Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


sobota, 14 stycznia 2023

Weselnie. Potem.cd.

       Maryla szła przed siebie jak automat. Stanęła przed domem. Już miała wejść do mieszkania, klatka schodowa ziała ciemnością i chłodem. Słońce niebawem miało zajść. Te długie letnie wieczory, a w zasadzie przedłużone popołudnia. Jeszcze teraz, gdy to słońce jakby zataczało szeroki krąg, zabierając dla siebie pół nieba. Pójdę do sąsiadki- postanowiła Maryla- Muszę coś zmienić , odreagować to, na spokojnie przetrawić . Może się mylę, może te pogawędki Grześka i Kempińskiej nic nie znaczą, po prostu dobrosąsiedzkie pogawędki i pomoc. Przez tyle lat nigdy mnie nie zdradził, nie zostawiał dla innej , zawsze obok mnie…

Po chwili przypomniała sobie, że ma klucze do mieszkania Krzysia i Ilony. A ich nie ma! Są nad morzem, sprawdziła, czy ma przy sobie pieniądze. Poszła na postój busów. Wsiadła w pierwszy i odjechała. Nie zastanawiała się , czy Grzegorz wróci i kiedy, czy będzie chciał się tłumaczyć. Nie miała siły na spotkanie się z mężem tego wieczoru.
Wyciszyła telefon, Grzesiek wciąż dzwonił. Dotarła wreszcie na osiedle młodych. Wpisała kod wejścia, otworzyła drzwi. Już mogła bezkarnie wyć, szukała w barku wina. Otworzyła drzwi na taras. Piła ogromną lampkę wina. W końcu odebrała telefon od męża. Słuchała jego zapewnień, puszczała mimo uszu jego deklaracje o wierności i miłości. Zbyt uraził jej dumę. Była bardzo uczulona na tym punkcie. Nienawidziła , gdy ktoś ją kłamał lub próbował kłamać.
- Tak, owszem, owszem, wiem, idź spać. Ja jutro może się pojawię, muszę wziąć parę rzeczy. Też mam ważny wyjazd. A teraz jestem w domu naszego syna, podlewam mu kwiatki i siebie podlewam. Odpoczywaj i nie dzwoń już. Usnęła na tarasie, przykryła się pledem.
Rano sprawdziła jeszcze wszelkie zamki, kody, zabezpieczenia w mieszkaniu syna. W południe była w swoim grajdole. Grzesiek dopadł do drzwi, staranowała go, coś tam odburkiwała. Szukała walizki. A w zasadzie po co mi walizka- myślała gorączkowo. Przeszukała szafkę, znalazła adres pensjonatu Anki. Złożyła kartkę w portfelu jak ważny talizman.
- Zawieź mnie na dworzec- rzuciła Grześkowi.
Wsiedli, jechali na dworzec kolejowy. On o nic nie pytał.
Na peronie stał jak na zawołanie pociąg w kierunku Rzeszowa.
Mąż pomógł jej załatwić szybko bilet u konduktora, wziął jej pierwszą klasę. Wniósł niedużą bagażową torbę.
W końcu przytuliła się do niego. Trwało to chwilkę, pogładził jej włosy jak na pierwszej randce.
- Idź, ja jadę do Anki. Znajdę ją , mam adres. Dotrę tam na pewno.
- Pozdrów ją, ucałuj ode mnie- poprosił. Nie wracał do tego, co zaszło poprzedniego dnia. Czuł, że nie czas i miejsce na rozmowy o tym.
- Idź , pociąg zaraz ruszy, idź- Maryla rozklejała się. Dobrze, że w przedziale była chyba tylko jedna osoba.
Machał już stojąc na peronie. Patrzyła na niego smutna. Uchyliła jeszcze okno, zanim ruszył pociąg.
- Zrób coś z tymi ogórkami…
- Dobrze, nie martw się. Ogarnę wszystko. – Zadzwoń, gdy dojedziesz- poprosił- Czuł , że coś ściska mu gardło. – Uważaj na siebie! - Zadzwoń!
- Zadzwonię- Maryla rzuciła szybko krótką obietnicę i zamknęła okno.
Pociąg ruszył, stukot kół, stukot serca...
Stał i patrzył za oddalającym się ostatnim wagonem. Coś oddalało się od niego i jednocześnie czuł, że dociera do niego jakaś niemiła prawda, ale była prawdą. Wreszcie! Zmierzenie się z tym musiało kiedyś nastąpić. Zazwyczaj dzieje się to w dziwnej i nieprzewidzianej chwili.


zdj. pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz