Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


czwartek, 4 maja 2017

Dywagacje kobiety... Udane przyjęcie

Obudził ją ranek ptasim świergotem. Zarzucila na siebie szlafrok, podeszla do drzwi tarasu.. Chlod poranka zaskoczył ją, przymknęla okno. Parzyla na ogród, ktory budzil się tez, mgielka zieleni na krzewach przypominala welony, azalia kwitla różkowo odcinajac się od ostrego blęlitu nieba.Dom spał, męża nie widziala już tydzień, wyjechał w służbowych sprawach. Mial wrócic po popludniu. Nagle jakby dopiero obudzona ze snu przypominala  sobie poprzedni dzien. Jawa mieszala się ze snem. Zaprosila tyle osob, w korytarzu wisialy jeszcze czyjes niezabrane szale, na podlodze stały kieliszki z resztkami szampana. Tak dopracowala to przyjęcie! Służba, kuchnia spisały się na medal. Co zatem wprawilo ją w ten nastrój? Czemu czuła jakis niesmak? Tyle razy zdążyła poznać,  jak zakłamani, zadufani są w sobie ci ludzie,  czemu łudzila,się, że  kolejne przyjęcie odmieni cokolwiek. Oczarowani- będą jej wdzięczni, pochwalą...Wręcz odwrotnie, im lepiej i okazale prezentowały się te spotkania, tym większą odczuwała ze  strony gości  wrogość. Żadnych , nawet udawanych komplementów. Mąż już kiedys powiedzial jej ,ze jest chyba  masochistką, oznajmił jej ,że nie będzie z tą bandą obłudnikow zasiadał do stolu.
Jedynie nauczycielka dzieci chwalila jej kreacje, dobór muzyki i menu. Tak, przyszli, zjedli obiad, posluchali muzyki i poszli. Mają mnie za pustą babę, która dzięki nazwisku męża chce robic karierę, usluje  wejsc na ICH salony- rozmyślał. Oparła głowę o szybę, kosy dzwięczały radośnie.
Tak, to był ostatni taki obiad, nie będzie juz nikogo zapraszać.I nie chce juz być zapraszana!  Poczuła przez chwilę smutek. Kropla rosy wisiala na lisciach magnolii.Odeszła od okna, zadzwonila po służącą. Ta wpadla zaraz szczebiocąc, śmiejąc się z kapeluszy dwóch pan . Opowiadala, jak niektórzy  wtaczali się do samochodow, ledwo stojąc na nogach.
- Wie, pani, to bylo udane przyjęcie ! - zawyrokowala nie patrząc nawet na swoją pracodawczynię.
Udane przyjęcie- co za ironia -pomyslala pani.


Zcjęcie- K. Hutton

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz