Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


sobota, 20 października 2018

***

 Miasteczko nad rzeczką. Tak mogłaby się zaczynać bajka. Jednak to nie jest historia o królach, smokach.Historia jest bardzo realna. Na pewno nie można jej między bajki włożyć
Z wysokości drona miasto przypominało wiele mu podobnych. Wieża kościoła, na środku rynek, wokół kamieniczki, wyraźną zieloną plamą odcinał się skwer, szumnie zwany parkiem. Ludzie przypominali małe punkciki. W jednych miejscach mniej lub bardziej nagromadzone. Od rynku rozbiegały się ulice, uliczki, samochody leniwiej lub szybciej posuwały się w sobie wiadomym kierunku. Dron zniżał się coraz bardziej, wreszcie usadowil się na jednej z ławek. Pijaczek siedział na sąsiedniej, wybudzony z drzemki z przerażeniem zaczął uciekać. Kamera uchwycila jeszcze jego oderwaną podeszwę.
-Pani, tu nic nie załatwi- gderała jakaś kobieta- przekonując do swych racji rozmówczynię.
Tamta przytakiwała niby , ale co chwila wyptrywała kogoś. Pośpiesznie żegnając się podbiegla do mężczyzny wychodzącego z budynku znanej firmy ubezpieczeniowej.Pytała wzrokiem
Rzucił tylko- Nic hieny nie dadzą. I poszedł.
Pewnie się zachla, wróci i będzie fochy stroił- pomyślała ze smutkiem. Stała przy urzędzie, wyszli głównymi drzwiami ludzie.   Widziała, jak do samochodow błyszczących świeżym lakierem wsiadają  panowie w garniturach, niektórzy z brzuszkami mocno opiętymi. Dzierżyli laptopy, inni sķórzane teczki. Wyniośle patrzyli na wszystkich wokół. Pijak splunął, gdy tylko odjechali. Przecież dwóch z nich znała dobrze, a on teraz nawet na nią nie spojrzy. W szkole orłem nie był, a tu jaki panisko...On decyduje o losie mojej rodziny- pomyślała z goryczą.
Dron posuwał się. W bramie dwóch nastolatków kopało trzeciego. Wyzwiska się sypały. Miał im zwrócic kasę z nawiązką, bo jak nie...Tamten zwijał się z bólu, błagał, by go nie bili.Ktos przechodzil obok, nikt nic nie widzial , nie slyszal. Po porannej mszy mala grupa , głównie osób w starszym wieku. Na chodniku walały się puszki po piwie .
W parku o tak dziwnej porze dziewczyna i chłopak mocno przytuleni coś sobie szeptali. Ona wyjęła telefon, coś obliczali. Zaczęła płakać, on jeszcze raz coś sprawdzał. Obok leżały szkolne plecaki, wstali , ale nie poszli w kierunku szkoły. Szli gdzies przed siebie. On ją podtrzymywał, bo dziewczyna nie miala siły iść. Mówił jej wciąż- wyjedziemy, uciekniemy stąd....
Zapach świeżego chleba wabił do piekarni. Ludzie biegnąc do pracy, szkoly wstępowali tu chętnie.
Rozmowy prowadzili jedynie starsi ludzie, oni się nie śpieszyli. Na przystanku kikoro mlodych w milczeniu czekalo na autobus, każdy wpatrzony w swój smartfon...
Dron wznosił się coraz wyżej. Miasteczko niknęło w gęstwinie lasu, pól, aż zostało hen...daleko.Daleko?

zdjęcie- galeria internetowa

-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz