Po co ja tam poszłam? - rozważała. - Jak naiwnie sądziłam, że te kobiety okazują mi życzliwość i coś w rodzaju zainteresowania. Zaproszenie było tak eleganckie, pamiętano nawet o jej mężu, ale on nie wyrażał ochoty na , jak stwierdził, nasiadówki w gronie bufonów. Teraz wiedział ,że miał rację. Początkowo wieczór u pani H. zapowiadał miło. Powitała ją serdecznie, wołając jednocześnie czarnoskórą służącą, by wzięła od pani J. nakrycie. Byli znajomi z z biura. Weszła do ogromnego salonu, oszołomiona światłem i kolorami. Zaproszona para artystów umilała wieczór koncertem na skrzypce i fortepian.
Nagle podeszła do niej kierowniczka działu reklamy, pytała o wrażenia. Zdawkowe pytania i odpowiedzi. Otoczył je nagle wianuszek znajomych i nieznajomych osób. Kobiety pytały tylko ją, do jakiego collegu uczęszczała, jak podoba jej się koncert , czy słucha często Bacha....Plątała się w odpowiedziach, nagle uświadamiając sobie, że one żartują z niej. Dwie stojące z boku, parskały co chwila. Nagle jedna z nich zapytała - Może ponczu? Powtórzyła ja echo - Ponczu? One na widok jej dezorientacji nie hamowały już w ogóle śmiechu.
Poczuła, że twarz jej płonie, złapała służącą za ramię, biegnąc za nią. Ta przyniosła jej płaszcz i kapelusz. Patrzyła na nią z jakimś niemym współczuciem. Wybiegła z tego przybytku obłudy, na ulicy owionął ją wiatr. Spojrzała na zegarek, jak wcześnie- wzdrygnęła się.- Adam będzie z niej drwił, domyśli się wszystkiego. Weszła do kawiarni.Poprosiła o herbatę i nie wypiła nawet jednego łyka. Minęła prawie godzina- Zbieram się..Tylko jak ja wrócę w poniedziałek do biura, czy będę w stanie patrzeć na tych ludzi? Wstała, kelner ukłonił się, podziękował za napiwek, otworzył jej szarmancko drzwi.
-Za chwilę będzie tramwaj. Pojadę, odpocznę. Adam coś wymyśli. On, tak, on coś wymyśli- kołatały jej w głowie chaotyczne myśli.

Inspiracja obrazem E. Hoppera( źródło - domena publiczna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz