Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


niedziela, 7 maja 2023

Wesel- nie, cd.


 Anka przemierzała już dobrze znaną trasę. Nawet nie patrzyła za okno. Widoki piękne, pola powoli zaczynały pustoszeć, lato dudniło kombajnami. Opuściła dom, gdy już wszyscy się pojawili- Ilona, której j rodzice wpadli też na chwilę, matka pognała po jakieś ciasto, sączyli szampana i wino. Anka patrzyła na brata, cieszyła się jego szczęściem. Gratulowała im już obojgu. Ilona była nieco przytłoczona tym nadmiarem gratulacji. Zarządziła, by na razie jeszcze poczekać.

-Szampana , owszem można pić, ale gdy dzieciak pojawi się  na świecie , wtedy dopiero będzie można cieszyć się , a teraz musimy czekać i mieć nadzieję, ze wszystko będzie OK- dobitnie oznajmiła.

- No, masz , rację , córciu.  Masz rację- poparła Ilonę jej matka. Trzeba dmuchać na zimne, jak to mówią.

Krzysiek gładził włosy Ilony, coś jej szeptał. Po godzinie w domu została  Anka z matką, impreza się skończyła. Posprzątały wszystko, jeden kieliszek po winie huknął o kafelki w kuchni.

- To na szczęście- matka skwitowała.

- Mamo, ja jutro muszę rano wyjechać, tam zostawiłam Alinę ze wszystkim samą.

- No, tak, tak… Ja jutro pojadę do Krzysia, dzwonił ojciec, ma tu przyjść, przejrzeć swoje rzeczy. Nie chcę przy tym być. Niech zabierze już wszystko.

Zapadła ciężka cisza.  Anka czuła , że popełnia jakiś błąd. Jedzie sobie, zostawia matkę samą. Znów wracało to poczucie winy. Biła się z myślami.  Ale to nie ja do cholery się rozwodzę, nie ja szukam przygód z innymi. Czemu czuję się winna? – sama przywołała się do porządku.

Poleska też  rozwiała wątpliwości córki. Podśpiewując sobie, szukała starych zdjęć, gdy jej dzieci  były małe, wciąż komentowała kolejną fotografię. Podekscytowana już widziała te śpioszki, czapeczki. Roztkliwiała się.  Oby tylko wszystko się udało- myślała z rozrzewnieniem. Rankiem czule pożegnała się z Anką obiecując, że nie będzie już wdawać się w dyskusje z ojcem, pojedzie do Krzyśka.

- Mamo, dajcie sobie trochę czasu. Niech on się też  pozbiera, dosłownie i w przenośni. Byłaś z nim tyle lat, znasz go. On nie jest tak wrednym facetem, ma swoje wady. Ale ciebie przecież bardzo kochał, zawsze wydawało mi się, że on bardziej był zaangażowany niż ty.

- Może masz rację. Może był zaangażowany, ale teraz znalazł inny obiekt uczuć. Powiedz mi, czemu tak łatwo to  mu przyszło…

- Ja na pewno na to ci nie odpowiem. Nie wiem… – Dobra, chodźmy. Zaraz on  tu będzie. Zaczniecie kłótnię.

W drodze na dworzec zadzwoniła do ojca. Czuła , że powinna. Nie widziała się z nim od czasu jego wizyty u Aliny. Dotknęła szyi, łańcuszek był. Moja więź z ojcem- pomyślała. O ciąży Ilony ojciec już wiedział, Krzysiek z nim rozmawiał. 

Miała trochę cięższą torbę, wzięła dwa grube swetry,  jeszcze jedne buty, nie wiadomo, co mnie tam może czekać. Pogoda w sierpniu może już być nie tak ładna jak w  minionym miesiącu.

Z nutą goryczy zauważyła, że jej wyjazd w zasadzie nie zmienia nic w układach rodzinnych. Każdy zajęty własnymi sprawami. Jak zniknę  w swoim odludziu, nie zaważy to na losach matki, ojca, Krzyśka i całej reszty…Do czego im jestem potrzebna.?  Jedyna dobra rzecz – to naprawienie relacji z matką- spokojnie już dywagowała, przymknęła oczy, trochę drzemała.

Coraz bardziej tęskniła za domem Aliny, za ścieżką prowadzącą na jej ulubiony szlak,  tęskniła za widokiem z okna, za zapachem  liści i tlącego się świerkowego  drewna. Chciała już widzieć snujące się opary nad łagodnymi zboczami, zielonymi wzgórzami- jak ze starej piosenki…

Wreszcie, gnała w górę do drogi, skrzypnęła furtka. Alina machała z okna. Zaraz wybiegła.

Anka zdyszana popijała podany przez Sokołowską sok z malin z kawałkami lodu. Alina odgrzewała obiad.. Postawiła talerz przed Anką talerz zupy. Patrzyła, jak ta z przyjemnością zajada smaczną pomidorówkę.

- Aniu…

- Słucham.

- Nie, może zjedz, ja nastawię wodę, może zrobię herbatę, bo na kawę to chyba już za późno.

- Nie, ja chętnie wypiję kawę.

Sokołowska wiedziała, że Anka niecierpliwie czeka na informacje, których Alina nie zdradziła jaj telefonicznie.

- Aniu, bo słuchaj- zaczęła bez ceregieli Alina. – Tu obok jest ten dom, podobnie jak ja wynajmuje gospodarz pokoje, ale …gospodarza w zasadzie tu nie ma, jest jego siostra, ona jest sporo starsza ode mnie. Była tu parę dni temu. Dowiedziała się, że mam zamiar coś rozbudowywać. Wiesz, w takiej małej osadzie wieści szybko się rozchodzą. Ona ma poważne problemy zdrowotne, musi mieć operację,  wysiadają jej kolana, potrzebne jakieś protezy, zatem praca w pensjonacie odpada. Brat szuka więc kogoś , by prowadził ten pensjonat. Zdał się na siostrę, by to był wedle niej ktoś zaufany. Inaczej – wszystko pójdzie na sprzedaż. A tam pracuje ktoś przy sprzątaniu, pokoi jest więcej , nie to co u nas.  Proponuje, bym ja z tobą wzięła się za zarządzanie tym pensjonatem. Ty musiałabyś zobaczyć , jak wygląda to od strony prawnej, no  trzeba jakąś umowę sporządzić. No , jak z kosztami.  Umówiłam się z nimi na jutro. Czas nagli, są tam goście, a i  ten brat ma się pojawić. Wydaje mi się, że to lepsze dla nas, byłby czas na uporządkowanie u mnie bałaganu. Na Janka też możemy liczyć. Ekipę do remontu by miał.

- OK, to nawet dobre by było. – Pani Alino, to nawet dobra sprawa. Spadło nam z nieba. – Anka zadumała się. – Jakie los płata figle. – No, tak, ale  umowa ważna, koszty , rozliczenie tego, no i  czy my finansowo na tym wyjdziemy dobrze…Czy robimy jedynie za nadzorców, czy za gospodarzy?  Trzeba to wszystko dogadać.

- Jutro się zorientujemy, jesteśmy umówione. – Aniu, myślę, że to dla nas dobra propozycja.

Sokołowska widziała, że Anka jest zmęczona. Jeszcze chwilę pogadały o wizycie Anki w domu.

- Jak mama się trzyma?

- Daje radę, wraca powoli do swego rytmu, choć na pewno sprawa rozwodowa ich czeka. Na stare  lata takie sobie zrobili rewolucje! Ale może jak pojawi się wnuk…Może to trochę oderwie matkę od złych emocji.

- No, coś ty! Naprawdę?- Na pewno to jej pomoże. Doda jej sił, będzie mieć zajęcie. 

Gawędziły jeszcze , ale noc zapadła, kot przemknął pod domem, Karuś szczeknął dla zasady. Z daleka dochodziły głosy zabawy, muzyka.

- Tu chyba jest moje miejsce- powiedziała cicho Anka. Patrzyła w niebo ciemniejące, gwiazdy mrugały. Jakie inne to niebo tu jest. No, inne- pomyślała

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz