Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


niedziela, 8 stycznia 2023

Weselnie. Potem.cd

 Po kolejnej wędrówce, lekkiej kolacji , pogawędce z panią Aliną Anka zaszyła się w swoim pokoju. Był tu zawsze miły chłód, okna zacieniał dach tarasu- niby tarasu…Poza tym zasłaniała okna przed samym zachodem , bo potem owady się pchały. Chociaż tu nie były tak uciążliwe jak w jej rodzinnych stronach . Znów wyjęła list z koperty. Zaplamiony sokiem w rogu papier chwilami ciążył jej jak kamień, a innym razem spływało na nią błogie ukojenie, gdy czytała niektóre ze słów. Po policzku popłynęła już niejedna łza.

"…Aniu! Jak trudno zacząć mi ten list. Nie chcesz odbierać ode mnie telefonów, zamknęłaś się na mnie , na tatę. Jedynie z Krzysiem utrzymujesz kontakt. Bardzo Ci dziękujemy za kartki. Przepiękne miejsca.
Byłam w pierwszej chwili zrozpaczona, a nawet wściekła na Ciebie, szczególnie , jak Grzesiek dowiedział się, że jesteś cała i zdrowa. Nie rozumiałam Twojej decyzji. Kłóciliśmy się z ojcem, kto zawinił. Ja zarzucałam mu swoje, on zaś mnie obciążał o to lub owo. Najpierw myślałam- OK, chciała odpocząć, niech odpoczywa, potrzebuje tego. Jednak bolało coraz bardziej poczucie, że nie chcesz z nami kontaktu. I najpierw tan głupi wstyd, bo co inni na to powiedzą, ale teraz zbytnio się nie przejmuję , co ludzie będą ględzić, ciotki, mama Ilony. Pogadają, pogadają, bo tak lubią. Któregoś popołudnia wzięłam stary album ze zdjęciami, przesiedziałam nad nim do nocy. To były fotografie pomieszane, z różnych lat, przy okazji uporządkowałam je. Na tych z najwcześniejszych - jesteś pogodnym dzieckiem. Jesteś w wózeczku , u taty na rękach, ja Cię tulę. Przecież znasz te fotografie…Ale potem- z latami- coraz bardziej smutna i wciąż gdzieś z boku. Tylko kiedy jesteś z Krzyśkiem- buzia ci się śmieje. Obok mnie stoisz – zawsze skrzywiona, jakbyś miała ochotę za chwilę się rozpłakać. Pamiętam, jak zmuszałam cię do założenia tej przymałej już krakowskiej spódniczki. Prosiłaś , że nie chcesz, a ja byłam głucha na Twoje prośby. Wiecznie z ojcem gderaliśmy nad tymi sukienkami, szyłam Ci na miarę. A Grzesiek też jest nie bez winy- on wiecznie , nie tylko Tobie zawracał głowę z tym wyglądem. Sam – amant od siedmiu boleści… Na wszelkie wyjścia musiałam wyglądać , by on się czuł dumny. Zapożyczałam się, potem on lepiej zaczął zarabiać. Wtedy, gdy został zastępcą naczelnego w swoim wydziale. I te nasze wyjścia . Owszem, było miło, czasem nawet bardzo. A czasem- nie ma sensu wspominać. Wreszcie skończył urzędowanie na stołku i dobrze, ja nie musiałam oglądać Go często gęsto na lekkim rauszu, bo… kolejna ważna konferencja. Tak, wtedy Wam tłumaczyłam, że tatuś jest zmęczony, bo wrócił z konferencji. Nie było komórek jak teraz. Noc, ja z Tobą maleńką, potem Krzyś, a on przepadał gdzieś. I czekaj…To były trudne lata, puste półki w sklepach, ale my nie mogliśmy narzekać, potem przyszły zmiany, wszystko było w zasięgu ręki. I Ty wtedy mocniej tupnęłaś nogą i zaczęłaś ubierać się w swoje długie swetry, te wielkie buty…I coraz mniej ze sobą rozmawiałyśmy…W ogóle Cię nie znałam, teraz więcej wie o Tobie brat, Ilona , szefowa z pracy, koleżanki. A matka zajęta kieckami nie zna własnej córki. Dziecko, przepraszam Cię, przepraszam za te błędy, jakie popełniłam, serce mi krwawi. Byłam dumna z Ciebie, gdy wracałaś ze świadectwem z czerwonym paskiem. Ale wracałaś zwykle sama lub z dwiema jedynymi przyjaciółkami, które od przedszkola były Ci bliskie.
Patrzę na te zdjęcia, sięgam pamięcią wstecz i teraz dopiero wiem , że przecież sama nie znosiłam takiego zachowania u mojej matki! Ona gderała wciąż o tych dziewczynach jak laleczki, porównywała nas z siostrą, a my z czasem znienawidziłyśmy się. Konkurowałyśmy, aż do dziś. Mój ojciec nic nie mówił nigdy, wtedy babskie sprawy były tylko dla bab. Ja wobec Ciebie zastosowałam to wszystko jak kalkę – to samo. Też gadanie o laleczkach, ślicznych dziewczynkach, jakiejś tam Basi, Asi,…Jakby to było najważniejsze. Ale Ty przecież jesteś śliczna, tylko ja nigdy TOBIE tego nie powiedziałam, miałam tylko wymagania. Ojciec prawił obcym babom komplementy, mnie, Ilonie, a ja nie widziałam nic złego w tym, że nie mówi Tobie miłego słowa. Nigdy! Kochałaś wyjazdy do babuni Józi- tak nazywaliście matkę teściowej, ona miała dla was zawsze czas, do niej się przytulałaś, robiłam się nawet zazdrosna. Teraz tej babci dawno nie ma, a z moim tatą jest słaby kontakt, zresztą wiesz jak jest.
Wrócisz- kiedy będziesz uważała to za słuszne, uszanuję każdą Twoją decyzję. Chciałabym bardzo spotkać się z Tobą, napisz proszę, czekam, tęsknię. Pamiętam chwilę, kiedy położna przyniosła mi to cudowne zawiniątko i mogłam Cię karmić i tulić. Kocham. Mama."
Anka czytała ostatnie zdanie jak mantrę, łzy kapały na rękaw koszuli, na wymiętolony list. Ale to były dobre łzy, takie oczyszczające, katharsis…
Już ciemno się zrobiło, ale Alina nie spała. Anka wpadła do kuchni jak po ogień.
- Alina, masz papeterię, jakiś papier? Kopertę kupię na poczcie.
- Ty, kto ma teraz papeterię, to jakiś przeżytek-żartowała Sokołowska. Ale mam jakiś brulion. Może być?
- O, tak, a jakiś długopis mam. Bo mogłabym napisać na laptopie, ale tu nie wydrukuję.
- A do kogo ten list?
- Do mamy- po chwili ciszy – odparła Anka.
- No to napisz normalnie. Wy teraz tylko na komputerze. No, wydrukuj na maszynie jak maszyna. Nie przesadzaj. Tak osobisty list, do mamy, napisz jak człowiek! Zaraz dam Ci ten notatnik. Zajrzę do siebie, powinnam mieć przy telefonie.
Anka czekała, gładziła Karusia, spał swoim ulubionym legowisku na sofie pod oknem. Połyskiwały nad górami gwiazdy. Pełnia też powoli się wtaczała. A , jutro ma być częściowe zaćmienie księżyca. Musimy pójść z Aliną tam na wyższe wzniesienie, mają być specjalne szkła, tworzą mini obserwatorium. Zaraz uzgodnimy wyjście- myślała Anka podekscytowana…

 zdj. pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz