Rano zerwała się słysząc głos budzika. Sen jakiś był wredny, nie chciała sobie nawet go przypominać. Dzieci już biegały po korytarzu, córka wydzierała się , a syn nie ustępował. Dobijali się do łazienki. Bingo szczekał. Mąż tylko zerknął do sypialni i po chwili słychać było warkot silnika. Odjechał.. A ona zwlokła się wreszcie, dała wściekającej się nastolatce uprasowaną poprzedniego wieczoru bluzkę. Wpadła do kuchni słysząc jeszcze jakieś zawodzenie. W końcu wydarła się, co przyniosło chwilowy efekt. Syn dokonywał ablucji, a dziewczyna malowała paznokcie. Syczał czajnik. Parzyła dla siebie kawę w ekspresie. Syn wrzucił jedynie ulubi one chrupki do mleka, zagrzał w mikrofali. Miał w nosie ostrzeżenia matki, by nie nadużywał tego świństwa. Czekał już na niego kumpel, zatem szybko połknął miskę pulpy…I złapał do torby kanapki. Rzucił coś na odchodne. Nie wytrzymała , zapaliła papierosa. Córka popukała się w czoło. Matka wzruszyła ramionami, miała gdzieś jej teorii o wpływie nikotyny na organizm. Sama im nieraz prawiła kazania. Czuła swą niekonsekwencję. Czuła pogardę dorastającej dziewczyny. Czuła pogardę sama do siebie. Nie było jednak czasu na bawienie się w argumenty i kontrargumenty. Tym bardziej, że czas pokazywał kwadrans do ósmej. Marzyła, by wreszcie córka skończyła dopijanie mleka. Jeszcze chwilę stała przed lustrem. Już nie konsultowała z matką od pewnego czasu doboru ciuchów i makijażu. No bo –po co?
Usłyszała sakramentalne- Pa! , rzekła- Pa…zamknęła drzwi.
Łaziła z kąta w kąt, popijając kawę,
włączyła wiadomości w telewizji. Jakiś czerwony od gniewu człowiek coś
wykrzykiwał, przerzuciła kanał, tam znów ten głupi serial, a na innym
ubolewania nad topniejącym lodowcem.
- Bingo! Chodź, idziemy na spacer- pies posłusznie przybiegł
z drugiego końca domu, był już na dworze, zawsze rano mąż go wypuszczał na
podwórko.
Założyła dres, a na
to płaszcz, wzięła smycz. Bingo był chyba w ósmym niebie. Wyszła. Wiatr zimny smagał
policzki Jesień przypomniała swą szarą stronę. Klon zgubił liście, brzoza
jedynie płonęła w żółci. Bingo węszył,
idąc przy nodze. Stary był i biegi już nie dla niego. Po znajomej rundzie
doszła do sklepu , kupiła drobiazgi i coś do obiadu. Stwierdziła, że pójdzie na
łatwizną i zamówi sobie pizzę. Młoda jadła zieleninę, a młody pizzą nie
pogardzi. Mąż jadł obiad w biurze.
Czasem wracał po kolacji. Opowiadał o przepracowaniu, a ona próbowała coś
opowiedzieć o sobie i swoim dniu…Czasem niby wysłuchał, czasem nie miał czasu.
Nieraz zasypiał fotelu. Tak, wiedziała , że jest przepracowany, nie ma czasu,
nie można mu zawracać głowy.
Ale i ona ma też coś do powiedzenia! To
że siedzi i gotuje im, pierze, robi za gosposię- to nie znaczy nic?
Nieraz zastanawiała się, jakby zareagowali, gdyby wyszła , zostawiając tylko
kartkę pożegnalną. Podjęłaby gdzieś pracę, w końcu ma studia, no fakt, że za wiele nie praktyki, ale może
udałoby się… Zawsze zaczyna się od zera, od jakiegoś punktu. Snuła swoje
rozważania. Wyszła znów wieczorem z Bingo. Potem oglądała jakiś film, młodzi
mieli swoje sprawy, randki, gadki , wyjścia, wizyty, gapienie się w ekran komputera lub smartfonów. Wpadali,
znów gdzieś biegli, szukali czegoś, pytali o tysiące rzeczy. Posyłali całusy i
znów gdzieś pędzili.
Do czego ja im jestem potrzebna?- zastanawiała się. Każdego prawie dnia wchodziła na strych, patrzyła na swoje niedokończone obrazy. Coś znów sobie obiecywała, że kiedyś tam
dokończy. Rozwieszała pranie, prasowała,
wreszcie padała na kanapę. Szła w końcu
pod prysznic i zmywała z siebie cały dzień.
Córka wpadała dając buziaka na pożegnanie. Zasypiała, Bingo chrapał w swoim legowisku,
samochód męża zajeżdżał późna nocą. Słyszała, jak szukał resztek w lodówce , potem odgłosy
szumiącej wody. Pewnie znów zasnął w fotelu…Ranek…Budzik. Bingo szczeka, ach Bingo…
zdjęcie-pinterest
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz