tak trudną pozycję Polski, a sam wypadek i śmierć premiera do dziś nie została wyjaśniona…Jego prochy wróciły do ojczyzny dopiero po 1989 roku. 

Burzliwie zapisał się ten miesiąc w historii  Francji. 14 lipca 1789 roku  ludność Paryża zburzyła Bastylię , co dało początek rewolucji francuskiej, w efekcie której obalono i zgilotynowano Ludwika XVI  , jego żonę  Marie Antoninę oraz dzieci władcy.  Obalając dynastię Burbonów wprowadzono we Francji republikę. Polała się krew. Gilotyna- na marginesie to pomysł lekarza urządzenie, które miało służyć w amputacjach, w rewolucji posłużyło do masowego ścinania głów, niekoniecznie chorych Mimo  klęski, a później upadku Napoleona- ta rewolucja już na trwale wniosła wiele zmian w obrazie Francji, Europy, ale i świata.

Dla Polaków bardzo ważną datą jest dzień 15 lipca- rocznica chwalebnego zwycięstwa polskiego rycerstwa pod wodzą Władysława Jagiełły nad wojskami Zakonu Krzyżackiego. Grunwald 1410 r. został upamiętniony w literaturze, sztuce, filmie.  To było ogromne wydarzenie i zapisało się jako jedna z najważniejszych bitew  średniowiecza.

Kolejna data znów związana z Lublinem, nie za dobrze kojarząca się… 22 lipca 1944 roku w Moskwie został ogłoszony Manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, który działał do 31 grudnia 1944 roku jako samozwańczy organ państwowy na terenach wyzwalanych przez Armię Czerwoną. Zgodnie z komunistyczną propagandą, manifest miał zostać ogłoszony w Lublinie, ale w rzeczywistości PKWN powstał w Moskwie z inicjatywy komunistów polskich i zawierał przede wszystkim wezwanie Polaków do broni, do walki z okupantem niemieckim. Zawierał również sformułowania, które miały stwarzać wrażenie, że rodzi się nowe państwo ludowo-demokratyczne, niepodległe, gwarantujące swobody obywatelskie. Przez lata PRL było to jedno z najważniejszych świąt narodowych. Dzień wolny od pracy, święto zniesione po 1990 roku.

Lipiec – upały, ale i nawałnice. Czasem susza, potem gradobicie. Nudno nie jest. Rolnicy czekają na żniwa, bywa że już w lipcu zaczyna się pora zbioru, a na pewno niebawem zaczną dudnić kombajny, pierwszy rzepak, który niedawno jaskrawą żółcią kłuł w oczy niemal. Za tydzień wybory, znów Polacy pójdą do urn, mnie lub bardziej zamaskowani. Nadal podzieleni…Nadal skłóceni. Uff. Na chwilę oderwać się od realiów, poleżeć na hamaku, pojeść ogórków, podlać pomidory…Popatrzeć w niebo na rzeźby obłoków – jak pisała Pawlikowska- Jasnorzewska, spróbować cieszyć się latem…

źródła-słownik etymologiczny, slawoslaw.pl. kalendarium.pl


                                                        zdjęcie własne