Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


czwartek, 27 grudnia 2018

Poranna kawa


W porannej kawie mieszam
Wspomnienia z domieszką
Uśmiechu i goryczy
Kalendarz zieje datą
Kolejny rok znów czas odliczy.

Ktoś  odszedł
Na drugą stronę
I już nie wróci...
I był cud narodzin!
Łzy żalu , łzy szczęścia
Mieszam, mieszam
Magiczny płyn...

Ważę bilans zasług i win
Ważę, oceniam,
Postanawiam
Zaklinam
.........................................
Do siego roku!
2018. KW

piątek, 21 grudnia 2018

Dla D......

Życie toczy się
Niezmiennie, codziennie
Rytmem nocy , dnia
Nie wiesz co jutro,
Co za chwilę
Bóg Ci ześle , co da...
Dźwigasz swe brzemię
Od brzasku do zorzy wieczoru
Raz lekko, raz ciężko
Ktoś wesprze, inny
Uda , ot, tak dla pozoru
Że rozumie, a maska
To tylko jak u marnego
Aktora. W cierpieniu
Sami dźwigamy
Swój krzyż
W nim nadzieja
W nim prawda
W nim wiara...
Ja tylko się staram
Pocieszyć Cię
Przeprosić
Za głupie słowa
Bądź zdrowa...
I wybacz
zdjęcie- internet


środa, 19 grudnia 2018

Kolęda


Jak dobrze- pomyślał- jak dobrze, że wziąłem ten wolny dzień.  Jutro już Wigilia. Za dużo czasu spędzam poza domem, właściwie jestem tam gościem.
Poprosił o jeden dzień urlopu. Miał do wykorzystania jeszcze kilka w tym roku.  Pakował się pośpiesznie. Zamknął komputer.  Zanotował jeszcze datę ostatniego spotkania z klientem , którego polecił mu znajomy.
Dosyć, dosyć , dosyć.! - powtórzył te słowa jak zaklęcie. – Dosyć, chłopie,  zabieraj się stąd i jedź do domu. Jeszcze zakupy, nie masz prezentów pod choinkę.
Rzucił płaszcz na ramię. Zbiegł ze schodów. Pomachał na pożegnanie portierowi, życząc wesołych świąt.  Po ulicach biegał tłum w poszukiwaniu choinek, prezentów. Zaklął  z cicha widząc, jak długie kolejki stoją przy kasach. Z głośników donośnie  grzmiała wersja disco znanej  kolędy  zachęcającej  do świątecznych zakupów.  Nie miał pomysłu, jakie zrobić prezenty żonie i córce. Postanowił, że najlepiej będzie, jak uda się na stoisko z płytami, książkami.  Chciał początkowo kupić coś  z ubrań, ale uświadomił sobie, że nie pamięta, jaki rozmiar spodni, bluzki nosi jego dziecko.  Przeglądał  zatem płyty, książki.  Wybierał bez przekonania.  Pomysł z książkami też wydawał mu się nie za dobry. Co dziewczyny w takim wieku czytają? I czy ona lubi czytać?  Uświadomił sobie ,że żona nie miała w tym roku żadnych specjalnych życzeń. O niczym mu  nie przypominała. On też nie zapytał. Zapomniał,  znów czegoś zapomniał... Powędrował jeszcze w kierunku regałów z kosmetykami. Tak, chyba to będzie najlepszy wybór. Spojrzał na zegarek i przeraził się tak szybkim upływem czasu. Stanął w kolejce do kasy. Wszyscy objuczeni byli koszami zapełnionymi po brzegi. Kasjerka wczytywała  pracowicie kody, wygłaszała ceny zakupów, klienci płacili, czasem zniecierpliwienie narastało, gdy przedłużały się transakcje. Potem  następowało pakowanie. W  foliowych torbach lądowały  sterty pieczywa, rodzynek, puszek z groszkiem, kukurydzą. Opuścił  wreszcie supermarket oddychając zimowym powietrzem. Na dworze było już ciemno.  Grudniowe popołudnie było już bardzo krótkie. Wrzucił zakupy do bagażnika, zapłacił za parking i rozpoczął trudny o tej porze  przejazd przez miasto.  Wyłączył telefon, postanowił  też nie dzwonić do domu. Chciał swoim wcześniejszym przyjazdem  zrobić niespodziankę. Miał być przecież dopiero jutro.   Mijał wystawy sklepów oświetlonych świątecznymi świecidełkami. Samochody poruszały się w żółwim tempie.  Wyjechał wreszcie z miasta, skręcił w znajomym kierunku. Mijane budynki  i drzewka w ogródkach przyozdobiono kolorowymi światełkami. Sam tego  nigdy nie robił. Uważał, że to zupełnie zbędne. Zresztą , nie miał czasu na przystrajanie domu. Choinka w zupełności wystarczy.  Zaraz będę na miejscu,  zdziwią się na pewno, jak mnie dziś zobaczą- pomyślał Jeszcze tylko ten znajomy zakręt. Spojrzał w kierunku domu. Okna były nieoświetlone.
-Może są w kuchni, od ulicy nie widać świateł-  powiedział cicho sam do siebie.
Brama była otwarta. Okna ziały ciemnością. Zaparkował, wysiadł z samochodu.  Wyjął jeszcze sprawunki i resztę bagażu. Otworzył drzwi. W domu było cicho i pusto. Kuchnia też nie przypominała miejsca, w którym odbywają się przedświąteczne przygotowania.  Pobiegł na górę. Szafa w sypialni była otwarta. Brakowało trochę rzeczy.   Spojrzał na stół pod oknem. Leżała jakaś koperta. Znajome pismo.  Kartka drżała mu w rękach.
 Wyjechałam z Basią do moich rodziców. Nie mieścimy się w twoich planach. Przeszkadzamy Ci w Twoim aktywnym życiu. Starałam  się zrozumieć , że  Twoja praca,  Twoje obowiązki są ważne. Jest jednak jeszcze coś ważniejszego. Dla  Ciebie chyba przestało istnieć...
Rzędy  liter zaczęły mu skakać przed oczami, nie mógł się opanować.  Miał ochotę płakać jak małe dziecko. Gdzieś za oknem snuła się melodia kolędy i jej słowa uparcie wbijały się w pamięć – Wesołą nowinę!
 Zdjęcie- własne

niedziela, 16 grudnia 2018

Przytul

Z moich szuflad. Przytul
Przytul...
Przytul mnie zimo
Przytul pierzyną puchową
Daj na pocieszenie
Jak z lukru sople
Nasyć oczy światłem
Zasłoń brud i błoto
Zaśpiewajmy kolędę
Tak szczerze , z ochotą
To nic, że ziąb i mróz
Świerki jak eleganckie
Świecidełek nie trzeba
Jest biało, biało...
Syp konfetti, zimo
Syp!  Śmiało !
KW
zdjęcie -własne

środa, 12 grudnia 2018

W przedziale

Z moich  szuflad. W przedziale
Wracała z podróży służbowej. Czuła zmęczenie, ale jednocześnie spokój, że nadchodzi weekend, w tle  radość z  powodu udanej transakcji. Szef obiecał podwyżkę. Tak był zaskoczony jej sukcesem. Klient był kapryśny. Trafiła na jego dobry dzień. Uff. Chciala chwilę zasnąć, ale podekscytowanie brało górę, zabrała się za prasę, książkę odkladaną  wciąż " na poźniej" . Przedział był pusty. Najpierw jechało z nią  mlode małżeństwo i  dwójka  dzieci, dość  sympatycznych, nie wrzeszczały jak te choćby od jej sąsiadów. Rodzinka wysiadła  zaraz  na pierwszej stacji. Była sama. Patrzyla za okno, mijane domy, ludzie, pociąg przyśpieszył. Szum, świst, stuk kół o szyny...Pojawił się konduktor, potem boy z  ofertą kawy, wypiła napój przypominający tak naprawdę  kawę. Nawet  nie zauważyła, jak w kącie przy wejsciu  zasiadł młody mężczyzna. Zatopiona w lekturze i własnych rozmyślaniach oderwała się od realnego świata.
On powiesil płaszcz, założył nogę na nogę, przyglądał się atrakcyjnej  kobiecie, nienagannie uczesanej, w pięknym kostiumie. Elegancka.Może nieco chłodna...A może się mylę- rozmyślał.
Sam nie należał do wylewnych. Musiał ktoś go mocno zaintrygować, by zwrócił nań uwagę. Do Chicago było jeszcze kawał drogi.
Kiedy oderwie się od tej książki i pokaże oczy ukryte pod rondem kapelusza? - niecierpliwił się. Przecież wszedłem , powiedziałem - "dzień  dobry",a ona coś mruknęła pod nosem, nie patrząc, kto wchodzi do przedzialu. Zaczęła go irytować. Po chwili chrząknął. Kobieta podniosła wzrok, jej oczy zatopiły się w jego spojrzeniu...Książka zsunęła się z rąk. Nawet nie podniosła z podłogi starej jak świat powieści.  Światła za oknem, półmrok w przedziale, rytm kół maszyny. Dokąd nas zawiezie ? - pomyślała irracjonalnie.
2018, KW
Obraz- E. Hopper. W przedziale

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Dwa kraje


Kocham mój kraj
Ciepło przy piecu
Choinkę, kolędy,
Podawanie ręki
Na przełamanie...

Wiosna co otumania
Po zimie cudem
Zmartwychwstania
Lato w kwiatach
W łanach zboża
I jesień w płomieniu
Lisci i pożegnań
Nawet kałuża ładna
I błoto, gołe konary
Chopina nokturny.

I jest kraj, gdzie
Jeden drugiemu
Skacze do oczu
Opłatkiem się łamie
Za chwilę kłamie
Obłudnie i pluje
Nikt nikogo
Już nie szanuje
Frazesy, pustosłowie
Pycha i buta
Po drugiej stronie
 Niepewność jutra
-No to na smutki
Napijmy się wódki!

Jadą Polacy
Za wielką wodę
W obce  strony...
Rozdarte sosny
Czarne wrony na śniegu
 E, tam... Dosyć bredni!

Ten sam kraj, dwa rożne kraje
Jacy my wciąż głupi i biedni.

2018, KW
zdjęcie - własne

piątek, 7 grudnia 2018

Zwierzęta mówią



Wyrzucony na ulicę pies
Szuka wciąż swego pana
Kocha go nadal szczerze
A pan odpłacił się jak bestia
Bo jak nie zwierzę. Nie!
................................................
Wypatruje pies nadaremnie
Szuka śladów, czeka...
Może pan wróci, niedolę skróci?

Ktoś rzuci ochłap, ktoś kopnie
Ot , tak dla zasady, radochy
A wcześniej były pieszczoty
Zabawy..Miska i cieply kąt
A teraz tylko- idź, idź stąd!
.............................................
Pani krzyczała:
-Święta idą, nie trzeba psa
Brudzi i szczeka, daleka
Jeszcze podróż nas czeka
Wywal go, wyrzuć gdzieś!
Jak  najdalej stąd.
Pan posłuchał
Bo nie chce kłopotów.

W święta przypomni
Sobie może
W  gronie gości
Widząc stertę kości...
Przypomni sobie
Że zwierzęta mówią
Ludzkim głosem...

I przemówi wreszcie:
- Co ja zrobiłem?
-A gdzie pies?Gdzie?
Pewnie zdechł z tęsknoty.
Z głodu, chłodu,
I mojej głupoty...

                                                  zdjęcie - galeria tvn   





poniedziałek, 3 grudnia 2018

Preludium zimy


Struchlała ziemia,zastygła 
Przytulila bojaźliwie
Do siebie resztki traw
Oszronione gałązki
Lukrem niby posypane
Witają zorze nad ranem-
Preludium słońca 
A ono już osowiałe 
Szybko ucieka jakby
Bało się zimy..
Noc szybko nadchodzi
Niebo jak parasol
Granatowy w gustowne 
Migotliwe wzory
Nieziemskie 
Co  złocą się, złocą
Czasem któraś spadnie...


                                            

  zdjęcie - galeria internetowa

sobota, 1 grudnia 2018

Tango kuchenne

Moje tango kuchenne
Nad zlewem... 
Przy pomruku zepsutej zmywarki
Talerze, miski, garnki
Znikają
Oczy zamykam
Woda kapie
Szumi... 
Jestem w Saint Tropez
Przy kiju od szczotki
Tango wywijam
O graty się obijam
Radio z  cicha gra
I raz, i dwa...
Ja w brokatach
Ty we fraku!
...............................
"Ostatni krótki sygnał
Oznacza punktualnie
Godzinę dwunastą!"
Wyciszam radio.
Czas na obiad.


                                  zdjęcie- oldphotography