Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


poniedziałek, 30 stycznia 2012

Powidok kolejny

    Mija czas.. Jedne wspomnienia odchodzą, inne giną gdzieś w otchłani niepamięci., blakną, szarzeją ..
Pozostałe  wklejają się w tę mozaikę wspomnień bardzo trwale . Tkwią w nas bardzo długo. Dziwimy się nawet niektórym, dlaczego nie ulegają swoistej dewaluacji, są wciąż świeże, barwne... Owszem, jeśli wiążą się z jakaś traumą lub zgoła czymś przeciwnym- np. pierwszym zakochaniem lub promiennym uśmiechem matki,  nie ulegają zapomnieniu... Mają prawo być wciąż przy nas, celebrujemy je, upiększamy, dodajemy nieraz z czasem coś, czego w ogóle nie było...Albo wypieramy to, o czym nie chcemy pamiętać. Czy nam się to udaje? Chyba nie do końca. Chyba że dopadnie nas amnezja...Ale nie znam się na tym i nie jestem lekarzem...

Wśród tych nie ulegających zapomnieniu są i te, jak nazywam- dziwadła wspomnieniowe.. Może psycholog miałby prawo coś w tym momencie powiedzieć...Pamiętam pewne wydarzenie.. Wspomnienie odnosi się do czasów dzieciństwa. jest niedzielne przedpołudnie. Pełnia lata... Mama przygotowuje obiad....czekamy na gości. .. Potem skądś się biorą dzieci sąsiadów.. czy to moi młodzi kuzyni. Tego już nie pamiętam. Biegniemy małą skarpę w dól, na łąkę, rzeczka wije się meandrycznie... Jest cudownie, kwitną kwiaty, latają motyle... Zrywamy całe naręcza zielska, pochylamy się nad wodą.. Jest czysta jak w źródle... Obraz zaczyna się burzyć,ktoś rzuca w taflę wody patyk lub kamień .. Ktoś zaczyna opowiadać,jak jego dziadek topi niechciane koty w tej pięknej wodzie..
 W rzece rosną kępy trawy, zrywam ją, nieświadoma, że źdźbło tej rośliny ma ostre krawędzie...Tak ostre, że mocno kaleczą, wrzynają się w skórę palców przecinając ją jak brzytwą... Krew kapie do wody czystej, niemal źródlanej. Rana bardzo boli.Może ta rana tak bardzo utkwiła mi to wydarzenie w pamięci?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz