Na drugiej szali -
niedowaga nadziei
Bo ona staje się unikatowym towarem
Braki w i w towarze- wiara…
Idę ze sklepu z coraz lżejszą siatką
A czuję się jakby przygniatały mnie
hekatomby kamieni…
Patrzę w niebo zasnute chmurami
Samolot dudni gdzieś ponad
Daleko.. Wysoko…Dokąd? – pytam.
I ci w białych rękawiczkach
wyciągają
Kolejne oferty, kolejne pakiety
Gdzieś tam płacze w okopie ranny
Na ojca czekają dzieci, kobiety…
zdj. własne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz