Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


poniedziałek, 30 stycznia 2023

Weselnie. Potem. cd


Maryla poczuła nagły skurcz , starała się opanować. Słyszała kroki , rozmowę Anki z tym mężczyzną. Sokołowska nie patrzyła na gościa, nie chciała Maryli  wpędzać w zakłopotanie. Czuła się niezręcznie, bo Anka trochę opowiedziała o swojej relacji z matką. Nie chciała obcej kobiety oceniać, Boże uchowaj…Ja, która wiem najmniej o wychowywaniu dzieci, nie powinnam bawić się w eksperta- myślała.   Pomagała kiedyś sąsiadkom, potem siostrze, bywali ludzie z dziećmi, wynajmowali pokoje. Ale nie dane jej było mierzyć się z rolą matki, latać do lekarza , gdy ospa lub inne świnki… Ale nie mogła cieszyć się z zaplatania włosów swej królewny, nie oglądała świadectw, nie prowadziła za rękę do przedszkola… Postawiła gwałtownie kubek na szafce, by odpędzić natarczywe myśli.

Maryla z opuszczoną głową nadal jak skamieniała siedziała nad filiżanką kawy. Nawet nie usłyszała, gdy Alina oznajmiła jej, że wychodzi.

Sokołowska wpadła w drzwiach na Ankę, ta widząc dziwnie zmienioną twarz gospodyni, poczuła, że dzieje się coś dziwnego. Alina tylko skinęła jej głową wskazując ręką  kuchnię.

Anka stanęła w drzwiach jak wryta.

- Mamo!- wydusiła z siebie.

Nawet nie pytała – skąd, jak i dlaczego… Tym bardziej że Maryla siedziała nic nie mówiąc. Po chwili wstała.

- Mam odejść? – Nie chcesz mnie tu? – Przepraszam, że bez uprzedzenia tu wparowałam, zaraz sobie pójdę- mówiła chaotycznie.

Anka słuchała tego oszołomiona. Maryla rozglądała się, gdzie jest jej torba.

Nagle skowyt wydarł jej się z piersi, siadła ciężko na środku kuchni. Próbowała wstać przytrzymując się blatu szafki.

- Mamo, proszę, nie – Anka pomogła podnieść się matce.

- Nic sobie nie połamałaś? – Nic ci nie jest?

Nagle Maryla przytuliła córkę, całowała jej twarz, włosy, ręce, głaskała po policzkach.

Anka nieprzywykła do takich czułości, miała wrażenie, że uczestniczy w dziwnym rytuale, ale po chwili i jej łzy napłynęły do oczu. To były łzy radości i łzy frustracji, łzy z zabliźnionych i świeżych ran też.

- Czy trzeba uciekać na drugi kraniec Polski, by po latach poczuć się kochaną przez własną matkę?- zapytała już z dozą uszczypliwości.

Wiele słów cisnęło się na usta.

Maryla nie chciała jednak teraz rozdrapywać ran, tyle jej wyjaśniła w liście. Nie chciała już tłumaczyć się.

- Wiesz, że popełniłam błąd, niewybaczalny. Ale może mi wybaczysz, choć w części. Może uda nam się odbudować jakieś normalne relacje.

- Mamo, mamo…Ot, tak, pstryk, już wszystko się odwróci, zawsze – u ciebie –łatwo i prosto- pstryk..

- No, to co mam zrobić, abyś mi wybaczyła?

- Ja ci już wybaczyłam, ale pewnych rzeczy nie da się cofnąć, wymazać, zapomnieć…

- Wiem, ale może coś odbudować na tych ruinach?, Aniu…

- Na pewno.

Stanęły obok siebie, Anka objęła ramieniem kruchą i jakby skurczoną matkę. Widziała w jej oczach ogromny smutek.

- Zostaniesz tu na jakiś czas? – Będziemy mieć czas na rozmowy i wyjaśnienia. Pogadam z Aliną. Na pewno się zgodzi, żebyś spała w moim pokoju.

- To jakaś dobra kobieta- Maryla wzruszona słuchała każdego słowa córki jakby ta była jakąś królową.

- Służy ci, Aniu pobyt tu. Wreszcie się uśmiechasz. I widzę cię w sukience.

- Mamo, proszę, nie zaczynaj jak ojciec- Anka westchnęła.

- OK, mówię  po prostu szczerze, bez tamtych opowieści o laleczkach.

- Dobra, chodźmy do Aliny, pogadamy i z Janem. Musimy coś zorganizować w sprawie twego noclegu.

- Chodźmy- Maryla wyszła na duże podwórko, pełne słońca, które cudownie oświetlało dalekie

 wzgórza, szumiały sosny. Boże, jak tu pięknie…

zdj. pinteres

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz