Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


sobota, 13 maja 2017

Sylwetka


Słońce wisiało nad horyzontem, kończył się długi dzien , nadchodził wieczor,  ciepły, lipcowy.
Przed chwilą wrócila z tarasu, miała mętlik w głowie, serce biło jak oszalałe.
Matka w jadalni coś sugestywnie objaśniała kucharce. Nie sluchała nawet tej wymiany zdań.
Czuła jeszcze na szyi jego pocałunek. Siedzieli ponad trzy godziny sącząc herbatę, nie patrzyli nawet na ogród, który przypominał wielobarwny kobierzec. Na wschodnim krańcu  nieba pojawiła się blada tarcza księżyca. Wiklinowe fotele przysunęli jak najbliżej , jej kolana dotykały jego, on  calował jej dłonie, a potem zbiegł po schodach i zrywał, zrywał te kwiaty, rzucając jej do stóp.
Płonęła zorza obłoków. Odsunęli się szybko od  siebie, słysząc kroki matki.
On wstał, ceremonialnie podziękował za  kolację , wymówił się, że musi byc w domu, gdyż oczekuje wizyty przyjaciela ze studiow. Zapewne przyjedzie niebawem.
- Jaka szkoda! -  rytualnie westchnęła matka.
Ucałował na pożegnanie dłoń kobiety. Odeszła w głąb domu jakby celowo zostawiając ich oboje.
Złożył delikatny pocałunek na ustach dziewczyny, uścisnęli swoje ręce, pożegnanie przeciągało się, nie mogli się rozstać . On wreszcie mężnie  skierował się ku schodom. Patrzyła za nim, jak idzie sciezką wśród kwiatow i krzewów, potem aleją...aż jego sylwetka znikła w cieniu drzew.
Zebrała kwiaty, układała je w salonie w jednym z wazonów, nie slysząc, jak matka woła ją, by przyszła na kolację.
2017 r.

Fotografia-D. Käseiber -Sylwetka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz