Jak dobrze- pomyślał- jak dobrze, że wziąłem ten wolny
dzień. Jutro już Wigilia. Za dużo czasu
spędzam poza domem, właściwie jestem tam gościem.
Poprosił o jeden dzień urlopu. Miał do wykorzystania jeszcze
kilka w tym roku. Pakował się
pośpiesznie. Zamknął komputer. Zanotował
jeszcze datę ostatniego spotkania z klientem , którego polecił mu znajomy.
Dosyć, dosyć , dosyć.! - powtórzył te słowa jak zaklęcie. –
Dosyć, chłopie, zabieraj się stąd i jedź
do domu. Jeszcze zakupy, nie masz prezentów pod choinkę.
Rzucił płaszcz na ramię. Zbiegł ze schodów. Pomachał na
pożegnanie portierowi, życząc wesołych świąt.
Po ulicach biegał tłum w poszukiwaniu choinek, prezentów. Zaklął z cicha widząc, jak długie kolejki stoją przy
kasach. Z głośników donośnie grzmiała
wersja disco znanej kolędy zachęcającej
do świątecznych zakupów. Nie miał
pomysłu, jakie zrobić prezenty żonie i córce. Postanowił, że najlepiej będzie,
jak uda się na stoisko z płytami, książkami.
Chciał początkowo kupić coś z
ubrań, ale uświadomił sobie, że nie pamięta, jaki rozmiar spodni, bluzki nosi
jego dziecko. Przeglądał zatem płyty, książki. Wybierał bez przekonania. Pomysł z książkami też wydawał mu się nie za
dobry. Co dziewczyny w takim wieku czytają? I czy ona lubi czytać? Uświadomił sobie ,że żona nie miała w tym
roku żadnych specjalnych życzeń. O niczym mu
nie przypominała. On też nie zapytał. Zapomniał, znów czegoś zapomniał... Powędrował jeszcze w
kierunku regałów z kosmetykami. Tak, chyba to będzie najlepszy wybór. Spojrzał na zegarek i przeraził się tak szybkim
upływem czasu. Stanął w kolejce do kasy. Wszyscy objuczeni byli koszami
zapełnionymi po brzegi. Kasjerka wczytywała pracowicie kody, wygłaszała ceny zakupów,
klienci płacili, czasem zniecierpliwienie narastało, gdy przedłużały się
transakcje. Potem następowało pakowanie.
W foliowych torbach lądowały sterty pieczywa, rodzynek, puszek z
groszkiem, kukurydzą. Opuścił wreszcie supermarket
oddychając zimowym powietrzem. Na dworze było już ciemno. Grudniowe popołudnie było już bardzo krótkie.
Wrzucił zakupy do bagażnika, zapłacił za parking i rozpoczął trudny o tej
porze przejazd przez miasto. Wyłączył telefon, postanowił też nie dzwonić do domu. Chciał swoim
wcześniejszym przyjazdem zrobić
niespodziankę. Miał być przecież dopiero jutro. Mijał
wystawy sklepów oświetlonych świątecznymi świecidełkami. Samochody poruszały
się w żółwim tempie. Wyjechał wreszcie z
miasta, skręcił w znajomym kierunku. Mijane budynki i drzewka w ogródkach przyozdobiono
kolorowymi światełkami. Sam tego nigdy
nie robił. Uważał, że to zupełnie zbędne. Zresztą , nie miał czasu na
przystrajanie domu. Choinka w zupełności wystarczy. Zaraz będę na miejscu, zdziwią się na pewno, jak mnie dziś zobaczą-
pomyślał Jeszcze tylko ten znajomy zakręt. Spojrzał w kierunku domu. Okna były
nieoświetlone.
-Może są w kuchni, od ulicy nie widać świateł- powiedział cicho sam do siebie.
Brama była otwarta. Okna ziały ciemnością. Zaparkował,
wysiadł z samochodu. Wyjął jeszcze
sprawunki i resztę bagażu. Otworzył drzwi. W domu było cicho i pusto. Kuchnia
też nie przypominała miejsca, w którym odbywają się przedświąteczne
przygotowania. Pobiegł na górę. Szafa w
sypialni była otwarta. Brakowało trochę rzeczy. Spojrzał na stół pod oknem. Leżała jakaś
koperta. Znajome pismo. Kartka drżała mu
w rękach.
Wyjechałam z Basią do moich rodziców. Nie mieścimy się w twoich
planach. Przeszkadzamy Ci w Twoim aktywnym życiu. Starałam się zrozumieć , że Twoja praca,
Twoje obowiązki są ważne. Jest jednak jeszcze coś ważniejszego. Dla Ciebie chyba przestało istnieć...
Rzędy liter zaczęły
mu skakać przed oczami, nie mógł się opanować.
Miał ochotę płakać jak małe dziecko. Gdzieś za oknem snuła się melodia
kolędy i jej słowa uparcie wbijały się w pamięć – Wesołą nowinę!
Zdjęcie- własne