Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


środa, 23 września 2020

Dzień jak każdy

Rano zerwała się słysząc głos budzika. Sen jakiś był wredny, nie chciała sobie nawet go przypominać.  Dzieci już biegały po korytarzu, córka wydzierała się , a syn nie ustępował. Dobijali się do łazienki.  Bingo szczekał.  Mąż tylko zerknął do sypialni i po chwili słychać było warkot silnika. Odjechał.. A ona zwlokła się wreszcie, dała wściekającej się nastolatce uprasowaną poprzedniego wieczoru bluzkę. Wpadła do kuchni słysząc jeszcze jakieś zawodzenie.  W końcu wydarła się, co przyniosło chwilowy efekt. Syn dokonywał ablucji, a dziewczyna malowała paznokcie. Syczał czajnik. Parzyła dla siebie kawę w ekspresie. Syn wrzucił jedynie  ulubi one chrupki do mleka, zagrzał w mikrofali. Miał w nosie ostrzeżenia matki, by nie nadużywał tego świństwa. Czekał już na niego kumpel, zatem szybko połknął miskę  pulpy…I złapał do torby kanapki. Rzucił coś na odchodne.  Nie wytrzymała , zapaliła papierosa. Córka  popukała się w czoło.  Matka wzruszyła ramionami, miała gdzieś jej teorii o wpływie nikotyny na organizm.  Sama im nieraz prawiła kazania. Czuła swą niekonsekwencję. Czuła pogardę dorastającej dziewczyny.  Czuła pogardę sama do siebie.  Nie było jednak czasu na bawienie się w argumenty i kontrargumenty. Tym bardziej, że czas pokazywał kwadrans do ósmej.  Marzyła, by wreszcie córka skończyła dopijanie mleka. Jeszcze chwilę stała przed lustrem.  Już nie konsultowała z matką od pewnego czasu doboru ciuchów i makijażu.  No bo –po co?

Usłyszała sakramentalne- Pa! , rzekła- Pa…zamknęła drzwi. Łaziła z  kąta w kąt, popijając kawę, włączyła wiadomości w telewizji. Jakiś czerwony od gniewu człowiek coś wykrzykiwał, przerzuciła kanał, tam znów ten głupi serial, a na innym ubolewania nad topniejącym lodowcem.

- Bingo! Chodź, idziemy na spacer- pies posłusznie przybiegł z drugiego końca domu, był już na dworze, zawsze rano mąż go wypuszczał na podwórko.

Założyła  dres, a na to płaszcz, wzięła smycz. Bingo był chyba w ósmym niebie. Wyszła. Wiatr zimny smagał policzki Jesień przypomniała swą szarą stronę. Klon zgubił liście, brzoza jedynie płonęła w  żółci. Bingo węszył, idąc przy nodze. Stary był i biegi już nie dla niego. Po znajomej rundzie doszła do sklepu , kupiła drobiazgi i coś do obiadu. Stwierdziła, że pójdzie na łatwizną i zamówi sobie pizzę. Młoda jadła zieleninę, a młody pizzą nie pogardzi.  Mąż jadł obiad w biurze. Czasem wracał po kolacji. Opowiadał o przepracowaniu, a ona próbowała coś opowiedzieć o sobie i swoim dniu…Czasem niby wysłuchał, czasem nie miał czasu. Nieraz zasypiał fotelu. Tak, wiedziała , że jest przepracowany, nie ma czasu, nie można mu zawracać głowy.
Ale i ona ma też coś do powiedzenia! To  że siedzi i gotuje im, pierze, robi za gosposię- to nie znaczy nic? Nieraz zastanawiała się, jakby zareagowali, gdyby wyszła , zostawiając tylko kartkę pożegnalną. Podjęłaby gdzieś pracę, w końcu ma studia,  no fakt, że za wiele nie praktyki, ale może udałoby się… Zawsze zaczyna się od zera, od jakiegoś punktu. Snuła swoje rozważania. Wyszła znów wieczorem z Bingo. Potem oglądała jakiś film, młodzi mieli swoje sprawy, randki, gadki , wyjścia, wizyty, gapienie się  w ekran komputera lub smartfonów. Wpadali, znów gdzieś biegli, szukali czegoś, pytali o tysiące rzeczy. Posyłali całusy i znów gdzieś pędzili.

Do czego ja im jestem potrzebna?- zastanawiała się.  Każdego prawie dnia  wchodziła na strych,  patrzyła na swoje  niedokończone obrazy.  Coś znów sobie obiecywała, że kiedyś tam dokończy. Rozwieszała  pranie, prasowała, wreszcie padała na kanapę.  Szła w końcu pod prysznic i zmywała z siebie cały dzień.  Córka wpadała dając buziaka na pożegnanie.  Zasypiała, Bingo chrapał w swoim legowisku, samochód  męża zajeżdżał późna nocą.  Słyszała, jak  szukał resztek w lodówce , potem  odgłosy  szumiącej wody. Pewnie znów zasnął  w fotelu…Ranek…Budzik.  Bingo szczeka, ach Bingo…


zdjęcie-pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz